czwartek, 12 marca 2015

22. Mom, I love u






Justin's POV:


Dzień z Katy spędziliśmy wyjątkowo leniwie. Wiedziałem, że ona nie ma ochoty już nigdzie wychodzić i wiele spraw musi przemyśleć tak samo jak ja. Ciuchy w jej walizce zacząłem rozpakowywać, kiedy brunetka brała szybki prysznic. Przeglądałem jej rzeczy i zastanawiałem się gdzie to wszystko zmieścić, ta dziewczyna naprawdę spakowała całą szafę. Zaśmiałem się pod nosem sortując to wszystko. To niesamowite, że dla jednej dziewczyny potrafię być takim mięczakiem. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę rozmyślał nad miejscem w swojej szafie na ciuchy kogoś innego.. Nie uwierzyłbym w to. Często się w tym gubię, pokochałem ją i to zmieniło mnie na lepsze, więc może dla Ryana też jest jakaś szansa. Wiem, że ten kretyn jest skończonym dupkiem a do tego skrzywdził ją fizycznie, ale ciężko mi wyrzucić kogoś ze swojego życia. On znaczył dla mnie więcej niż moja rodzina, kiedy rodzice nie rozumieli mnie i tego, co robię, miałem Ryana. Był jak brat i z każdym dniem czuję potrzebę ratowania go. Nie rozumiem tego, powinienem go znienawidzić, pobić do nieprzytomności, zostawić na środku ulicy w plamie krwi, ale nie umiem... Nie potrafię być aż takim skurwielem, on się pogubił w tym i to jest fakt, jednak nic go nie usprawiedliwi z tego, co zrobił. Często graliśmy w jakieś gierki z przeciwnikami, ale nigdy nie osłabialiśmy dziewczyn fizycznie. On posunął się za daleko, to było po prostu za dużo. Nie mam pojęcia, co miał wtedy w głowie, gdy tylko dotknął już i tak osłabionej Katy, pokazał, że się toczy na samo dno. Niby to nic takiego, ale kto wie, co miał w głowie, może naprawdę chciał, żeby cierpiała, żeby stało jej się coś poważnego, a Ryan, którego znałem nigdy by tak nie postąpił. Ryan zawsze był sprytny, mieliśmy rożne dobre pomysły, ale ten stary Ryan nigdy nie dotknąłby dziewczyny, a co dopiero nie robiłby tego dla głupiej kasy. Poprzewracało mu się w głowie,  teraz rzeczy nas poróżniły, mamy inne wartości, bo przecież Katy jest najważniejsza dla mnie, a dla niego, co? Podziemie? Miejsce pełne syfu, nienawiści, narkotyków i rywalizacji? Tak, jasne kocham taniec i kocham adrenalinę, ale mój udział w podziemiu jest tylko w celu zarobienia na siebie i życie. Jeżeli chce naprawdę dać z siebie sto procent, tańczyć, wyłączyć się i robić po prostu, co kocham to na pewno podziemie będzie ostatnim miejscem, które odwiedzę. Potrafię często wieczorem wziąć jedynie jeden głośnik, który podłączę do telefonu i iść gdziekolwiek. Jeśli mam ochotę tańczyć i pobyć sam, chodzę w takie jedno wyjątkowe miejsce, w które zabiorę niedługo Katy. Nigdy z nikim tam nie byłem, traktowałem to jak "swój kąt" ale jej mogę, a nawet chce to pokazać. Ta dziewczyna jest po prostu tego warta.. Ona jest bardzo wiele warta, zacznijmy od tego. Mógłbym godzinami leżeć i patrzeć w jej brązowe oczy. Spanie obok niej jest przyjemniejsze i to dziwne, bo jestem facetem, ale gdy razem zasypiamy czuje się bezpieczniej. Przyciągam jej drobne ciało do swojej klatki piersiowej i zamykam ja w silnym uścisku, tak jakbym bal się ze mogę ja stracić. Z nią wszystko jest lepsze i po prostu prostsze. Jej dotyk koi nerwy, a przyspiesza bicie serca, które robi to tylko dla niej. Przez całe swoje krótkie życie zastanawiałem się jak to jest z miłością, czy ja kiedykolwiek będę zdolny kochać i szanować kogoś bardziej od siebie i wiecie co? Teraz rozumiem. Kocham Katy i będąc przy niej czuje, ze skoczyłbym za nią z mostu, a nawet gorzej. Kiedy łapie ja za rękę, uśmiecham się pod nosem i wiem po co i dlaczego się urodziłem. Mianowicie urodziłem się po to, żeby żyć z nią, obok niej lub bez niej. Teraz żyje z nią i obok niej, a wcześniej żyłem bez niej i zdecydowanie wole to jak jest teraz. Ta dziewczyna nadaje sens mojemu życiu, to może brzmi oklepanie, ale taka jest prawda. Gdybym bardzo chciał ja jakoś od siebie odepchnąć, nie wiem ile bym wytrzymał. Czuje potrzebę chronienia jej przed tym, co źle i obserwowania jej podczas tego, co jest dobre. Tak, zdecydowanie zakochałem się po uszy. Ona doprowadza mnie do czystego szaleństwa.
-Justin?- z zamyślenia wyrwał mnie głos pięknej brunetki, która opierała się o framugę drzwi. Jej oczy hipnotyzowały moje, oblizałem usta, wypuszczając głośno powietrze. Jej czarne rurki idealnie opinały jej długie nogi, które zdecydowanie były  jej atutem. Włosy, które przerzuciła na prawe ramie pozostały w seksownym nieładzie, a usta błyszczały się nawet z daleka. Bez słowa podszedłem do dziewczyny, przyciskając jej drobne ciało delikatnie do ściany. Moją dłoń położyłem na jej rozgrzanym policzku i nie chcąc dłużej czekać, posmakowałem jej ust. Uśmiechając się delikatnie, jęknąłem ciesząc się tym jak smakowała. Wiśniowy błyszczyk aż prosił się o zlizanie go z jej pulchnych warg. Dziewczyna zachichotała odsuwając się ode mnie, spojrzała na mnie spod swoich długich rzęs, uśmiechając się w zadziorny sposób. Trwaliśmy w ciszy, wpatrując się w swoje oczy, jej brązowe tęczówki wirowały, hipnotyzując mnie przy tym. Przechyliłem zaspany głowę, lustrując ją ponownie, jednak teraz dokładniej, bo z bliska.
-Co Ty ze mną robisz.- powiedziałem cicho, kręcąc głową w śmiechu.
-Ja?- zagryzła wargę.
-A widzisz tu kogoś innego?- spytałem. -I nie rób tak.- przejechałem kciukiem po jej dolnej wardze powstrzymując ją od kolejnego zagryzienia jej.
-Dlaczego niby? Zawsze tak robię.- wzruszyła ramionami niewinnie.
-Ale gdy tak robisz, ja nie mogę robić tego.- powiedziałem, łącząc ponownie nasze usta w pełnym uczuć pocałunku. Smakowałem jej, uśmiechając się. Mogłem dosłownie zatrzymać czas w takiej chwili lub po prostu zamknąć nas w jakimś innym świecie. Poważnie, ja nigdy nie chcę się nią dzielić i nie pozwolę jej odejść, bo to mi się nigdy nie znudzi.. Nie z nią. Przerywając pocałunek, klepnąłem ją w tyłek i kiwnąłem głową w stronę jej ogromnych walizek. 
-Robota czeka.- mrugnąłem w jej stronę, a dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem.
-Justin, nie musisz mi przypominać, wiem, że muszę to wszystko rozpakować.- jęknęła siadając obok walizek.
-A ja zamierzam Ci w tym pomóc.- cmoknąłem ją w czoło, siadając tuż obok. Rozpakowywaliśmy wszystkie jej rzeczy w ciszy, zerkając na siebie, co jakiś czas. W głowie miałem wiele pomysłów, chciałem, żebyśmy razem gdzieś uciekli, wyjechali. Myślałem już nawet nad pewnym miejscem, ale wiem, że Katy nie lubi niespodzianek i za nic w świecie nie zostawi nawet na tydzień Nowego Jorku. Obserwowałem każdy ruch brunetki, która zamyślona, koncentrowała się na rozpakowywaniu. Podnosząc się szybko, zbiegłem na dół po swój telefon, który przestał dzwonić w momencie, w którym wziąłem już go do ręki. Wypuściłem zirytowany powietrze, analizując w głowie nieznany mi numer. Zacząłem zastanawiać się kim jest osoba, która przed chwilą się do mnie dobijała, to takie dziwne, że przez prace w podziemiu, każda sytuacja jest podejrzana. Mam numer każdego kogo powinienem i każdy kto powinien ma mój numer, więc co jest grane?  Przetarłem dłonią swoją twarz, myśląc chwilę nad tym. Nazwiska ludzi, którzy zaliczali się do moich wrogów przeleciały mi przez głowę kilkakrotnie, jednak to nie pasowało do siebie. Zmieniałem kilka razy numer i wątpię, żeby ktoś miał szanse go zdobyć. Odrzucając od siebie niechciane myśli, przesunąłem palcem po wyświetlaczu, wybierając numer, którego układ cyfr naprawdę nic mi nie mówił. Po trzech sygnałach, zapadła cisza, a coś w moim brzuchu się ścisnęło. Szloch mężczyzny po drugiej stronie ścisnął moje serce. 
-Justin, kto to?- Katy stała u mego boku, nawet nie wiem kiedy zeszła na dół. Szok, który mnie ogarnął nie pozwolił mi poskładać wszystkich myśli. Moje serce zakuło mnie ponownie, a w gardle po kilku sekundach pojawiła się gula, która utrudniała mi wypowiedzenie jakichkolwiek słów.
-T-tata?- jęknąłem niepewnie, wypuszczając bardzo głośno powietrze, które musiałem wstrzymać na jakieś trzydzieści sekund. Dłoń Katy zacisnęła się na moim nadgarstku boleśnie, jednak w jednej sekundzie poczułem jej wsparcie i stanąłem pewniej na nogach.
-Tato, czy to Ty?- spytałem zachrypniętym głosem, karcąc się w głowie po chwili, gdy zdałem sobie sprawę jak żałośnie zabrzmiało to pytanie. 
-Justin, tu Jeremy..- jego głos był słaby, a mój brzuch ściskał się boleśnie przez stres. Straciłem poczucie czasu, w głowie miałem najgorsze scenariusze. Nie zdawałem sobie sprawy ile stałem już tak w bezruchu, czy to było pięć, dziesięć czy trzydzieści minut to nieważne. Taka bzdura nie miała w takim momencie znaczenia.
-Co się stało, dlaczego dzwonisz?- starałem się mówić pewnie, jednak gula w gardle utrudniała mi nawet przełykanie śliny. Uścisk Katy wzmocnił się, a jej brązowe oczy wierciły mi dziurę w głowie.
-Synu, ja..- mój ojciec zaczął, a ja starałem się nie zwymiotować z nerwów. Nie rozmawialiśmy przez jakieś trzy lata, kawał czasu nie słyszałem jego głosu, a jakieś dziesięć lat temu chyba usłyszałem, że zwraca się do mnie jak prawdziwy ojciec. Wplotłem nerwowo palce w swoje włosy, ciągnąc boleśnie za ich końce. Dreszcz przebiegł po moich plecach, gdy cisze przerwał cichy, bezradny szloch mężczyzny.
-Co z mamą, gdzie ona jest?!- krzyknąłem tracąc kontrole, brałem pod uwagę milion sytuacji, jednak w mojej głowie rozbłysł obraz mojej matki. Ścisnąłem powieki, nabierając łapczywie powietrza, którego z każda sekundą mi brakowało. Obraz tracił na wyraźności, a nogi same uginały się pod ciężarem mojego ciała. Ludzie mogli mówić i myśleć co chcieli, mogłem przez wszystkie lata wmawiać sobie, że mam swoich rodziców gdzieś lecz to zwykłe kłamstwo. Kochałem ich zawsze, każdego dnia mocniej jednak z miłością rosła moja nienawiść do nich i do tego, że nigdy mnie nie rozumieli. Byłem trudnym dzieckiem i okropnym nastolatkiem, a oni nie potrafili poradzić sobie z tym, co działo się w mojej głowię. Uciekłem, zacząłem radzić sobie sam, a żal do nich przez to, że nigdy nie zależało im jakoś, żeby odnowić ze mną kontakt rośnie we mnie każdego dnia. Ciągle miałem nadzieje, że spytają o mój numer mojego kuzyna, z którym mam kontakt, że zadzwonią, że będą chcieli to naprawić, że pokochają mnie tak jak zawsze tego pragnąłem.. 
-Justin, twoja mama leży w bardzo ciężkim stanie w szpitalu, jej serce w każdym momencie może przestać bić, a ja nie jestem wystarczająco silny, żeby zostać z tym sam. Błagam, przyjedź tu i..- jego głos był słaby, nie mogłem słuchać tego jak tak silny i niezależny mężczyzna prosi mnie o coś takiego. Pattie była moją matką, kochałem ją i zawsze chciałem się nią opiekować tylko nie miałem takiej możliwości.
-Przyjadę, postaram się wyjechać za kilka minut.- powiedziałem w pośpiechu i rzucając coś na pożegnanie, rozłączyłem się. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę schodów, wspinając się po nich do góry.

music: Justin Bieber - Nothing like us (polecam, lepiej się czyta końcówkę)

-Justin, co się stało?!- Katy krzyk i panika w głośnie, przypomniała mi o tym, że ona nic nie wie. Zakręcony i wstrząśnięty wiadomością, która uderzała we mnie z każdą sekundą, obróciłem się w stronę dziewczyny i złapałem za jej ramiona.
-Moja mama jest w szpitalu, za kilka minut musimy wyjechać, a teraz spakować jak najszybciej walizki. O nic nie pytaj, wszystko później Ci wyjaśnię.- powiedziałem łapiąc w dłoń walizkę dziewczyny, którą otworzyłem z hukiem. Brunetka rozumiejąc mój pośpiech zaczęła wrzucać do  walizki najpotrzebniejsze rzeczy, wiedziała, że moi rodzice mieszkali w Ohio, więc samolotem to nie tak daleko. Ręce trzęsły mi się, a serce biło w niesamowicie szybkim tępię. Najważniejsze było, żeby dostać się tam jak najszybciej i dowiedzieć się, co z mamą i co najważniejsze... żeby przeżyła to z czym teraz walczy. Wiem, że nie jestem w stanie wszystkiego przyśpieszyć, jednak to, że chciałbym być i wiedzieć, co z nią już teraz rozpierdalało mnie od środka. Ojciec na pewno nie chciał o tym rozmawiać, więc nawet nie pytałem. Zabierając ze sobą portfel, klucze i paczkę fajek, dosłownie wybiegliśmy z domu. To zajęło nam maksymalnie pięć minut, więc starałem się opanować nerwy i skoncentrować na drodze na lotnisko, jednak myślami wracałem do mamy, takiej biednej, bezbronnej i zapewne nieświadomej.. Naciskając do końca pedał gazu, kontem oka zauważyłem drobną postać wbijającą się w fotel.
-Kochanie, ja.. Przepraszam, zapomniałem.- spojrzałem w jej oczy, zwalniając od razu.
-To nic, Justin.- pokręciła głową, kierując mój wzrok w stronę jezdni. -Najważniejsze jest, żebyśmy byli już na miejscu, więc jedź jak najszybciej i najostrożniej możesz.- pogłaskała mój policzek, a jej dotyk sprawił, że moje ciało rozluźniło się chodź na chwilę. Ignorując ograniczenie prędkości, wyprzedzaliśmy auta, kierując się na najbliższe lotnisko. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na miejscu, pochłonięty własnymi myślami, prawie zajechałem drogę czarnemu mercedesowi na parkingu.
-Kurwa.- warknąłem, patrząc przepraszająco w stronę kierowcy, który w oczach już odmierzał ile dzieliło nas centymetrów.
-Justin, spokojnie to nic takiego, zdarza się..- uspokajała mnie Katy, co przeszkadzało mi w planowaniu, gdzie zaparkować to pieprzone auto.
-Zamknij się teraz.- syknąłem, zawracając.

Co się dzieje z moją mama?


**


Chłopczyk o dużych karmelowych oczach podbiegł do huśtawki dużo wyższej od niego. Malutki brunet podskoczył kilka razy, starając się wślizgnąć i zacząć beztroską zabawę. Słońce było wysoko na niebie, a po chmurach nie było nawet śladu. Dzień był wyjątkowo ciepły jak na to miejsce, wokół chłopaka było mnóstwo dzieci, które bawiły się razem. Justin nie miał jednak na to ochoty, spoglądał na miejsce swojej mamy, która zamyślona patrzyła w niebo, zerkając, co jakiś czas jedynie na telefon. Wślizgując się na huśtawkę, machał nóżkami w górę i w dół, patrząc ponownie w stronę swojej młodej mamusi. Pattie zajęta wszystkim tylko nie chłopcem, uśmiechała się znacząco do ekranu telefonu. 
-Pewnie piszę z tatusiem.- pomyślał pięciolatek, wycierając swoje mokre od łez policzki, brudnymi rączkami. Był za mały, żeby to wszystko zrozumieć. Zdarzało mu się być samemu, potrzebował jedynie uwagi najważniejszej osoby w swoim życiu, której otrzymywał zdecydowanie za mało.
-Mamusi, mamusiu patrz!- krzyczał mały Justin, bujając się coraz mocniej. To było dla niego spore osiągnięcie, jego krótkie nóżki rozbujały go tak mocno, że wierzył, że jest w stanie sięgnąć słońca. Pattie mruknęła coś pod nosem, co miało znaczyć, że patrzy i jest zainteresowana, jednak jej wzrok nawet na moment nie zatrzymał się na chłopcu. Ludzie patrzyli na nastolatkę z niesmakiem, zajmując się swoimi sprawami, bo przecież nie będą "wtykać nosa w nie swoje sprawy". Pięciolatek wyciągnął dwie rączki w górę, puszczając łańcuchy starej huśtawki. Tak małe dziecko nie pomyślało o tym, że w ten sposób bardzo łatwo jest spaść i.. cóż tak się właśnie stało. Chłopczyk zaniósł się głośnym płaczem, a nad nim po chwili stanęła mama z grymasem wymalowanym na twarzy.
-Justin! Ile razy mam Ci mówić, że jesteś na to za mały!- krzyknęła surowo, otrzepując jego spodnie.
-Mamusiu, ale ja chciałem tylko złapać dla Ciebie słońce, żebyś w końcu była szczęśliwa..- wydukał w szlochu.

-Justin..- otworzyłem oczy, słysząc inny głos. Brunetka trzymała moją dłoń, patrząc na mnie w opiekuńczy sposób. -Kochanie, śniło Ci się coś złego, a poza tym zaraz lądujemy.- powiedziała zerkając przez okno w samolocie. Spojrzałem na ekran telewizora, miała rację, lądujemy za jakieś dwadzieścia minut.
-Gadałem przez sen?- spytałem, myśląc o tym za jakiego mięczaka mnie weźmie.
-Nie..- przeciągnęła ostatnią literę.
-Jesteś pewna?- spojrzałem na nią podejrzliwie, zdając sobie sprawę, że z niej jest tak kiepski kłamca jak ze mnie baletnica.
-Czasami mówiłeś coś o swojej mamie, ale to nie było nic szczególnego..- powiedziała, głaszcząc mój policzek. Uśmiechnąłem się do niej, całując jej czoło. To, co mi się śniło było jednym z wielu wspomnień z mojego dzieciństwa, jednak teraz, gdy jestem dorosły chyba wolałbym puścić to w niepamięć. W głowie miałem swoją mamę, chciałem tak bardzo już wiedzieć jak się czuję i co dokładniej się stało. Każda minuta mnie przerażała, bałem się każdego dźwięku swojego telefonu. Obawiałem się i byłem przygotowany na najgorsze, ale co najważniejsze.. Chciałem już wiedzieć, być tam i zrobić wszystko, żeby było dobrze.

~*~

Cześć miśki, rozdział 22 mamy już za sobą, więc za jakiś czas powinien pojawić się rozdział 23, w którym całkiem dużo dowiecie się na temat dorastania, przeszłości i rodziców Justina! Mam nadzieje, że podoba wam się sen, a raczej wspomnienie z dzieciństwa chłopaka. Fakt, jest smutne, ale spokojnie w kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni chodź nic nie usprawiedliwi, niektórych zachować Pattie, która cóż była młoda i głupia..
Słuchajcie, wiem, że rozdział dodaję po 19 dniach, ale naprawdę brakuje mi motywacji. Kocham pisać to opowiadanie, mam na nie pomysł i nawet wiem już jak się skończy, ale.. Nie pomagacie mi w tym. Dziękuje wszystkim osobą, moim wiernym czytelniczką, które moooocniutko ściskam, jesteście najlepsze. Czytam i czytam wasze długie komentarze i dziękuje, że was mam. Nie myślcie, że jestem jakąś wredną małpą, ja po prostu jestem człowiekiem i z każdym komentarzem chcę pracować więcej, a jak liczba komentarzy maleje- jestem naprawdę smutna. To na was mi zależy i to dla was powstała historia Jaty, która kiedyś niestety się skończy. Przejdźmy przez drogę do końca razem, z uśmiechem na twarzy, błagam! Im więcej was będzie tym większego kopa będę miała i rozdziały będą pojawiać się szybciej. To nie jest szantaż, ale ja was naprawdę proszę, komentujcie wszyscy!
Dziękuje za wszystko, widzimy się za kilka dni, obiecuję okej?

much love xx


Przepraszam za czcionkę, jest jakaś dziwna i nie mam pojęcia jak to zmienić..

13 komentarzy:

  1. OMG! Ale wspaniały rozdział. Uwielbiam te ff. Mam nadzieję, że Pattie z tego wyjdzie i nic jej nie będzie. Jak czytałam początek to miałam łzy w oczach. Justin tak bardzo kocha Katy... To było takie piękne. Już nie mogę doczekać się nowego rozdziału. Mam nadzieję, że szybko go dodasz. Życzę weny :) @Alex41789

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! Szkoda mi strasznie Justina. Mam nadzieję, że jego mama z tego wyjdzie. Życzę weny! ~Mrs.Bieber

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej ! Faktycznie, smutne te wspomnienie. Jestem ciekawa kolejnych wydarzeń w ff, już czekam :)) Zastanawiam się czy teraz może się coś zmienić miedzy nimi i jak to bedzie z Pattie, trzymaj się ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! :) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Nareszcie się czegoś dowiedzieliśmy o życiu Justina. To co na koniec snu Justin powiedział, że chciał złapać dla mamy słońce żeby była szczęśliwa było takie cudowne i urocze, ale też smutne jejku
    Jestem ciekawa co się stało mamie Justina. Mam nadzieje, że dowiem się tego w następnym rozdziale. Z niecierpliwością na niego czekam. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam gdy opisujesz coś z perspektywy justina jeju to jest najlepsze, ten rozdział>> ten urywek z dzieciństwa justina daje do myślenia ale mam nadzieję, że niedługo wszystko sie wyjaśni, czekam na kolejny rozdział. malinka @yungsdrew

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM TO KOCHAM TO KOCHAAAAAAM!!!!!
    Jak moznabyc az tak dobrym w pisaniu? Ja sie od tego uzaleznilam *w*

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju, popłakałam się, super :(

    OdpowiedzUsuń
  9. sama dobrze wiesz ze rozdział jest super strasznie dziękuję że dalej piszesz to opowiadanie bo naprawdę je uwielbiam jestem ciekawa jak było dawniej z Justinem tak samo z Katy dlatego czekam już na następny a tobie życze motywacji i inspiracji dziękuję strasznie jeszcze raz ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Mega rozdział ��
    @NataliaQueen7 - obserwujcie na tt ��

    OdpowiedzUsuń
  11. o matko, tak sobie właśnie wyobrażam większość nastoletnich matek ;/ ehh. szkoda gadać ;[ a rozdział jest fajny, przepraszam, że poprzedniego nie skomentowałam, ale właśnie go nadrabiałam, bo jak dodałaś to nie miałam czasu przeczytać, a mi się zakładki w komórce usunęły, ale już jestem znowu na bieżąco i czekam na kolejny <3
    Co do czcionki, to jak dobrze myślę, to to jest chyba Gorgia, czyli moja ulubiona czcionka :P także jest super :> nie powiem ci jak zmienić :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy