niedziela, 29 marca 2015

23. Where are u now that I need ya?




Justin's POV:


Ciągnąłem swoją walizkę, spoglądając na Katy, która uparcie męczyła się ze swoim bagażem. 
-Kochanie, przecież wiesz, że mogę wziąć twoja walizkę.- zaśmiałem się patrząc na dziewczynę. Była taka uparta, ale to dobrze. Nigdy nie dawała wejść sobie na głowę, jest silna i niezależna. 
-A ty przecież wiesz, że dam sobie radę.- uśmiechnęła się delikatnie, zakładając okulary przeciwsłoneczne na głowę. Było całkiem ciepło, z pewnością cieplej niż w Nowym Yorku, ale to nie to się liczyło. Od telefonu ojca minęły 4 godziny, a ja naprawdę już umierałem w środku ze stresu. Podając dokładny adres hotelu, w którym mieliśmy się zatrzymać, spoglądałem przez okno. Taksówkarz najwidoczniej widział nasz pośpiech, wiec droga zleciała w niesamowitym tempie. Lot samolotem na szczęście przespałem, wiec te cztery godziny aż tak mi się nie dłużyły. Działaliśmy szybko, walizki pozostawione na środku hotelowego pokoju w ogóle mnie w takim momencie nie obchodziły. Znałem ta okolice, wychowywałem się tu, wiec orientowanie się w terenie nie było kłopotem. Szpital znajdował się kilka ulic od hotelu. 
-A teraz proszę zawieźć nas na ten drugi adres.- powiedziałem podając taksówkarzowi, który na nas poczekał przed wejściem, telefon. 
-Już się robi. Jeśli nie trafimy na korki, powinniście dotrzeć tam w 10 minut.- powiedział, a ja odetchnąłem z ulga. Jeszcze kilka minut, kilkaset sekund dzieliło mnie od tego, żeby poznać wszystkie szczegóły, informacje.. Żeby w ogóle dowiedzieć się co się stało. Mama nigdy nie chorowała, nie wiem, co jest grane. Katy delikatnie pocierała moja dłoń, posyłając mi od czasu do czasu uśmiech pełen otuchy i nadziei. Ta dziewczyna tak wiele dla mnie znaczyła i tak bardzo mnie kochała. Sposób w jaki na siebie patrzyliśmy dosłownie zalewał moje serce ciepłem. Kochanie się z nią, przytulanie, całowanie, spędzanie czasu, wygłupianie i po prosu życie z nią było najlepsze. Nie chce nikogo innego. Nigdy. 
-Jesteśmy.- wskazał ręka w stronę ogromnego szpitala. Świetnie, teraz będzie trzeba się tam odnaleźć. Zostawiłem kierowcy podaną sumę, dosłownie wbiegliśmy do środka. Chmury przykryły słońce, co miedzy innymi oddawało mój nastrój. Byłem ponury i smutny, ale w sumie w takiej sytuacji jak mogłem być szczęśliwy? Głos moje ojca i te słowa "Jej serce w każdej chwili może przestać bić" zajmowały moje myśli. 
-Będzie dobrze..-słaby głos Katy, wyrwał mnie z zamyślenia. 
-Musi być.- powiedziałem kierując nas na oddział, na którym leżała Pattie. Nogi nagle odmówiły mi posłuszeństwa, serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej, a coś w brzuchu wywinęło w nieprzyjemny sposób fikołka. Na końcu długiego korytarza, na krześle spoczywał mężczyzna po czterdziestce. Z każdym krokiem widziałem lepiej jego i każdy szczegół. Jego lewe ucho dalej zdobił srebrny okrągły kolczyk. Ręce pokryte były tatuażami, a na głowie tradycyjnie miał czapkę. Nic się nie zmieniło. Mężczyzna podniósł wzrok, zawieszając go na mnie. Powietrze zgęstniało, a coś w moim gardle utrudniało mi wypowiedzenie się, chociaż w sumie nie miałem nic do powiedzenia. Wzrok Jeremiego zawiesił się następnie na Katy. 
Jego oczy nabrały na chwile blasku, a kąciki ust uniosły się ku gorze w miły sposób.
 -Tato..-zacząłem patrząc na niego, a następnie na Katy. -To jest Katy, moja dziewczyna.- dodałem obejmując brunetkę, przyciągając do siebie i całując w czoło. 
-Domyśliłem się.- uśmiechnął się patrząc na nas. -Jednak jestem w szoku, mój syn ma dziewczynę, która kocha.- przetarł swoją twarz, dłonią w zdziwieniu.
-Skąd pewność, że mnie kocha?- uśmiechnęła się Katy, patrząc na mojego ojca. 
-Wystarczy mi sposób w jaki na Ciebie patrzy..- powiedział, a jego uśmiech się ulotnił. -Tak samo patrzę na jego matkę.- dodał, opadając delikatnie na szpitalną ławkę.
 -Co się stało z mamą, nie wytrzymam tego już dłużej, chce wiedzieć wszystko. Wszystko, rozumiesz?- dałem nacisk na ostatnie zdanie, siadając z Katy obok niego. Jeremy wziął głęboki oddech, patrząc przed siebie, a w jego oczach zabłysnęły łzy. 
-Wychowałeś się wśród złych ludzi, nasza dzielnica nie należała do najciekawszych, a na świecie jest mnóstwo zła i bandytów. Twoja mama zawsze była uparta i samodzielna kobieta. To było jedna z wielu rzeczy, za które ja ogromnie kocham. Mogę siła ja zatrzymywać, a ona i tak zrobi zawsze, co chce. Może jest niska i drobna, ale cholera, nie znam nikogo tak upartego i zawziętego jak ona, a ty masz to po niej. Zawsze dostajecie to czego chcecie.- jego głos był słaby, zdawałem sobie sprawę, ze mówienie o tym sprawia mu ogromny trud. -Ostatniego wieczoru chciała po prostu się przejść. Wyjść do ludzi, może zahaczyć o jakiś klub, żeby wypić jakiegoś drinka. Mamy swoje lata, ale dalej jesteśmy tacy szaleni jak kiedyś. Pokłóciłem się z nią, powiedziałem, ze znam powód, przez który chce coś wypić. Dobrze znasz Pattie, ona sięga po alkohol tylko wtedy, gdy jest jej z czymś bardzo źle i smutno. Nie piła nigdy często, a ostatnimi wieczorami topiła smutki w jednej czy dwóch butelkach wina. Byłem zły, tłumaczyłem jej, ze to zły sposób i ze problemy trzeba rozwiązywać, a nie starać się o nich zapomnieć. Nie rozmawialiśmy przez resztę wieczoru w domu, to była dziwna noc, źle spałem i gdy obudziłem się w środku nocy, nie było jej obok. Znając życie, nie mogła zasnąć i chciała właśnie dopiąć swego. Wyszła i kierując się przez te pieprzone ulice, jakiś chory skurwysyn dla zabawy ja zaatakował. Policja dalej go szuka, a ja jak na ten moment mogę tylko się domyślać jak to dokładniej było, bo twoja mama dalej się nie obudziła i nic nie jest pewne Podejrzewamy, ze próbowała się bronić czy uciekać, jeśli zobaczyła jego twarz, poczuł się zagrożony i... Strzelił do niej.- moje serce biło szybko, a z oczu wypłynęły łzy. Świat nagle runął, a mój nierówny oddech utrudniał wszystko. -Justin, naprawdę żałuje, powinienem pójść z nią, ale nie pomyślałem, ze wyjdzie gdy zasnę.. Na szczęście taki mężczyzna znalazł ja od razu po zdarzeniu, lekarze zrobili wszystko, żeby jest stan był chociaż stabilny.. Jej życie dalej jest zagrożone, kula była w okolicach jej serca, co wyjaśnia to, ze jest podłączona do rożnych maszyn. Wciąż robią badania, nie są pewni, ale ja wierze, ze z tego wyjdzie. Teraz wszystko zależy od niej i od tego czy ta kula faktycznie uszkodziła jej serce, które będzie trzeba przeszczepić, jeśli do tego doszło..- skończył mówić, a mój obraz był już całkowicie rozmyty. Twarz schowałem w dłonie, a łokcie oparłem o swoje kolana. Oddychając głośno, nie potrafiłem kontrolować łez, spływających po moich policzkach.
-Nie..- wydukałem nie wierząc w tą całą sytuacje. -Nie!- krzyknąłem głośno uderzając o ścianę obok. Bezsilność ściskała moje serce, a nowe łzy bezradnie spływały po policzkach. Ciągnąłem za swoje włosy zadając sobie przy tym ból. Nie wierze w to.- powtarzałem. Nie wierze, kurwa! 

**

Nobody's POV:

Cichy szloch chłopaka wypełnił szpitalny korytarz. Jego głowa spoczywała na kolanach dziewczyny, która z całych swoich sił starała się być silna. Silna tylko dla niego, chciała być jego oparciem. Kochała go, niewyobrażalnie mocno, a ból który ściskał jego serce wbijał nóż w jej plecy. Brunetka nie znała Pattie. Nigdy nie miała okazji poznać historii Justina i jego rodziców, często chciała spytać, ale wiele sytuacji wskazywało na to, że to dla niego ciężkie, więc po prostu nie pytała. Sama miała za sobą ciężką przeszłość, kontakt z rodzicami był gorszy niż mogła doświadczać w najgorszych koszmarach, ale jakoś sobie z tym radziła, a Justin? Załamany z głową na jej nogach, próbował od kilkunastu minut zaczerpnąć w spokoju powietrza, jednak płacz utrudniał mu tą czynność. Wiecie jak ciężko było jej na to patrzeć? Jeremy wpatrzony w Justina, który od dobrych trzydziestu minut powtarzał "Nie. Nie wierzę. To nie może być prawda!" sprawiał, że w gardle Katy rosła gula. To takie trudne patrzeć gdy twój aniołek cierpi. Jej serce prawie krwawiło, chciała krzyczeć, płakać, upaść na podłogę, zwinąć się w kulkę i zapomnieć. To ją całkowicie złamało, nie znała wcale tej kobiety, ale była ona mamą jej całego świata. Ta kobieta dała życie chłopakowi, bez którego ona w tym momencie żyć by nie potrafiła. Dziewczyna próbowała pozostać silna, pokazywała mu, że jakoś sobie z tym radzi i on też da radę, że jest silnym murem teraz dla szatyna, ale niestety.. Łzy w coraz szybszym tempie spływały również po jej policzkach, a ściśnięte gardło nie pozwalało na wypowiedzenie jakichkolwiek słów.
-Justin, gdybyś tylko chciał do niej zajrzeć..- Jeremy po długiej ciszy, powiedział, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka.
-Mogę?- szatyn podniósł głowę, patrząc na swojego ojca. Jego oczy były pełne nadziei, przez chwilę nawet pojawił się w nich jakiś blask i to wcale nie były łzy. Tak bardzo chciał być blisko mamy. Chciał zrobić wszystko, żeby wróciła do zdrowia, ale był dorosły, wiedział, że teraz lekarze nie mogli im niczego obiecać i zapewnić. Te kilka dobrych godzin w szpitalu, nieprzytomna Pattie, spędziła na przeróżnych badaniach.
-Oczywiście, że możesz.- powiedział Jeremy, pocierając jego ramiona. -Nie trafiłeś na godzinę odwiedzin, ale nie powinni mieć z tym żadnego problemu, rozmawiałem już o tym z jej lekarzem.- delikatnie posiwiały mężczyzna, dodał i kiwnął głową w stronę szklanych drzwi, żeby zachęcić chłopaka.
-Kochanie, idź do niej, naprawdę.- powiedziała Katy, patrząc opiekuńczo w jego oczy, w których nagle zapanował jakiś strach, lęk. -Będzie dobrze, na pewno chcesz ją zobaczyć.- dodawała mu otuchy, głaszcząc po policzku. Jeremy pierwszy raz dumny z syna od niepamiętnych czasów, przyglądał się parze z uśmiechem na twarzy. Nie mógł uwierzyć, że chłopak tak poukładał sobie życie i ma przy sobie tak cudowną kobietę. To wydawało się niemożliwe, ale przecież Jeremy nie był świadomy wydarzeń sprzed jeszcze kilku tygodni i przeszłości, która z czasem może wrócić do Justina z podwójną siłą. Szatyn po chwili namysłu podniósł się z krzesła, podciągając delikatnie swoje jeansy. Gdy zbliżył się już do drzwi, a jego dłoń znalazła się na klamce od sali Pattie, usłyszał  kaszlnięcie Jeremiego.
-Mama byłaby dumna gdyby to widziała. Zawsze nosiłeś je za nisko.- zażartował, próbując rozluźnić atmosferę. Justin zaśmiał się krótko, patrząc na swoje spodnie. Jego uśmiech zniknął w momencie, w którym spojrzał ponownie na klamkę. Przymknął powieki, oddychając głęboko. No dalej Justin, nie bądź takim mięczakiem.- myślał. Chłopak postawił krok, zamykając za sobą drzwi. Wokół niego było mnóstwo maszyn, a między nimi znajdowało się szpitalne łóżko. Łóżko, na którym leżała jego mama. Chłopak wplótł palce w swoje włosy, podchodząc bliżej. Czuł się cholernie niezręcznie, nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Wyciągnął drżącą dłoń w jej stronę, jednak coś go sparaliżowało. To było takie głupie, spotkanie jej po tylu latach musi odbywać się tu, w szpitalu, kiedy jej życie stoi pod wielkim znakiem zapytania. Pierdolony los.
Chłopak usiadł na krześle, zapatrzony w kobietę jak w obrazek. Kochał ją całym sercem, miał jej za złe rzeczy, które wydarzyły się w przeszłości, ale nie to teraz się liczyło. Był zły na siebie i na rodziców, zmarnowali tyle wspólnych lat, momentów, świąt i ogólnie chwil, a teraz siedzi w szpitalu i nie jest pewny czy kiedykolwiek będzie miał szanse to wszystko nadrobić. Ponownie wyciągnął dłoń w jej stronę, położył ją na jej zimnym policzku, a z jego oczu wypłynęły nowe, świeże łzy. 
-Mamo.- wydukał, patrząc na jej buzię, która była wyjątkowo blada.
-Mamo, pamiętasz mnie jeszcze?- jego cichy głos wypełniał pomieszczenie. Justin dobrze wiedział, że jest nieprzytomna, jednak wierzył w to, że go słyszy. Przykry był fakt, że jeszcze niedawno siedział przy łóżku Katy, czekając aż się wybudzi, a teraz musi czekać na swoją rodzicielkę. Drżącą dłonią przejechał po jej dłoni, jednak nic się nie wydarzyło. Dosłownie nic. Schował twarz w swoje dłonie, żeby uciszyć jakoś swój płacz, nad którym nie potrafił panować. Serce ściskało go na widok bezbronnej brunetki, pragnął by otworzyła swoje piękne niebieskie oczy i ucieszyła się na jego widok. Miał tak wiele jej do powiedzenia, chciał, żeby wiedziała, że się zmienił, że jest coraz lepiej, że może wybaczyć jej i Jeremiemu to, że nie było ich blisko, gdy bardzo tego pragnął. Justin był wpadką, trochę nieproszoną niespodzianką, która zakłóciła spokojne, beztroskie życie nastolatków. Pattie kochała go całym sercem, jednak nie nadawała się na matkę, gdy był małym chłopcem. Była na to za młoda i nie zawsze radziła sobie z tym tak jak reszta. Kilka tygodni przed tym wypadkiem, przez który leży w tym momencie nieprzytomna, zaczęło coraz bardziej męczyć ją sumienie. Justin uciekł z domu jak miał jakieś siedemnaście lat, usamodzielnił się w Nowym Jorku i nie odezwał nawet słowem do rodziny. Pattie miała jednak mały dostęp do jego życia dzięki Justina kuzynowi. Michael miał całkiem dobry kontakt z Justinem i nawet mieszkał blisko niego, kiedy tylko zjeżdżał do rodzinnego miasta, został atakowany przez milion pytań Pattie. Kobieta cholernie żałowała, chciała cofnąć czas, zapewnić szatynowi lepszą przyszłość, bo jako nastoletnia matka nie miała wielu możliwości. Pieprzone sumienie ją męczyło, była bezradna, nie mogła zrobić nic ku temu, żeby coś zmienić. Justin uciekł od nich dawno temu, była przekonana, że jej nienawidzi, dlatego nawet nie starała się w stu procentach do niego dotrzeć. To było jednak jedno wielkie nieporozumienie, bo Justin myślał, że to ona nienawidzi jego. Każdego dnia czekał na jakąś wiadomość od nich, prosił Boga, żeby szukali go i chcieli sprowadzić do siebie. Nienawidził się narzucać, a jego relacje z rodzicami, gdy był nastolatkiem były naprawdę straszne. Buntował się, wypominał im, że nigdy ich dla niego nie było wystarczająco. Mówił, że czuł się dla nich nic nie warty, że gdy chciał mieć ich blisko oni byli jak najdalej się dało. Gdy szatyn uczęszczał do przedszkola, szukał wzrokiem podczas różnych teatrzyków swoich rodziców. Mały słodki Justin poszukujący dwóch par błękitnych oczu na widowni, czy to nie brzmi smutno? Tak bardzo jak Pattie była zła na niego, gdy on wypominał jej, jaką złą matką była gdy był mały, najbardziej zła była na siebie. Nienawidziła siebie za to, że nie dała mu wszystkiego, jednak Justin też nigdy nawet nie starał się być wyrozumiały. On nigdy nie musiał mieć na głowię tyle, co oni. Nie postawił się ani razu w jej skórze, nie wie jak to jest gdy rodzi się chłopca w osiemnastym roku życia. Pattie nie miała żadnego wsparcia oprócz Jeremiego, który głównie pracował po to, żeby starczało im na najpotrzebniejsze rzeczy. Justin twierdził, że zmarnował im życie tym, że się urodził, jednak Pattie uważała i do końca uważać będzie, że mimo tego jak to wszystko się potoczyło, Justin jest najlepszym, co im się przytrafiło. 
Jedno piknięcie, drugie piknięcie, trzecie, czwarte, dziesiąte, czterdzieste pierwsze i tak ciągle.
Maszyny zagłuszały jego myśli i naprawdę przerażała go ich ilość. 
-Wiesz..- zaczął cicho, po czym odchrząknął, bo jego głos był zachrypnięty. -Tak naprawdę nie wiem, co się z nami stało. Tyle lat czekałem, tyle dni, świąt i urodzin Cię ominęło.- szatyn kręcił głową w smutku. -Bylem taki wściekły tamtego dnia, wyprowadziłem się tylko dlatego, żeby zobaczyć czy za mną pobiegniesz, czy zaczniesz mnie szukać, czy będziesz próbowała się do mnie dostać.. Nie próbowałaś. Zdaję sobie sprawę, że byłem bardzo trudnym nastolatkiem, ale ten okres to nie był czas, żeby uważać mnie za najgorszego. To był czas na to, żebyś mogła wykazać się jako moja przyjaciółka. Zamiast krzyczeć na mnie, mogłaś przyjść powiedzieć jak bardzo boli Cię gdy się Ciebie nie słucham, jak mocno chcesz tego, żeby było normalnie. Gdybyś tak postąpiła, starałbym się być grzecznym i dobrym dzieckiem, jednak ty wszystko załatwiałaś krzykiem. Naprawdę momentami zastanawiałem się nad tym, po co mnie w ogóle trzymacie w domu. Nie czułem się kochany i nie czułem, że mnie potrzebujecie, jednak ja potrzebowałem was, a was nie było. Teraz jestem tu patrzę na Ciebie i powinienem Cię nienawidzić. Tylko jest problem. Zamiast Cię nienawidzić i zapomnieć o was, ja kocham was najmocniej na świecie. Każdego dnia rozpierdala mnie to od środka, wiesz? Chciałbym tak po prostu wszystko naprawić, chciałbym nadrobić stracony czas. Popełniłem wiele błędów, tak samo jak wy, ale to jest czas, żeby zostawić to za sobą. Musisz wyzdrowieć, słyszysz? Musi być wszystko dobrze, musimy zacząć od początku..- patrzył na jej twarz, która nie pokazywała żadnych emocji, jednak jej oddech przyśpieszył. Możliwe, że chłopakowi się po prostu wydawało, ale miał wrażenie, że od kiedy zaczął mówić o tym wszystkim- jej klatka piersiowa porusza się w znacznie szybszym tempie. 

~*~
Hejka skarby, wiem, że rozdział jest krótki, ale to nie ma znaczenia, bo najważniejsze myśli poznaliście, jeszcze nie chcę za mocno wchodzić w szczegóły dotyczące przeszłości. Stan Pattie jest naprawdę ciężki, a życie Justina dość pechowe, więc jak myślicie? Dostaną oni druga szanse na wspólne życie, odbudowanie relacji? Piszcie w komentarzach, a ja biorę się za kolejny rozdział, który będzie jednym z najdłuższych. (szykuje się coś grubszego?) Wszystkiego dowiecie się czytając i komentując BATTLE OF THE DANCE.

TWITTER

KONTO Z CYTATAMI

+ODNAWIAMY I ZACZYNAMY PROWADZIĆ PORZĄDNIE ASKA? ZADAWAJCIE PYTANIA, ODPOWIEM, A MOŻE NAWET COŚ ZDRADZĘ

PYTANIA

much love xx

12 komentarzy:

  1. Jej nowy rozdział ! :) no jestem ciekawa co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuję, że jeszcze następnego dnia Pattie się obudzi i będą próbować w przyszłości odbudowywać relacje z Justinem. Bardzo podoba mi się rozdział. Jestem ciekawa co szykujesz skoro będzie grubo haha
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję strasznie za rozdział i czekam już na następny❤ mam nadzieję że napiszesz coś o przeszłości chanel!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham, przez cały rozdział przechodziły mnie ciarki :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ona musi wyzdrowieć i niech wszystko będzie już dobrze

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja właśnie chcę żeby coś się działo, znaczy żeby ona wyzdrowiała, ale żeby Justin i Katy się jakoś no wiesz, żeby nie było nudno!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nastepny? Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy next? Naprawde swietny rozdzial, mam nadzieje ze za niedlugo pojawi sie jakis dreszczyk emocji :) naprawde pieknie napisane, wszystko idealnie dopasowane, nie doszukałam się błędów. Jedyny i naprawdę niemiły minus jest taki, że rozdział jest za krótki :(
    Co do całego opowiadania nie mam zastrzeżeń, jest idealne, tylko szkoda, że tak długo rozdziałów nie dodajesz i są tak ogromne przerwy. Dziękuję, że to piszesz kochana. Świetnie się to czyta.
    Co do ludzi. KOMENTUJCIE DO CHOLERY! CZY TO TAKIE TRUDNE? ONA PISZE ROZDZIAŁ KILKA GODZIN, A WASZ KOMENTARZ TRWA MINUTĘ, MOTYWUJE I WIELE DLA NIEJ ZNACZY.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to poprostu, przepraszam że nie komentuję każdego rozdziału, ale wiedz że dla mnie to fanfiction jest naprawdę niesamowite. kocham je i jest jednym z moich najczęśćiej odwiedzanych, dzięki swej nietypowej fabule. Znam to uczucie kiedy czytelnicy nie chcą komentować i to naprawde przykre. Mam nadzieję że szybko coś dodasz słońce. <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy