środa, 30 lipca 2014

8. If I was your boyfriend.



Katy's POV:


Na kogo ja w ogóle czekam?- zadałam sobie to pytanie i już po kilku sekundach poczułam, że ktoś siada obok mnie. Odwróciłam głowę w stronę osoby, która bez słowa usiadła dokładnie obok. Tego się naprawdę nie spodziewałam. Kurwa mać.
Podniosłam się szybko z ławki i zaczęłam iść w jakimś kierunku. Nie wiedziałam dokładnie gdzie, ale chciałam być jak najdalej od niego. W mojej głowie od razu zapanował chaos, wszystkie wspomnienia wróciły. Nauczyłam się żyć bez niego, uwolniłam się, a teraz on wraca? Nie chcę go znać.
Szybkim tempem szłam przez park, deszcz dalej kropił i było szaro. Pogoda idealnie opisywała to, co czułam. Kiedy chciałam obrócić się i zobaczyć czy on za mną idzie... Zatrzymała mnie dłoń. Dokładniej to męska, silna dłoń, której nie chciałam na swoim ciele. Chłopak obrócił mnie w swoją stronę gwałtownie, a
jego oczy nie były tak ciemne od złości jak kiedyś, wyglądał na smutnego. Spojrzałam w ziemię przez niezręczną ciszę, która między nami panowała. Chłopak oblizał usta, a ja dobrze znałam ten jego nawyk, wiedziałam, że zaraz coś powie, a nie chciałam go słuchać. Wyrwałam rękę z jego uścisku i cofając się do tyłu potarłam nadgarstek, który trochę mnie bolał. Chłopak wyglądał inaczej, znałam go bardzo dobrze i uwierzcie mi, że nie chcielibyście mieć kogoś takiego w swoim życiu. Brunet wyglądał jakby miał zrobić coś czego jeszcze nigdy nie próbował, patrzył na mnie swoimi smutnymi oczami, a ja czułam jakąś pieprzoną blokadę. Zostawiłam go i to wszystko, co było kiedyś po to, żeby zacząć normalnie żyć. Poukładałam sobie wszystko tak jak chciałam, a on po tym wszystkim, co mi zrobił przychodzi i co dalej? 
-Co ty tu robisz?- spytałam, bo nie mogłam wytrzymać tych wszystkich pytań, które plątały się w mojej głowie.
Chłopak przełknął głośno ślinę i spojrzał na mnie jakby przepraszająco. -Katy... Sam nie wiem od czego zacząć.-powiedział niepewnie i spojrzał w dół. Stałam jak wryta, naprawdę spodziewałam się każdego, ale on?
-Jak mnie w ogóle znalazłeś?- spytałam ostrym tonem i spojrzałam na niego podejrzliwie. 
-Twój brat mi powiedział gdzie mogę Cię znaleźć.-odparł i podrapał się niezręcznie po karku.
Zaśmiałam się bez humoru po czym zaczęłam kręcić głową jakbym chciała wyrzucić ze swojej głowy wszystkie te myśli. Westchnęłam głośno po czym spojrzałam w innym kierunku. Zdenerwowana obróciłam się w stronę Taylor'a i zrobiłam krok bliżej niego.
-Mój brat jest głupi, bo dał adres swojej siostry Tobie, Taylor.- warknęłam, a słowa z moich ust wyszły niczym jad. -Ja dobrze pamiętam, co mi zrobiłeś i uwierz mi. -przerwałam na chwilę i patrzyłam jak zaciska szczękę w nerwach. -Nigdy Ci tego nie zapomnę.-dodałam szeptem i wyminęłam go, po czym zaczęłam iść przed siebie.
-Lepiej mnie wysłuchaj.-warknął łapiąc mnie za ramię, nawet się nie odwróciłam w jego stronę tylko prychnęłam. Już zaczęła ogarniać go złość, bo nie dostał tego, po co przyszedł. Ponownie uwolniłam się z jego mocnego uścisku, ale nie potarłam miejsca, w którym najprawdopodobniej zostanie siniak, żeby nie dawać mu tej satysfakcji. To była kwestia czasu, kiedy Taylor straciłby nad sobą kontrolę, więc przyśpieszyłam, ale to nie był najwidoczniej koniec niespodzianek tego dnia.
-Jeszcze zobaczysz!-rzucił ostro za mną i dodał tym swoim chorym tonem. -Zdzira.
Przymknęłam powieki, żeby łzy bezsilności nie spłynęły po moich zaróżowionych policzkach. Pociągnęłam nosem i skręciłam na chodnik. Szłam przez miasto myśląc o tym, co wydarzyło się dosłownie przed chwilą. Wszystkie wspomnienia wróciły, więc czułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Ciągle czułam jego mocny ucisk na swoim nadgarstku, chciałam pozbyć się go i zapomnieć. Ciągle przypominałam sobie to, co powiedział.. "Jeszcze zobaczysz... zdzira" To nie może skończyć się dobrze. Przeczesałam swoje trochę mokre włosy i usiadłam na ławce na mieście. Było głośno jednak nie przeszkadzało mi to, ten chaos na ulicy chociaż trochę zagłuszał moje myśli, których naprawdę chciałam się pozbyć. Zastanawiało mnie to, dlaczego ja? Justin i jego chore pojawianie się, a teraz jeszcze Taylor, o którym chciałam zapomnieć na zawsze? Co jest ze mną nie tak, że to wszystko przydarza się mi. Kolejny problem, który mnie męczy to to, że w sobotę ja i moi przyjaciele mamy stawić się w podziemiu. Będziemy musieli pokazać się z jak najlepszej strony, bo można wygrać naprawdę sporą sumę pieniędzy. Jednak ja nie chcę tego. Po prostu się boję. Justin już próbował jakiś dziwnych rzeczy, a ja nie wiem, co on dokładnie chcę osiągnąć. To pędzące wcześniej na nas auto... To na pewno nie był przypadek, nie wierzę w takie przypadki.
Odgarnęłam włosy na prawą stronę i wyciągnęłam telefon z kieszeni swoich spodni. Szybko wybrałam numer do Luke'a i niecierpliwie czekałam na sygnał. Pytacie, czy chciałam mu powiedzieć o tym, co stało się kilka minut temu? Tak. Chciałam powiedzieć Luke'owi, że Taylor mnie znalazł i chciałam, żeby on i chłopcy obili jego pieprzony ryj. Wiedziałam jednak, że to nie jest wyjście i lepiej jak moi przyjaciele nie dowiedzą się o tym, że spotkałam się z Taylorem. To po prostu lepsze wyjście z sytuacji, Taylor jest okropnym człowiekiem i jak mu zajdziesz za skórę... To w grę nie wchodzi żadna litość, jest po prostu zdolny do wszystkiego. Kiedy mnie dotknął w tym parku to wszystkie złe wspomnienia wróciły. Sposób w jaki kiedyś mnie traktował, to jak mnie dotykał i jak wyżywał się na mnie...to dalej boli. Kiedy ktoś traktuję Cię jak gówno to tracisz pewność siebie, nie masz siły i nienawidzisz życia. Dzięki moim przyjaciołom wróciłam na prostą, zostawiłam rodzinę i Taylora i ruszyłam do przodu. W tym wszystkim szkoda mi tylko mojego brata, który jest niepełnoletni i musi siedzieć z ojcem i matką. Ja ich nienawidzę i nie mam zamiaru ich odwiedzać, oni już dla mnie nie istnieją.
Przechodziłam przez ulicę, a z zamyślenia wyrwał mnie spokojny głos Luke'a. Nareszcie odebrał.
-Hej, Katy.- przywitał się Luke, a ja od razu się uśmiechnęłam słysząc śmiech moich przyjaciół gdzieś obok niego.
-Cześć.-zaczęłam i wzięłam głęboki oddech kiedy usiadłam na mokrej ławce.-Słuchaj, jest przed dziewiętnastą, co robimy?-spytałam normalnie, zawsze robimy coś razem, więc to dla mnie naturalne.
-Słyszałem, że dzisiaj kilka ekip z podziemia pojawi się na dzielnicy Jake'a.- odpowiedział i słyszałam, że jest podekscytowany.
-Bitwa na taniec poza podziemiem?- zaśmiałam się. -To może być niebezpieczne.- przegryzłam wargę.
-To chyba to, co lubimy najbardziej, co?- zaśmiał się również. -Nie wiem dokładnie jakie ekipy tam będą, mogą trafić się jakieś, za którymi nie przepadamy, ale to nic- dodał.
-Wiem, ale nie dbam o to. Chcę dzisiaj się zabawić, więc, o której mam być i gdzie dokladnie?- spytałam i na myśl o tym, że będę mogła się tam pojawić i zapomnieć chociaż na chwilę o problemach aż zrobiło mi się lepiej.
-Bądź o dwudziestej u Jake'a, dojedziemy tam razem.- odparł i po tym jak się pożegnaliśmy, rozłączyłam się i schowałam telefon.
Kiedy tańczę to skupiam się tylko na tym, więc to będzie dobra odskocznia na dzisiejszy wieczór. Gdyby nie to wydarzenie to znając życie skończyłabym na kanapie przy jakimś głupim filmie z miską popcornu. Nie dzięki, wolę się zabawić. 
Weszłam do mieszkania i po drodze do pokoju zaczęłam zrzucać z siebie mokre ciuchy. Zasłoniłam rolety i w bieliźnie poszłam do łazienki, żeby poprawić i bardziej podkreślić swój makijaż. Zrobiłam sobie cienkie, ale podkreślające ładnie moje oczy kreski i mocno pomalowałam rzęsy. Użyłam jeszcze jakiegoś delikatnego pudru, a na koniec nałożyłam na usta swój ulubiony błyszczyk. Patrząc na swoje odbicie w lustrze postanowiłam wyprostować włosy, żeby po prostu wyglądały inaczej niż zwykle. Miałam jeszcze jakieś pół godziny, więc szybko wybrałam krótkie szorty i zwykłą czarną bluzkę, która odsłaniała moje prawe ramię. Sięgnęłam po swój telefon i pośpiesznie zamykając drzwi od mieszkania, ruszyłam na ulicę, żeby złapać taksówkę. Nie padał już deszcz, więc nie było mi jakoś zimno, to był jeden z tych cieplejszych wieczorów. Złapanie taksówki zajęło mi dosłownie kilka minut, więc w duchu wiwatowałam i cieszyłam się, że za niedługo, będę mogła tańczyć i pokazać, niektórym, kto tu jest najlepszy.
Droga do Jake'a minęła mi szybko, bo zaczęłam zastanawiać się czy to możliwe, że pojawi się na tej imprezie również Justin. Myślałam nad tym trochę i doszłam do wniosku, że to raczej niemożliwe, bo przecież jest tyle zespołów w podziemiu.
Dlaczego niby on tam będzie? To raczej nieprawdopodobne. 
Uspokoiłam się trochę, bo wątpiłam, że akurat on i jego ekipa tam przyjdzie. Kiedy zapłaciłam i wysiadłam z taksówki, moi przyjaciele już na mnie czekali. Przywitałam się z nimi i widziałam na ich twarzach te zadowolone uśmiechy. Lubiliśmy się tak zabawić. Kochaliśmy bitwę na taniec,
bo wtedy każdy z nas mógł być sobą.
Nie masz żadnej choreografii, improwizujesz i jesteś tylko ty i twój przeciwnik. To zajebista zabawa, a najlepiej jest wtedy, kiedy trafiasz na kogoś z ekipy, której nienawidzisz. Jeśli wygrasz to czujesz się cholernie dobrze i tak... Ja miałam zamiar tego wieczoru wygrywać.
Wsiadłam do samochodu, Jake prowadził, więc szybko dojechaliśmy na miejsce. Czułam na sobie wzrok Luke'a, ale starałam się go ignorować, bo nie chciałam, żeby pytał, co robiłam przez cały dzień.
Nie chciałam go okłamywać, a wersja z Taylorem nie wchodziła w grę. 
Kiedy szliśmy już w tą uliczkę, gdzie przeważnie były takie imprezy jak ta, spojrzałam na swoich przyjaciół. My idąc tam wyglądaliśmy jak zwycięzcy. Chciało mi się śmiać kiedy patrzyłam na Mike'a opowiadającego Nicole swoje żarty. To było całkiem urocze, ale jednak i tak wybuchnęłam śmiechem. Z daleka już zauważyliśmy rozstawione drogie auta i tancerzy wokół. Muzyka dosłownie roznosiła tą ulicę, tancerki rozgrzewały się gdzieś po bokach, a ja widząc to poczułam taką adrenalinę, że byłam już gotowa na to wszystko. Pomimo tego, że impreza się jeszcze nie zaczęła i wszyscy dopiero zaczynali się rozgrzewać i rozstawiać sprzęt to patrząc na tych wszystkich ludzi można było zobaczyć jak czują ten rytm. Chodzi o to, że tancerz kiedy słyszy muzykę- po prostu to czuję, nie kontroluję swoich ruchów, po prostu zaczyna pokazywać przez taniec to jaki jest. To w tym kocham najbardziej, nie muszę nikogo udawać.
Spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie i Luke, jako najstarszy z naszej ekipy zaczął.
-Skopcie im tyłki. Dobrze wiem, że stać was na to.- powiedział i każdy z nas cicho się zaśmiał.
-Wychodzi na to, że to będzie dobra impreza.- wskazał palcem na tych wszystkich tancerzy Mike.
-Tak.- powiedziała seksownie Lily. -Będziemy bawić się zajebiście.- dodała z uśmiechem, który jakoś dziwnie odwzajemnił Jake. Mówiłam już, że między nimi coś iskrzy?
Te wszystkie zajebiste samochody, tancerze, muzyka...to miejsce, w którym czułam się naprawdę dobrze. Wszystko wyglądało jak z jakiegoś filmu, jednak Justina nigdzie nie widziałam. Na szczęście. 
Stanęliśmy przy jakimś aucie, sporo osób zwróciło na nas uwagę pewnie dlatego, że w sobotę w podziemiu to my będziemy gwiazdami. Justina zespół będzie z nami rywalizować i jeszcze jakiegoś chłopaka, którego nie znam, ale to nie ma znaczenia. Jeśli Justin wierzyłby w swoją grupę i w to, że wygra to na pewno nie robiłby tych wszystkich chorych rzeczy. Wybaczcie, ale jak już mówiłam to jego samochód jechał wtedy prosto na mnie i na Luke'a i niech mi nikt nawet nie zaprzecza. Nie wierzę, że to był przypadek, po prostu nie wierzę.
Zapomniałam na chwilę o Justinie i skupiłam się na tancerzach, którzy byli w środku koła, które zrobili wszyscy, którzy tu wpadli. Zabawa polega na tym, że parkiet to miejsce w środku, wszyscy ustawiają się tak, że wychodzi puste koło i tam są wpychane dwie przypadkowe osoby. Jeśli już Cię wepchną do środka to nie ma wyjścia. Muzyka jest puszczana cały czas, nie ma żadnej przerwy. Ogólnie to zajebista sprawa, bo można się naprawdę dobrze bawić i nic ci się nie stanie. Kiedy tańczysz w środku z jakimś innym tancerzem to najpierw ktoś musi zacząć. Masz jedną zwrotkę i wtedy pokazujesz, co potrafisz, a później twój przeciwnik. Chodzi o to, że tańczysz tak jakbyś chciał go zniszczyć swoimi ruchami, nie możesz go uderzyć, ale możesz na przykład ściągnąć mu czapkę, żeby on w następnej rundzie mógł się odegrać i zrobić coś lepszego. Na koniec każdej bitwy na taniec trzeba podejść do swojego przeciwnika i przybić mu piątkę lub się przytulić, to zależy od Ciebie.
Ludzi było coraz więcej, przyglądałam się chłopakowi, który próbował wygrać z czarnoskórą dziewczyną. Tańczyli na środku, wszyscy byli skupieni na nich i na tym, który z nich wygra. Muzyka, którą puszczał jakiś koleś była zajebista. Dawno nie byłam na takiej imprezie, ten wieczór naprawdę zapowiadał się świetnie. Zapomniałam o problemach i cieszyłam się chwilą. Niektórzy byli już trochę wstawieni, ja kończyłam dopiero swój pierwszy czerwony kubek z alkoholem. Przegryzłam mocno wargę i wychyliłam się, żeby lepiej widzieć. W tej bitwie wygrała dziewczyna, miała duże usta i całkiem niezły tyłek. Nie żebym zwracała jakoś na to uwagę. Wszyscy klaskali, a niektórzy nawet gwizdali. Każdy tutaj się wyluzował i mnie coraz bardziej korciło, żeby wskoczyć na ten środek i zacząć tańczyć. Wiedziałam jednak jakie są zasady, musiałam czekać aż ktoś sam mnie wepchnie. Oparłam się seksownie o maskę samochodu i przyglądałam się temu, co się dzieje. Po chwili Luke stanął przy mnie i położył swoje dłonie na moich pośladkach. Odepchnęłam go od siebie i od razu zobaczyłam, że jest pijany jak nigdy.
-Ja pierdole, co ty ze sobą zrobiłeś.- pokręciłam głową i posadziłam chłopaka na niskim murku. On jednak nie chciał się słuchać i od razu wstał.
-Chcę Ciebie, Katy.- wymamrotał w moją szyję, jego usta muskały moją skórę. -Teraz.- dodał szeptem.
Starałam się opanować nerwy, wiedziałam, że to jest złe i nie chciałam, żeby Luke był tak blisko mnie, jednak był pijany i musiałam brać to pod uwagę. Wiem dobrze o tym, że on jest we mnie zakochany, więc po dużej ilości alkoholu robi się strasznie odważny.
-Stój, Luke.- zatrzymałam jego ręce, które chciał ponownie dać na mój tyłek.
-Wiem, że chcesz tego tak bardzo jak ja.- przyciągnął mnie do siebie mocno.
-Nie chcę i nigdy nie będę chciała.- warknęłam i odepchnęłam go mocno, obróciłam się na pięcie i poszłam dalej oglądać bitwy. Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć, Luke nic jutro nie będzie pamiętać, a ja nie mam zamiaru mu tego przypominać. To by było niezręczne i naprawdę żenujące.
Stałam i przyglądałam się uważnie tancerzom na środku, kiedy skończyli nawet nie zdążyłam dowiedzieć się, który z nich wygrał, bo ktoś wepchnął mnie gwałtownie na środek. Zdezorientowana obróciłam się za siebie szukając wzrokiem osoby, przez którą tu stałam. Wszyscy patrzyli na mnie ciekawi, niektórzy szeptali i chichotali zerkając gdzieś obok mnie. Obróciłam się w stronę osoby, z którą miałam rywalizować z czystej ciekawości. Spodziewałam się dosłownie wszystkiego, ale nie tego. W jednej chwili, kiedy zobaczyłam, kto stoi przede mną aż kolana się pode mną ugięły. Czułam się jakby wszystko się zatrzymało, jego karmelowe oczy, które patrzyły prosto w moje i włosy postawione w taki seksowny sposób. Otrząsnęłam się po chwili i zrobiłam kilka pewnych, seksownych kroków w kierunku Justina przez, co wszyscy zaczęli gwizdać i klaskać. Chłopak oblizał niepewnie usta, najwidoczniej był zmieszany tą sytuacją tak samo jak ja. Ja jednak nie chciałam, żeby zobaczył, że nie jestem pewna tego co robię.
Zaczęłam pierwsza, Justin stał i poruszał się do rytmu piosenki czekając na mój pierwszy ruch. To był ten moment, w którym chciałam pokazać mu, że jestem odważna i dobra. Seksownie szłam w jego stronę, muzyka, którą wybrali mi odpowiadała. Poprawiłam swoją czapkę i będąc już przy nim mogłam poczuć jego nierówny oddech. Położyłam dłoń na jego karku, po czym zbliżyłam się do niego dalej pilnując rytmu muzyki. Justin oblizał ponownie wargi i wyglądał jakby był zdenerwowany, ale jakoś mu się nie dziwiłam. Poruszałam się specjalnie tak seksownie, żeby w ogóle nie mógł się skupić. Nie potrafię opisać nawet tego jak się ruszałam, ale w jego oczach widziałam, że to mu się podobało. Byłam pewna siebie i nawet na chwilę nie zwątpiłam w swoje możliwości. Obróciłam się tak, że stałam po jego prawej stronię. Tancerze klaskali coraz głośniej, więc postanowiłam, że na koniec zrobię coś tak dobrego, że Justin sam zapomni swojego pieprzonego imienia. Położyłam dłoń na jego szyi, zjeżdżałam coraz niżej i będąc już przy jego bokserkach zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy. Czułam jego gorące ciało przy sobie, starałam się, żeby nie wyczuł tego jak spięta byłam. Ja po prostu grałam taką i całkiem mi się to podobało. Kiedy stanęłam przed nim i obróciłam się do niego tyłem wszyscy wokół nas zaczęli gwizdać. Dotknęłam delikatnie tyłkiem jego krocza i tanecznym krokiem poszłam przed siebie. Przegryzłam wargę trochę zdenerwowana, wiedziałam, że teraz Justin kolej i że może się odegrać.
Kiedy tylko obróciłam się w jego stronę, on niespodziewanie stał już przy mnie. Kołysał się w zajebisty sposób do rytmu następnej piosenki. Położył swoją dłoń nad moim tyłkiem i przyciągnął mnie do siebie. Odpłynęłam trochę czując jego perfumy, ale otrząsnęłam się od razu. To jak blisko byliśmy całkiem mi się podobało. Nie, Katy nie podobało Ci się. Podobało. Oh, zamknij się.
Szatyn zjechał ręką trochę w dół, ale na charakterystyczny moment w piosence odskoczył na bok i wykonał jakiś fajny krok, który kojarzyłam. Zaśmiałam się i patrzyłam jak tańczył, wyglądał seksownie, ciągle powstrzymywałam się, żeby nie wpleść palców w jego idealne włosy. Kiedy piosenka się skończyła, inni tancerze mieli wybrać, kto wygrał. Ja czy Justin? 
Jakiś blondyn wyszedł do nas na środek i pokazał na mnie ręką z zadziornym uśmiechem i wszyscy zaczęli klaskać. Klaskać? Kurwa, nigdy nie słyszałam, żeby ludzie tak głośno klaskali. Kiedy chłopak wskazał na Justina, tancerze zaczęli wiwatować tak samo, więc...kto wygrał? 
Spojrzałam na Justina, a on uśmiechnął się łobuzersko. Pomimo tego, że przed chwilą byliśmy tak blisko to dalej się go jakoś dziwnie bałam, więc stałam kilka kroków od niego. Blondyn pokazał na mnie i na Justina, co oznaczało, że razem wygraliśmy. Wszyscy zaczęli ponownie gwizdać i klaskać, najwidoczniej spodobał im się nasz taniec, bo był taki, um...gorący? Ten sam chłopak, co stał przed nami, patrzył na nas wyczekująco. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana i spojrzałam na Justina.
Jezu, tylko nie to. Zapomniałam o zasadzie, która mówi, że po każdej bitwie na taniec trzeba sobie jakoś podziękować. Ludzie dookoła nas zaczęli krzyczeć, że mamy się przytulić, więc Justin podszedł do mnie i przytulił mnie krótko. Kiedy się już ode mnie odsuwał szepnął.
-I tak jestem lepszy.- spojrzał się na mnie, a ja nie mogłam odczytać żadnych emocji z jego twarzy.
-Zobaczymy.- powiedziałam krótko i obróciłam się do niego plecami, żeby wrócić na swoje miejsce. Miejsce daleko od niego.
Oparłam się ponownie o maskę samochodu, kilka chłopaków uśmiechało się łobuzersko w moją stronę, ale jakoś ich zlewałam. Rozejrzałam się i już po chwili podszedł do mnie Luke, który był jeszcze bardziej pijany niż wcześniej. Zignorowałam go i szukałam wzrokiem Justina, jednak było tak dużo ludzi, że nawet nie widziałam, w którą stronę poszedł. Katy, nie powinno Cię obchodzić, gdzie on poszedł.- męczył mnie głos w mojej głowie, więc westchnęłam.
-Ja nie mogę Cię dotykać, ale jakiś przypadkowy koleś może?- prychnął pijany Luke, a ja od razu na niego spojrzałam. Nie pamiętał Justina, bo powiedział "koleś" i bardzo dobrze.
-Daj sobie spokój, Luke.- zaczęłam. -Jutro będziesz żałować tego, co teraz mówisz, więc się przymknij.- dodałam i zaczęłam go ignorować. Jak był pijany to mówił naprawdę głupie rzeczy, więc nie będę się na niego obrażać, po prostu to zignoruję. Jednak to, co powiedział całkowicie wyprowadziło mnie z równowagi.
-Rozumiem wszystko.- powiedział z głupim uśmiechem.
-Czekaj, jak to rozumiesz?- spytałam w szoku, że zrozumiał coś, pomimo tego, że jest taki pijany.
-Rozumiem, że jesteś dziwką i nie chcesz się ze mną pieprzyć, wolisz takich przypadkowych kolesi.- wybełkotał, a ja aż otworzyłam usta w szoku. To zabolało i nie patrzyłam już na to, czy był pijany. Wyprostowałam się, spoliczkowałam go i poszłam przed siebie. Jak byłam kawałek dalej obróciłam się za siebie. Wszyscy dobrze się bawili, a u mnie jak zwykle coś się musiało spieprzyć. Ręce skrzyżowałam na piersiach i szłam wolno w jakąś uliczkę. Było już ciemno, a kiedy pomyślałam o tym, że to przecież niebezpieczna dzielnica było już za późno. Z naprzeciwka wyszedł jakiś mężczyzna w czarnej bluzie, miał założony na głowie kaptur, więc nawet nie widziałam jego twarzy. Chciałam zawrócić, ale tak nie można robić, bo wtedy jakiś podejrzany typ pomyśli, że masz przy sobie dużo pieniędzy i zacznie Cię gonić. Byłam cała spięta, dosłownie kilka metrów przede mną szedł ten facet, dreszcz przebiegł po moim plecach. Głośno przełknęłam ślinę i czym bliżej go byłam tym mniej odważne kroki stawiałam. Kiedy mieliśmy się minąć, chłopak złapał moje nadgarstki i pociągnął mnie na bok, przez co uderzyłam w ścianę.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam wyrywając się, jednak na nic, bo on był za silny. Mocniej złapał moje ręce i przywarł mnie całym swoim ciałem do ściany. Kiedy nie mogłam się w ogóle ruszyć, mężczyzna zaczął jedna ręką szukać czegoś w kieszeni. Zaczęłam krzyczeć, pojedyncze łzy spływały po moich policzkach. Nogi mi zdrętwiały, nie wiedziałam czego się spodziewać, chłopak robił nerwowe ruchy, więc postanowiłam stać w miejscu. Był za silny, nie miałam żadnych szans. 
Moją uwagę odwrócił samochód, który jechał w naszym kierunku, z piskiem opon i skręcił tak, że kierowca mógł wysiąść blisko nas.
Zamarłam.
Mężczyzna uderzył mną o ścianę mocno i zaczął uciekać. Upadłam na ziemie, ale kiedy tylko się otrząsnęłam podniosłam głowę do góry. Justin wymierzył kilka ciosów i kiedy ten facet upadł, kopnął go kilka razy w brzuch. Starałam się jak najszybciej podnieść, kręciło mi się w głowie, ale jakoś dałam radę. Opierałam się o ścianę, żeby nie stracić równowagi, kiedy już chciałam zrobić krok w stronę samochodu poczułam za sobą ramię oplatające moją talię.
-Nic Ci nie jest?- spytał Justin, miał na twarzy trochę krwi, ale dalej wyglądał idealnie. Pokiwałam tylko głową i dałam się poprowadzić do samochodu.
Katy, a ty nie miałaś go czasem unikać?- zadałam sobie to pytanie kiedy zapięłam pas w samochodzie Justina.


~*~

No hejka, misiaki!


Myślę, że rozdział wam się spodobał, bo nudny to on na pewno nie jest. Na początku poznaliście Taylora, który jest przeszłością w życiu Katy i na pewno zostawi jakiś ślad w tym fanfiction! (Piszcie w komentarzach, co myślicie o Taylorze i o czym chciał porozmawiać z Katy)
Następnie impreza z 'Bitwą na taniec' O tym jest to fanfiction i mam nadzieję, że wszystko rozumiecie, o co w tym chodzi, a jak nie to pytajcie w komentarzach!
Jak myślicie, Luke trochę przesadził?
No i oczywiście taniec Justina i Katy, to ich pierwsze takie bliskie spotkanie (PISZCIE W KOMENTARZACH CZY WAM SIĘ PODOBAŁO)
I ostatni wątek... Justin uratował Katy, czy to nie dziwne?


>Obserwujcie bloga
>Rozsyłajcie go dalej
>Komentujcie
>Napiszcie mi w komentarzu czy chcielibyście, żebym założyła aska z tym blogiem!



Kocham was, bardzo się starałam, jest 4:30 a ja dodaję rozdział, więc proszę poświeć te 2 minuty na komentarz!


sobota, 26 lipca 2014

7. Wanna be everything I outta be to you.



Katy's POV:


Potarłam leniwie swoje senne oczy i westchnęłam trochę zestresowana. Ten sens był naprawdę straszny i trochę ciężko było mi się z niego otrząsnąć. Ciągle przed oczami miałam Justina, który miał ten swój złośliwy uśmieszek na twarzy. Źle się czułam i byłam naprawdę zmęczona psychicznie. Chciałam dać sobie z tym wszystkim spokój, po prostu to rzucić i nie pojawić się już nigdy więcej w podziemiu, jednak wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić. Ludzie, którzy chcą wygrywać i grają nieczysto właśnie mają taki cel. Chcą żebyśmy się poddali, wiedziałam to i musiałam walczyć z chęcią rzucenia tego w cholerę. Po tym śnię już się tak nie bałam Justina, bardziej się go brzydziłam. On zachowywał się jak jakiś pieprzony idiota nie tylko w moim śnie, ale też w życiu. No, bo jakie mam mieć niby o nim zdanie? Naprawdę nikt nie wie do czego jest zdolny i co planuje, ale wiem jedno. To nic dobrego.
Rozumiem, że najwidoczniej zależy mu na kasie, ale są jakieś granice. Jeśli on mnie dzisiaj śledził to poważnie nie wiem czy mam się go bać czy jakoś działać.
  Chłopak jest popieprzony- pomyślałam i westchnęłam głośno. Sięgnęłam po swój biały telefon, który leżał obok mojej poduszki i spojrzałam na wyświetlacz.

Wiadomość od: Nieznany:

Przyjdź do parku za rogiem, to jest blisko twojego mieszkania.
wysłano: 16:31

Przeczytałam wiadomość i zmarszczyłam brwi, nie miałam pojęcia kto to. Numer był nieznany, ale od razu się uspokoiłam kiedy pomyślałam o Luke'u. On mówił, że zmieni niedługo numer, a pewnie chciał pogadać, bo męczy go to, że jestem sama. Nie wiedziałam nawet jak wyjaśnić to, co się ze mną dzieje od ostatniego wieczoru. Moi przyjaciele mnie bardzo dobrze znają, może nie mówią o tym głośno, ale nie chcę mi się wierzyć, że nie widać po mnie jakiś zmian. Od ostatniej nocy jestem zamyślona, to wszystko mnie męczy.
Jestem po prostu bezsilna i jedyne, co mogę robić to czekać na jakiś rozwój akcji. Nienawidzę tego.
Ja w ogóle nie potrafię czekać, nie jestem po prostu cierpliwa. A kiedy pojawia się taki Justin i zostawia Cię z mnóstwem pytań, na które sama sobie nie odpowiem to, co robić? Czekać.
Oh, ale ja nie potrafię czekać.
Najlepiej by było gdyby Justin zrobiłby jakiś krok teraz. Nie wiem w ogóle na czym stoję i ta sprawa z nim robi się coraz bardziej tajemnicza. Przypomnijmy sobie to wszystko...

Pierwsze spotkanie było naprawdę dziwne, Justin tańczył na scenie i wśród wszystkich tancerzy, ja zwróciłam uwagę akurat na niego. Miał w sobie coś, czego jeszcze wcześniej nie widziałam. Chciałam go poznać, po prostu chciałam wiedzieć coś czego nikt o nim nie wie. To dziwne. On był i jest jedną wielką zagadką. Zawsze będzie...


~flashback~

Zaciekawił mnie chłopak, który chyba był choreografem tego układu. Cały czas na mnie zerkał i stał na samym środku. Był cholernie dobry, miał w sobie coś takiego, co mi się podobało. Na koniec ich występu stał na samym początku sceny. Dokładniej to przed moją twarzą.
 Wysłał do mnie taki seksowny, łobuzerski uśmiech i zbiegł ze sceny ze swoją grupą.

~end of flashback~


Drugie raz to było po tym jak tańczyłam i wygrałam z jego dziewczyną w bitwie na taniec. Nie wiem kim ona dokładnie dla niego jest, ale najwidoczniej coś ich łączy. Ta dziewczyna poszła do Justina i wisiała mu znacząco na szyi, kiedy to ja stałam jeszcze na środku parkietu z wielkim uśmiechem. Wygrałam z nią i wszyscy w podziemiu wiedzieli już, że jestem od niej dużo lepsza. Justin też to wiedział. 
Po tym jak z nią wygrałam to wróciłam do swoich przyjaciół, a kiedy spojrzałam w jego kierunku... Nasze spojrzenia się spotkały. On po prostu zerkał, co jakiś czas w moją stronę i to już wtedy zaczynało mnie martwić. To było naprawdę dziwne i kiedy tylko o tym myślę mam gęsią skórkę.


Trzecie spotkanie było wtedy, kiedy Justin przechodził obok "obojętnie". Tak naprawdę patrzył mi prosto w oczy i do teraz kiedy o tym myślę to nie wiem, co to miało być. Może to było jakieś ostrzeżenie? Czasami czuję różne rzeczy i kiedy tak koło mnie przechodził to miałam wrażenie jakby czas zatrzymał się w miejscu.


~flashback~

Przeszedł obok mnie bez słowa, ale wiedziałam,  że wie kim jestem i że to się tak normalnie nie skończy.

~end of flashback~


Czwarty raz kiedy go spotkałam byłam chyba najbardziej przerażona. Zatrzymał mnie w tym korytarzu, a ja w ogóle się tego nie spodziewałam..


~flashback~

Poczułam jak silne, męskie dłonie popychają mnie na ścianę przez, co zamazał mi się trochę obraz. Gorące ciało przycisnęło moje. Jęknęłam cicho i odchyliłam głowę, żeby coś zobaczyć, jednak było za ciemno, a jego usta były przy mojej szyi. 
Poczułam te same perfumy...
Straciłam na chwilę kontrolę nad swoim ciałem, jednak jego ramiona mnie podtrzymały.
Silne i stanowcze ramiona...
-Tęskniłaś?- szepnął zmysłowo do mojego ucha przez, co w moim brzuchu wybuchło stado motyli.

~end of flashback~


Nasze piąte spotkanie to te z dzisiaj. Szłam spokojnie w stronę swojego mieszkania i co? I wpadłam akurat na niego. Na Justina Biebera, który jest najbardziej tajemniczą osobą jaką miałam okazję spotkać w swoim życiu.


~flashback~

Podniosłam niepewnie głowę i spojrzałam na niego. Jego włosy były w nieładzie, miał założony na głowie kaptur od szarej bluzy. W jego oczach było coś, czego naprawdę nie potrafiłam odczytać. Chłopak oblizał powoli wargi, kiedy zobaczył jak ja przegryzałam swoje w nerwach. Podniosłam się i otrzepałam szybkim ruchem bluzę, która dotknęła brudnego chodnika kiedy trwaliśmy tak chwilę patrząc na siebie. Bez słowa go ominęłam i szybkim krokiem szłam ulicą , żeby być jak najdalej. Po jakiejś minucie się odwróciłam. Szatyn wsiadał do samochodu..
Do tego samego, co jechał prosto na mnie i na Luke'a.
-Cholera.- warknęłam sama do siebie i schowałam twarz w dłoniach, po czym oparłam się o ścianę jakiegoś budynku.

W całym Nowym Yorku musiałam wpaść akurat na niego? Naprawdę, akurat na Justina?

~end of flashback~




Przypominając sobie te wszystkie sytuacje z Justinem, zdałam sobie sprawę jak ten chłopak namieszał mi w głowię i życiu. Okłamuję swoich przyjaciół, którzy zawsze wiedzieli wszystko właśnie przez niego. Nie wiem czy powinni o nim wiedzieć, czy tak jest po prostu lepiej.
 Zastanawia mnie to, czemu Justin rozmawia ze mną, mnie zatrzymuję w korytarzy, na mnie się patrzy i dlaczego w całym Nowym Yorku wpada akurat na mnie?
Wiem, że najwidoczniej należy do tej popieprzonej części podziemia, która chcę tylko pieniędzy i wygranej, ale czemu ja? On i jego zespół nie rywalizuje tylko ze mną. Jest przecież jeszcze Luke, Mike, Nicole, Jake i Lily... Co jest takiego we mnie?

**

Myślałam jeszcze trochę nad tym, w jaki sposób namieszał w moim życiu Justin. Każda moja próba zrozumienia go kończyła się na tym, że wszystko zaczynało mi się plątać. Teraz jeszcze bardziej go nienawidzę.
Ten sen ciągle chodził mi po głowię. Słyszałam jego głos i w kółko zastanawiałam się nad tym, co mówił. Oczywiście nic nie wymyśliłam...
Pomalowałam się delikatnie i spięłam włosy w kucyk. Było przed siedemnastą, a wiadomość dostałam już jakieś dwadzieścia minut temu, więc trochę zaczęłam się spieszyć. Przebrałam się w jakieś jeansy i szarą bluzkę. Tak wiem, nic specjalnego, ale zawsze jak śpię w dzień to jestem bardzo leniwa. Minęły już jakoś z trzy godziny od mojego przypadkowego spotkania Justina, jednak dalej czułam się dziwnie.
 Nie wierzę w przypadki, a na tak wielkie miasto,żeby wpaść akurat na niego to musi być... Przeznaczenie? 
Ubrałam swoje bordowe trampki i wyszłam z domu. Zimne powietrze musnęło moją rozgrzaną skórę, przez co potarłam szybko swoje odkryte ramiona. Zakluczyłam drzwi i szybko ruszyłam ulicą w stronę parku. Ludzie przechodzili obok mnie spokojnie, byli zajęci swoimi sprawami i problemami.
Ja miałam jeden wielki mętlik w głowie, nie wiedziałam, co robić i myśleć. Przez to, że nienawidziłam czekać chciałam znaleźć Justina i krzyknąć mu prosto w twarz, żeby zrobił to, co ma w planach, bo mam dosyć tej głupiej gry.
Mogłam udawać silną, ale taka nie byłam i bałam się rozmowy z Luke'iem, który czekał na mnie w tym parku. Jeśli to w ogóle on.
Ziewnęłam jeszcze trochę zaspana i skręciłam, z daleka już widziałam wielki park. Była taka sama pogoda jak wcześniej, a może nawet i gorsza. Padał deszcz i okropnie wiało, co sprawiło, że moja ulubiona bluza była już wilgotna. Weszłam do parku i zaśmiałam się do siebie.
Jak ja mam niby tu kogoś znaleźć? To miejsce jest tak duże, że można się tu zgubić.
Rozglądnęłam się, ale nikogo nie było w pobliżu. Usiadłam, więc bezradnie na ławce i westchnęłam cicho.
Na kogo ja w ogóle czekam?-zadałam sobie to pytanie i już po kilku sekundach poczułam, że ktoś siada obok mnie.


~*~

Cześć kochani!
Z góry chcę was przeprosić i wyjaśnić, bo rozdział dodaje z większą przerwą niż zwykle, ale to tylko dlatego, że nie ma mnie w domu i ciężko było napisać mi coś u kogoś. Mam nadzieję, że zrozumiecie, bo naprawdę chciałam i przykro mi, że tak długo mnie tutaj nie było :(
Jednak jest też dobra wiadomość! Mam dużo pomysłów na nowe rozdziały i już dużo więcej czasu, więc proszę KOMENTUJCIE, a ja będę miała też więcej motywacji i chęci :)

Bardzo was kocham i dziękuje za wszystko!

-Obserwujcie bloga
-Polecajcie znajomym
-Rozsyłajcie go na twitterze
-KOMENTUJCIE

Jeśli pod tym rozdziałem pobijecie ilość komentarzy (a wiem, że stać was na to, bo mam najlepszych czytelników na świecie) to kolejny rozdział będzie długi i będzie chociaż połowa z perspektywy Justina!

czwartek, 17 lipca 2014

6. Don't do it to me.



Bardzo ważna notka pod rozdziałem, przeczytaj i skomentuj proszę!

Justin's POV:


Wracałem z mieszkania Alexis, to była długa noc. Ta dziewczyna jest szalona, ale nic poza tym. Rozglądałem się, żeby znaleźć alejkę, w której zaparkowałem swój samochód. Musiałem przepychać się przez ludzi, bo Nowy York jak zwykle tętnił życiem. Kiedy już skręcałem w mniej zatłoczoną uliczkę jakaś dziewczyna na mnie wpadła. Albo ja na nią.
Uderzyła głową o moją klatkę piersiową, bo byłem od niej dużo wyższy. Miała kaptur, więc nie widziałem jej twarzy. Schyliliśmy się w tym samym czasie po klucze, które mi wypadły. Mokre kosmyki jej brązowych włosów padały na jej twarz, której dalej nie widziałem. Dopiero kiedy nasze dłonie się dotknęły, a ona szepnęła cicho "przepraszam" to podniosła głowę. Tego się kurwa nie spodziewałem.
Jej oczy od razu pociemniały i wyglądała na wystraszaną. Czyli wiedziała kim jestem.
Trwaliśmy tak chwilę patrząc na siebie. To było inne. Nie wiem nawet jak to nazwać i opisać. Ona patrzyła mi prosto w oczy, a ja zamiast się otrząsnąć i odejść, bo była moją konkurencją to podziwiałem jak piękna była. Nie, Bieber, ona Ci się nie podoba. Trzymaj się planu. Powtarzał głos w mojej głowie. 
Dziewczyna podniosła się po chwili i ominęła mnie znacząco. Szybkim krokiem szła gdzieś przed siebie. Chciałem zawrócić i pójść za nią z czystej ciekawości, ale nie mogłem. Teraz ważniejszy był Ryan i nasz plan. 
Wsiadłem do samochodu i zastanawiałem się czy go zauważyła. Lepiej dla niej, jeśli nie.
Jeśli jest mądrą dziewczynką to poskłada sobie to wszystko w całość i będzie wiedziała, że moje auto to te, co wczoraj pędziło prosto na nią jak szalone. Mam jednak nadzieję, że jest głupia. Ale za to jaka gorąca. Zamknij się, Bieber. Upomniał mnie głos w mojej głowie, więc się otrząsnąłem. 
Włożyłem kluczyki do stacyjki, odpaliłem samochód i ruszyłem z piskiem opon na bardziej ruchliwe ulice tego miasta.
Ugh.
Były korki, ale to nic, czego bym tutaj wcześniej nie widział. Otworzyłem okno i z prawej kieszeni swoich jeansów wyciągnąłem paczkę fajek. Wychyliłem głowę, żeby zobaczyć jak dużo było przede mną samochodów. Będę tu stał godzinę. 
Zaciągnąłem się i odchyliłem głowę do tyłu, żeby wypuścić powoli dym. Oblizałem usta i spojrzałem na swój telefon, na którym wyświetliła się wiadomość.

Wiadomość od: Alexis:
Było cudownie, kiedy znowu wpadniesz?

wysłano: 13:40

Parsknąłem głośno śmiechem, co ona sobie w ogóle myślała. Czy ona kiedyś zrozumie, że to tylko seks? Dla mnie to nic nie znaczy, nie szukam sobie dziewczyny. Jednak muszę przyznać, że jak Alexis walczy o mnie to jest to całkiem seksowne. Możecie myśleć, że jestem dupkiem, ale... Dobra, jestem dupkiem. Ale jakoś z tym żyje i nie przeszkadza mi to, więc nie wiem w czym problem. Na świecie jest za dużo seksownych kobiet. Nie mogę skupiać się tylko na jednej, prawda? Podoba mi się takie życie. Pieniądze, imprezy, dziewczyny to wszystko, co znam. Jako szesnastolatek wkręciłem się w życie w podziemiu. Ja i Ryan znamy się od dziecka. Zawsze razem tańczyliśmy i powtarzaliśmy sobie, że będziemy najlepsi. Dlatego teraz jadę do niego, bo musimy pogadać o czymś naprawdę ważnym.


**


Stałem w tych korkach jakąś godzinę. Byłem wkurwiony, ale chociaż miałem chwilę dla siebie i w spokoju mogłem przemyśleć kilka rzeczy. 
Schowałem kluczyki od samochodu do kieszeni i bez pukania wszedłem do mieszkania Ryan'a.
-Siema, sorry, że tak długo, ale były korki.- powiedziałem szybko i opadłem na czarną kanapę.
-Jasne, powiedz mi coś, czego nie wiem.- zaśmiał się i zerknął na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-No dawaj, przecież widzę, że nie możesz wytrzymać.- zaśmiałem się. -Mów, co wymyśliłeś, stary.- dodałem.
Ryan spojrzał na mnie a jego mina była jak daj-mi-spokój-wcale-nie-jestem-aż-tak-podekscytowany.
Westchnąłem głośno i patrzyłem na niego wyczekująco. Chciałem już znać nasz plan, chciałem wiedzieć jak to załatwimy. Chciałem wiedzieć czy będziemy najlepsi. 
-Grupa taneczna, w której jest ta dziewczyna, którą miałeś trochę omotać i wystraszyć jest naprawdę dobra. Pytałem różnych ludzi w podziemiu i wychodzi na to, że są jednymi z najlepszych. Dobrze mnie znasz, jestem pewny siebie i wierzę w naszą ekipę, ale na to nie możemy sobie pozwolić.- przerwał na chwilę, żeby zaciągnąć się papierosem. -Nie możemy przegrać.- dodał, a w jego oczach widziałem złość. 
Siedziałem dalej w tym samym miejscu już przez kilka dobrych minut. Mimo tego, że byłem z Ryanem w pokoju to i tak siedziałem cicho. Panowała niezręczna cisza, ale musiałem chwilę pomyśleć o tym całym gównie. Wiedziałem o co mu chodziło. Znam go naprawdę dobrze. W tych całych zawodach nie liczy się tak bardzo taniec, tu chodzi o pieniądze i o to, żeby mówili o Twojej ekipie jak najlepiej. Kiedy grupa taneczna wygra taki finał dostaję naprawdę niezłą sumę jeśli chodzi o pieniądze. Przyzwyczaiłem się do bycia zwycięzcą i już nie wiem jak smakuje porażka. Jestem pieprzonym egoistą, ale nie dbam o to. W moim życiu nigdy nie było osoby, która zauważyłaby we mnie dobro. Pewnie dlatego, że ty nie jesteś ani trochę dobry, Bieber. Jęknąłem kiedy ta myśl pojawiła się w mojej głowię. Jebać to.
-Czyli chcesz ich... Wykluczyć?- przerwałem ciszę.
Ryan chwilę zastanawiał się nad tym, co powiedziałem. Kilka razy nawet już otworzył usta, ale od razu rezygnował z tego, co chciał powiedzieć. Wpatrywałem się w niego, a moja twarz nie zdradzała żadnych emocji. Po kilku minutach odpowiedział mi.
-Tak.- powiedział stanowczo, widziałem, że był pewny tych słów. -Chcę zrobić im takie piekło, że albo sami zrezygnują albo nie będą nawet w stanie się tam pojawić. -dodał, a ja aż zamarłem. 
Robiliśmy razem różne szalone i nielegalne rzeczy. Nigdy nie byliśmy normalni, zawsze kręciło nas coś więcej niż tylko pieniądze. Wydaje mi się, że to też chodzi o satysfakcję. Zdaję sobie sprawę, że to dosyć głupie, bo jak można mieć satysfakcję z wygranej, która była nieuczciwa. No widzicie, jakoś można.
-Jasne.- powiedziałem krótko, wstałem i ruszyłem do wyjścia. 
Nie potrzebowałem wiedzieć więcej, rozumieliśmy się bez słów i ja już wiedziałem, co mam robić. Ryan potrafi grać nieczysto, ale wszyscy wiemy kto jest w tym najlepszy. To ja.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem go szybko. Chciałem mieć to całe gówno za sobą. Musiałem zrobić cokolwiek, żeby być bliżej wygranej.
Wiem już od kogo i od czego zacznę.


Katy's POV:



Zsunęłam się po brudnej ścianie jakiegoś budynku i usiadłam na chodniku. W mojej głowie panował jeden wielki bałagan. Naprawdę nie wiedziałam, co o tym myśleć i jak to wszystko sobie poukładać. Justin wsiadł do tego samego samochodu, co wczoraj pędził prosto na mnie i na Luke'a. Możecie mi mówić, że to zwykły przypadek, bo przecież to wielkie miasto i mnóstwo samochodów. Nic jednak nie zmieni mojego zdania. Może znam Justin jeden wieczór, ale jakie to ma znaczenie? Ten chłopak ma duży interes w tym, żeby coś się stało mi i mojej ekipie. On się po prostu boi przegranej. Chcę być pewny tego, że wygra i najwidoczniej jest gotowy zrobić różne popieprzone rzeczy. On albo mnie śledził albo to jakieś przeznaczenie. W całym Nowym Yorku wpadłam akurat na niego. Na kolesia, który jest moją konkurencją. To chore.
Podniosłam się niechętnie z zimnej podłogi i rozglądnęłam się, żeby sprawdzić czy na pewno nie ma go już w pobliżu. Jeszcze tego brakuje, żeby wiedział gdzie mieszkam. Chociaż jakby się tak nad tym zastanowić to on już pewnie nawet wie jak mam na drugie imię. 
Nie oszukujmy się, to wszystko coś znaczy. Mam wrażenie, że on zaplanował sobie wszystko tak, żebym bała się przyjść do podziemia w sobotę. Przyznaję, że trochę mu się udało. Nie wiem na czym stoję i nie wiem do czego jest zdolny, więc po prostu się boje. Jego twarz była wtedy tak blisko mojej, że nawet czułam jego gorący oddech na swojej szyi. Nie miałam pojęcia jak się zachować, byłam w szoku, więc zamarłam. Ostatnią osobą jakiej się spodziewałam był właśnie on. Przypadek?
Wybaczcie, ale raczej nie wierzę w takie chore przypadki.
Odgarnęłam swoje mokre od deszczu włosy do tyłu. Byłam zmęczona i jedyne czego naprawdę potrzebowałam to dobry film i moje łóżko. Chciałam być sama, zapomnieć chodź na chwilę o tych problemach i zasnąć. 
Ruszyłam w stronę swojego mieszkania, kawę, która wcześniej piłam zostawiłam na jakimś murku. Jakoś straciłam na nią ochotę, a przez kogo to chyba wiecie. Miałam jeszcze kilka minut do przejścia. Patrzyłam z ciekawością na ludzi, niektórzy z nich pewnie śpieszyli się na obiad z ważnym klientem, a niektórzy na obiad z kochankiem. To właśnie jest moje miasto. Jest w nim tak dużo ludzi, że możesz wybierać zaczynając od dżentelmena, a kończąc na... Justinie.
Przepraszam, nie wiem jak nazwać kogoś, kto rzuca mnie z całą siłą na ścianę.
Zawsze ciekawiło mnie o czym ludzie myślą i gdzie idą. Zwróciłam uwagę na grupkę dziewczyn przed jakąś restauracją. Siedziały na ławce i śmiały się, były może o dwa lata młodsze ode mnie. Myślałam, że pewnie mają jakiś lunch czy coś, bo jest środek tygodnia. Znając życie po szkole wrócą do domu gdzie czeka na nie kochająca mama z obiadem i z mnóstwem pytań jak minął dzień i co robiły. Ja czegoś takiego nigdy nie miałam.
Odwróciłam wzrok, żeby za długo o tym nie myśleć i wbiegłam po schodach. Szłam szybko korytarzem, byłam zmęczona i zestresowana. Nawet nie sprawdzałam telefonu, moi przyjaciele na pewno się martwią.
Wyciągnęłam iphone'a i go odblokowałam. W drugiej ręce trzymałam klucze, którymi po chwili otworzyłam sprawnie drzwi.

Sześć nieodebranych połączeń od Nicole. Cholera.

Weszłam do środka i od razu jęknęłam, bo stęskniłam się za swoją sypialnią. W moim mieszkaniu zawsze było pusto, ale jednak czułam się tutaj bardzo swobodnie. Rzuciłam się na łóżko i od razu wybrałam numer do swojej przyjaciółki.
Po trzech sygnałach dziewczyna odebrała i usłyszałam jej zmartwiony głos.
-Gdzie jesteś?- spytała od razu, a w tle słyszałam swoich przyjaciół.
-O, cześć, Ciebie też miło słyszeć, tak u mnie wszystko w porządku, a u Ciebie?- zignorowałam jej pytanie i zaśmiałam się, bo nawet nie zaczęła rozmowy od głupiego "hej".
-Katy, nie zmieniaj tematu. -powiedziała ostro. -Jesteś w domu?- spytała Nicole.
-Tak, jestem, mamo.- powiedziałam żartobliwie, żeby nie usłyszała, że mój głos był jakiś inny i że jestem zdołowana.
-Dobrze.- powiedziała z ulgą. -Co będziesz robić?- przeciągnęła "o".
-Odpoczywać, spokojnie, jestem grzeczna i idę się przespać.- odparłam spokojnie i sięgnęłam po swoje dresy.
-O godzinie 15 ty idziesz spać?- zaśmiała się. -Moja krew.-dodała.
-Dobra cześć, pozdrów wszystkich.- pożegnałam się i nawet nie czekałam na jej odpowiedzi, po prostu się rozłączyłam. 
Chcę teraz być sama.
Ubrałam swoje szare dresy i czarną bokserkę. Położyłam się wygodnie na swoim łóżku i westchnęłam. Mogłam naprawdę się starać o tym nie myśleć, ale to i tak nie wychodziło. Jakoś po prostu się nie dało. Justin był tajemniczy, niebezpieczny, ale było w nim coś, co mi się podobało. Nie, Katy, gadasz głupoty. Nic Ci się w nim nie podoba, zapamiętaj. Upomniałam samą siebie i przemyślałam to. Nie mogłam przestać o nim myśleć, nie wiedziałam, co będzie dalej. Przypominałam sobie dokładnie to jak na siebie wpadliśmy. Jego karmelowe oczy,  od których nie mogłam oderwać wzroku. Cudowne włosy, które były w takim seksownym nieładzie, dokładnie jak po seksie. To akurat bardzo możliwe, bo ma chyba dziewczynę. No i oczywiście jego usta, delikatnie różowe i na moich oczach oblizał je w taki niezręczny, ale jednak seksowny sposób. Sama do teraz nie wiem, jak mi się udało otrząsnąć i odejść od niego. W głębi duszy chciałam tam stać i wpatrywać się w niego. Był gorący.
Jednak nie dla mnie. Nie znałam go, nie wiedziałam jaki jest i nasza znajomość nie miała żadnego sensu, bo on najwidoczniej chciał czegoś złego dla mnie. Z resztą mówię tylko o jego wyglądzie, bo nie ma, co oszukiwać. Jest przystojny i to bardzo.
Wzięłam głęboki oddech i położyłam się na plecach, wpatrywałam się bezradnie w sufit i po chwili zasnęłam.


-Nie wydaje mi się, żeby była taka mądra.-powiedział trochę znajomy mi głos.
Podniosłam się na łokciach i rozglądnęłam się po pokoju, ale nikogo nie było w pobliżu.
 Słyszałam jednak coraz głośniej czyjeś kroki.
-Jasne, załatwię to.- powiedział cicho do telefonu i wszedł do pokoju. Wtedy już wiedziałam kim był.
Odwróciłam szybko wzrok i zainteresowałam się swoimi paznokciami. Justin usiadł koło mnie na łóżku i mocno złapał mój podbródek. Próbowałam dalej unikać z nim kontaktu wzrokowego, ale on tylko robił się bardziej wściekły, wiec spojrzałam w jego oczy. Były ciemne, wcześniej kiedy je widziałam były jaśniejsze.
-Dobrze się spało? -powiedział, a na jego twarzy pojawił się taki głupi uśmieszek.
-Gdzie ja jestem?- spytałam wystraszona i jeszcze raz rozglądnęłam się po pokoju.
-Tutaj gdzie twoje miejsce. Posiedzisz sobie tu do niedzieli, no chyba, że wolisz zostać na dłużej.-powiedział ochrypłym głosem i ściągnął moje ramiączko od stanika. 
Po moich policzkach spłynęły łzy, nie wiedziałam nawet jak się bronić.
-Gdzie oni są?- spytałam i przesunęłam się trochę do tyłu, żeby mnie nie dotykał.
-Kto?- odpowiedział szybko.
-Moi przyjaciele.- odparłam a on zaśmiał się bez humoru i przeczesał dłonią swoje idealne włosy.
Justin wstał z łózka i pochylił się nade mną przez, co zadrżałam. Jego wargi musnęły moje ucho, więc starałam się uspokoić i wyrównać oddech.
-Dowiesz się w niedziele.-powiedział spokojnie i ruszył w stronę drzwi. 
Chciał mnie tu zamknąć? 
-Nie!- krzyknęłam za nim.-Chcę wiedzieć teraz!- podniosłam się z łóżka i pobiegłam za nim.
-Jesteś najmłodsza w zespole, oni nie ruszą się nigdzie bez Ciebie, to pieprzeni tchórze. Zaczęli już Cię szukać po godzinie twojego zaginięcia.- zrobił cudzysłów na to ostatnie słowo i ledwo powstrzymał śmiech.
-Jesteś chory.- splunęłam mu w twarz
-Lepiej uważaj na to, co mówisz i robisz, shawty.-syknął i przywarł mnie do ściany.
Zacisnęłam mocno pięść i uderzyłam go jak najmocniej potrafiłam w brzuch. To było beznadziejne, ale chciałam się jakoś obronić.
-Nie powinnaś tego robić.- powiedział ostrym tonem i złapał mnie za nadgarstki. Ciągnął mnie jakimś ciemnym korytarzem. Było zimno i naprawdę się bałam. 
-Chcę wracać...-powiedziałam bardzo cicho, kiedy Justin wepchnął mnie do jakiegoś ciemnego pokoju.


Usłyszałam jakąś muzykę, która trochę mnie dekoncentrowała, więc starałam się dowiedzieć skąd dochodzi ten denerwujący dźwięk. Wyszło na to, że otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leże na swoim łóżku w sypialni. Całe szczęście.
To był tylko zły sen, uspokój się Katy.


~*~


Nareszcie 6, jupiii! 


Na początku chcę wam podziękować i poprosić o komentowanie, jesteście cudowni, ale proszę, zostawcie po sobie ślad!

Tak jak obiecałam są w tym rozdziale niespodzianki i też coś poza rozdziałem, nie wiem czy wam się to spodoba, ale oki

NIESPODZIANKI:


1. Niespodzianka to początek rozdziału z perspektywy Justina, chciałam was zapoznać z jego myślami później, ale myślę, że się ucieszyliście, że jest to w tym rozdziale.


2. NIESPODZIANKA: KLIK


3. Niespodzianka KLIK zostawiajcie komentarze!


4. Tutaj macie twittera, którego założyłam specjalnie dla was, tam możecie mnie pytać o różne rzeczy, dawajcie follow! KLIK


To tyle w sumie, mam nadzieję, że obejrzycie zwiastun i napiszecie mi tu w komentarzu, co myślicie :)
Bardzo wam dziękuję za wszystko, ja wam zrobiłam trochę tych małych niespodzianek, więc liczę teraz na was!


Wiem, że jest was dużo więcej niż komentarzy, więc proszę, zostaw chociaż komentarz "czytam".

Kocham was, piszcie, co myślicie i co wam się najbardziej podobało+ 

JAK WAM SIĘ PODOBA PERSPEKTYWA JUSTINA? 













niedziela, 13 lipca 2014

5. I’d like to be everything you want.



Katy's POV:



~flashback~

-Jest coś jeszcze... -przerwał ciszę Jake. -Justin przyglądał się jakoś szczególnie Katy. -powiedział, a po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

~end of flashback~

Siedziałam sama na łóżku, oparta o ścianę i otulona puszystą pościelą, którą przygotował dla mnie Jake. Po naszej rozmowie, która nie daję mi spokoju już przez kilka godzin, każdy poszedł spać. Jutro z rana chłopaki odwiozą mnie do domu, ale szczerze? Sama nie wiem, co będzie dalej. To, co powiedział Jake... naprawdę mnie męczy. Nigdy nie byłam szczęśliwa, zawsze miałam w tym pieprzonym życiu pod górkę i kiedy zaczęło się jakoś układać... pojawił się Justin, którego już chyba znacie. Mam cholerną gęsią skórkę, kiedy tylko o nim myślę. Nie wiem czego on chcę i co ja mu zrobiłam, ale wiem jedno. On jest niebezpieczny.
Wszystko wskazuję, że to on lub jego ekipa jechała tym samochodem. To popierdolone.
Piłam powoli gorącą herbatę myśląc o tym wszystkim. Światło księżyca padało przez okno, co dawało mroczny klimat taki jak moje myśli. Przypominałam sobie dokładnie cały wieczór w podziemiu, myślałam o tym, co Justin miał na myśli zatrzymując mnie w tym korytarzu. Nie znałam jego dokładnych intencji, ale nawet głupi by się domyślił, że to było ostrzeżenie. Szatyn powiedział wtedy, że go poznam i wątpię, że chodziło mu o coś dobrego. No proszę was, ale kto zaczyna znajomość od uderzenia o ścianę? 
Spojrzałam na swoje nadgarstki, które przypominały mi o mojej przeszłości i o tym jak bardzo zastałam skrzywdzona. Nie chcę o tym nawet myśleć.
Zawsze chciałam mieć osobę, dla której byłabym najważniejsza, tylko ja, nikt inny. Wiem, że Luke jest we mnie zakochany i naprawdę nie jedna dziewczyna chciałaby mieć takiego chłopaka, ale zrozumcie mnie. Ja nie odwzajemniam jego uczuć, a nie da się zakochać na siłę. 
Patrzyłam bezsensownie w jakiś punkt, a w mojej głowie panował jeden wielki bałagan. Nie miałam pojęcia czy powiedzieć swoim przyjaciołom o tym, że ja już rozmawiałam z Justinem. Bałam się po prostu ich reakcji.
To wszystko nie jest takie proste jak się wydaję. Chciałam już kiedyś zakończyć to całe gówno z podziemiem, bo to mnie wykańczało, ale było już za późno. Zawsze ja i moja ekipa byliśmy narażeni na jakieś niebezpieczeństwo, ale nigdy nie działy się takie rzeczy jak teraz. Ten pędzący na nas samochód, moja rozmowa z Justinem, sposób w jaki mi się przyglądał.. Sama nie wiedziałam, co myśleć. Tego było za wiele, więc ciężko się było uspokoić i jakoś ogarnąć. W takich momentach byłam słaba. Zawsze chciałam mieć na wszystko odpowiedź, ale jak pojawił się Justin to sprawy wydają się trudne i skomplikowane. To znak, że kłopoty to jego drugie imię.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nienawidziłam płakać, wstydziłam się do tego przyznać przed samą sobą. Odrzucałam od siebie myśl, że jestem słaba. Ale tak właśnie było..
-Katy, kretynko, nie płacz..- szepnęłam cicho do siebie, a mój szloch wypełnij ten mały, ale przytulny pokój. Nie wiem, czy mnie rozumiecie, ale czułam się bezsilna i to mnie strasznie niszczyło. Nigdy nie byłam dobra w radzeniu sobie z własnymi problemami i słabościami, to zawsze ze mną wygrywało. Niestety, kurwa.
Sięgnęłam po swojego iphone'a i słuchawki. Kiedy puściłam muzykę, rozluźniłam się trochę i otarłam wierzchem dłoni swój słony od łez policzek. 
-Nie możesz płakać, to nic Ci nie da.- powiedziałam znowu do siebie już trochę pewniej, jakbym wierzyła w siłę tych słów.
Skupiłam się tylko na słowach piosenki, która na chwilę pozwoliła mi zapomnieć. Muzyka tak jakoś na mnie działała.

I knew you were trouble you walked in 

So shame on me now

 Flew me to places I's never been

 So you put me down, oh


Słuchałam jeszcze kilku piosenek, ale wszystkie po jakimś czasie zaczęły mnie dołować, więc wpatrywałam się tylko tępo w sufit. Tylko ja i kompletna cisza.
To żenujące, że ja sama nie potrafię nawet rozgryźć własnych myśli. Potrzebowałam jakiegoś odpoczynku i chwili na zastanowienie się, bo kiedy miałam mało czasu- podejmowałam złe decyzje. Teraz musiałam wybrać, czy powiem swoim przyjaciołom o Justinie i o tym, co mi powiedział, czy zostanę z tym kompletnie sama. Żeby to tylko było takie proste...
Położyłam się wygodnie, głowę ułożyłam na miękkiej poduszce, która pachniała bodajże praniem. Jake jest wrażliwym facetem i najwidoczniej dba o porządek w swoim mieszkaniu.
Zamknęłam swoje brązowe oczy z myślą o tym wszystkim. Pytania aż szumiały w moje głowie, co trochę utrudniało mi zaśnięcie. Westchnęłam kilka razy, bo było mi niewygodnie, ale kiedy znalazłam się w odpowiedniej pozycji, moje ciało ogarnął sen, którego bardzo potrzebowałam.


**


Otworzyłam oczy, bo obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez małe okno. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale niestety bez skutku. Ziewnęłam leniwie i potarłam swoje zaspane oczy. Śniło mi się coś dziwnego. Dokładniej to korytarz i tylko jedne drzwi. Nie wiedziałam, co to znaczy.
Zostawiłam temat snu i pościeliłam ładnie łóżko. Z kuchni dobiegał hałas, więc domyśliłam się, że reszta już wstała. Ponownie ziewnęłam leniwie i sięgnęłam po swój telefon. 



Wiadomość od: Luke:
Katy, nie mogę spać, co robisz?

wysłano: 3:43


Czyli on też nie mógł spać? Męczyło go to wszystko tak samo jak mnie? 
Nie widziałam tego sms'a w nocy, bo miałam wyciszony telefon.
 Podniosłam się niechętnie z łóżka i ruszyłam szybko do łazienki, żeby reszta mnie nie widziała.
Przemyłam twarz i umyłam zęby. Spoglądałam na swoje odbicie w lustrze szukając czegoś innego. To tak jakbym myślała, że się zmieniłam od ostatniego wieczoru. Tak wiem, to dziwnie, ale tak się właśnie czułam.
To pewnie dla tego, że tak dużo myślałam o tym wszystkim. Byłam już zmęczona tymi wszystkimi pytaniami i rozmyśleniami, co będzie wkrótce.
Związałam swoje brązowe włosy w niechlujnego koka i ruszyłam w stronę kuchni. Na blacie siedziała Lily, a obok niej stał Jake. Wyglądali jakby ze sobą flirtowali, co mnie trochę zdziwiło. Lily zawsze się rumieniła kiedy była o nim mowa, ale Jake ciągle ją odpychał. Bał się, że ktoś go zrani tak jak kiedyś. Coś iskrzy między tą dwójką? 
-Dzień dobry.- powiedziałam z prawie niezauważalnym uśmiechem.
-Cześć.- odpowiedzieli w tym samym czasie, a po ich minach mogłam wywnioskować, że trochę się zmieszali, że ich "przyłapałam".
-Reszta śpi?- spytałam przerywając tą niezręczną ciszę i nalałam sobie soku pomarańczowego. Wzięłam dużego łyka i zanim uzyskałam od nich odpowiedz w kuchni pojawił się Luke.
-Cześć wam, co jemy?- posłał mi swój łobuzerski uśmiech i potarł leniwie swoje senne oczy.
-Bierz, co tylko chcesz.- wzruszył obojętnie ramionami Jake.
Przepchnęłam się i stanęłam przed Luke'iem, żeby wyciągnąć z szafki płatki, a następnie z lodówki mleko. To było chyba coś, co mogłam jeść zawsze na śniadanie. Uszykowałam sobie jedzenie, a Luke tylko jęknął, bo najwidoczniej rozproszyło go to, że stałam chwile temu dosłownie przed nim.
Jadłam w ciszy swoje płatki i byłam kompletnie odcięta, nawet nie wiedziałam o czym rozmawiają. Wiedziałam, że nie potrafiłam nawet na chwilę odrzucić Justina gdzieś w głąb swoich wszystkich myśli. W kółko w mojej głowie padały pytania. Co on zrobi? Jak to się wszystko potoczy? Czy coś nam się stanie?
-Katy, ile razy można mówić.- powiedziała lekko zirytowana Lily.
-Przepraszam, zamyśliłam się.- posłałam jej przepraszający uśmiech i już po chwili pożałowałam, że się odezwałam.
-O czym tak myślisz?- spytał Luke. On zdecydowanie przesadza, bo chciałby zawsze wiedzieć gdzie jestem, co robię i na dodatek o czym myślę. To moja pieprzona sprawa.
-O niczym ważnym.- rzuciłam to, co mi pierwsze przyszło do głowy i kończyłam swoje śniadanie. 
Luke tylko mruknął jakby rozumiał, ale tak naprawdę zerkał ciągle na mnie podejrzliwie. Wiedziałam, że męczy go to, co się dzieje teraz w mojej głowie, ale bez przesady. Nie będę się z nikim dzieliła swoimi myślami.
-Jesteśmy. - powiedział Mike, który wszedł do kuchni z Nicole.
-Hej, gdzie byliście?- mruknęłam i spojrzałam w ich stronę. Poważnie tylko ja tak długo spałam, że nie wiem, co się dzieję?
-Byliśmy na stacji obok po fajki i to w sumie tyle.- odpowiedziała mi Nicole siadając na kanapie.
-To dobrze, bo chcę mi się palić.- mruknęłam siadając obok i wzięłam od dziewczyny papierosa.
Odpaliłam i pierwszy buch przyprawił mnie o nieprzyjemny dreszcz. Przypomniałam sobie, że chciałam zapalić w klubie, ale Justin mnie powstrzymał w korytarzu, a potem zawróciłam przerażona.
Cholera, znowu o nim myślę.
Zaciągałam się mocno przez, co otrzymałam pytające spojrzenie od Jake'a.
-Coś nie tak?- zapytał mnie zdezorientowany, bo najwidoczniej zauważył, że zachowuję się nienaturalnie. 
-Oprócz tego, że jakiś idiota szykuję jakieś gówno dla mnie i moich przyjaciół, a do tego przyglądał mi się jak pieprzony kretyn w podziemiu?- zrobiłam pauzę, żeby wszyscy dobrze zrozumieli, co właśnie czułam. -Wszystko zajebiście.- burknęłam.
Jake wypuścił głośno powietrze, najwidoczniej nie spodziewał się tak szybkiej odpowiedzi. Nie miałam zamiaru owijać w bawełnę. Nie jeśli chodzi o Justina. 
-Dobra, ale nie zachowujmy się jakby ten cały Justin był jakimś mordercą.- wtrącił się Luke, a ja tylko westchnęłam. Żebyś tylko wiedział...
Zamknęłam się w odpowiednim momencie, nie chciałam powiedzieć czegoś, przez co zadawaliby mi niepotrzebne pytania. Wolałam, żeby nic nie wiedzieli, więc przemilczałam to, co powiedział.
Sama dokładniej nie wiedziałam do czego był zdolny, ale wiedziałam, że był agresywny. Doświadczyłam tego na własnej skórze.
-Co macie zamiar do cholery robić?- przerwałam ciszę. -Siedzieć tutaj w zamknięciu? Nie dzięki, ja nie chcę się już ukrywać.- dodałam, a słowa z moich ust wyszły niczym jad.
Patrzyli na mnie zdziwieni, przez co panowała niezręczna cisza. To nie tak, że nie chciałam tutaj z nimi być, ja po prostu nie widziałam sensu w takim chowaniu się. Będzie, co ma być.
-Chcę po prostu wrócić do swojego mieszkania, bo nie ma sensu tutaj teraz siedzieć. Jak to niby chcecie zrobić? Następna bitwa na taniec za sześć dni, więc zamkniemy się tutaj? To nie ma sensu. Róbcie co chcecie, ja wychodzę.- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
Kiedy ubierałam buty usłyszałam jak Nicole uspokaja i powstrzymuję Luke'a, który pewnie chciał mnie zatrzymać. Wiem, że nie powinnam się tak zachowywać, ale chciałam już być sama. Musiałam sobie to wszystko poukładać, a oni sami mówili, że to tylko jedna noc, bo musieliśmy pilnie pogadać. Pogadaliśmy? Tak, więc wracam do siebie.
Zatrzymałam się na chodniku i moją uwagę przykuła kłótnia mężczyzny i jakiejś kobiety, która robiła mu o coś awanturę. Dobrze zbudowany brunet złapał ją gwałtownie za nadgarstki i przyciągnął do siebie, więc szybko odwróciłam wzrok. Jake mówił mi kiedyś, że na tej dzielnicy dzieją się różne chore rzeczy, ale lepiej  nie zwracać na nie uwagi, bo może stać się coś Tobie i twoim bliskim.. Dlatego ruszyłam szybko w stronę taksówki, która zatrzymała się kilka metrów ode mnie. To nie tak, że nie chciałam tej kobiecie pomóc, po prostu nie mogłam..
Taksówkarz podczas jazdy zerkał na mnie niepewnie. Byłam zamyślona, ale czułam na sobie jego intensywne spojrzenie. Może zastanawiał się czemu mam na sobie męskie ciuchy. Nieważne.
Jechaliśmy naprawdę długo, ale nie ma się, co dziwić, Nowy York to takie miasto i da się do tego przyzwyczaić. 
Stukałam swoimi długimi paznokciami w odkryte kolano. Ludzie pędzili po mieście z teczkami, wyglądało to jakby naprawdę wszystkim się gdzieś śpieszyło, a ja chciałam, żeby czas stanął w miejscu. Nie chciałam myśleć o tym, co będzie w sobotę w podziemiu, nie chciałam myśleć, co będzie z Justinem. Nie chciałam. Ale ciągle myślałam.
Zapłaciłam mężczyźnie i zatrzasnęłam za sobą mocno drzwi. Była brzydka pogoda, a na chodniku gdzieniegdzie były kałuże, które omijałam, żeby nie przemoczyć swoich trampek. Byłam już prawię przy mieszkaniu, ale pomyślałam, że wypiłabym dobrą kawę. A gdzie jest najlepsza?
Odgarnęłam na prawą stronę włosy i skręciłam w alejkę, gdzie znajdował się starbucks, który uwielbiam. Otworzyłam drzwi i od razu poczułam zapach kawy, na którą naprawdę miałam ochotę. Stanęłam cierpliwie w kolejce i rozglądnęłam się po zatłoczonym pomieszczeniu. Ludzie siedzieli, śmiali się, a niektórzy pracowali nad czymś na swoich laptopach, a ja? 
A ja zadręczałam się tym całym gównem, chyba zaczynam się do tego przyzwyczajać. 
Zamówiłam swoją ulubioną kawę i przyglądałam się chłopakowi, który trzymał marker.
-Jak masz na imię?- posłał mi uśmiech.
-Katy.- powiedziałam szybko i również odwzajemniłam gest.
Chłopak napisał moje imię na kubku i podał mi go do ręki.
-Najlepsza kawa dla najpiękniejszej dziewczyny.-uśmiechnął się łobuzersko i posłał mi oczko. Przewróciłam oczami na ten kiepski tekst na podryw. Poważnie? Będę podrywana nawet przy kasie? 
Zaśmiałam się cicho do siebie i wyszłam na świeże powietrze. Chmury były ciemne i już lekko kropiło, więc przyśpieszyłam i mijałam ludzi, żeby jak najszybciej dojść do swojego mieszkania. Wpatrywałam się zamyślona w ziemię, żeby nikogo nie nadepnąć. Zadrżałam kiedy zawiał mocno wiatr i wzięłam mały łyk kawy. Zawsze smakuje tak dobrze.
Czułam się jakoś inaczej. Nie potrafiłam opisać tego, co czułam i jak bardzo bałam się spotkania Justina w sobotę. Nie mogłam od niego uciec,  ja i moi przyjaciele mamy się stawić w podziemiu równo o 22 w sobotę i nic nie mogło tego zmienić. Nic.
Przebiegłam szybko przez ulicę i usłyszałam za sobą kilka trąbień samochodów. Ups.
Założyłam kaptur i spuściłam głowę dalej przepychając się przez ludzi na chodniku, kiedy skręciłam w mniej zatłoczoną alejkę wpadłam na kogoś.
Nie podnosząc nawet głowy schyliłam się razem z chłopakiem po kluczę, które mu wypadły.
-Przepraszam..-szepnęłam cicho trochę zmieszana i nasze ręce dotknęły się kiedy sięgaliśmy po klucze od samochodu.
Podniosłam niepewnie głowę i spojrzałam na niego. Jego włosy były w nieładzie, miał założony na głowie kaptur od szarej bluzy. W jego oczach było coś, czego naprawdę nie potrafiłam odczytać. Chłopak oblizał powoli wargi, kiedy zobaczył jak przegryzałam swoje w nerwach. Podniosłam się i otrzepałam szybkim ruchem bluzę, która dotknęła brudnego chodnika kiedy trwaliśmy tak chwilę patrząc na siebie. Bez słowa ominęłam go i szybkim krokiem szłam ulicą, żeby być jak najdalej. Po jakiejś minucie się odwróciłam. Chłopak wsiadał do samochodu. Do tego samego samochodu, co jechał prosto na mnie i na Luke'a. 
-Cholera.- warknęłam sama do siebie i schowałam twarz w dłoniach po czym oparłam się o ścianę jakiegoś budynku.
W całym Nowym Yorku musiałam wpaść akurat na niego? Naprawdę, akurat na Justina? 



~*~

Nareszcie 5 rozdział, juuuhu!
Nawet nie wiecie jak się ciesze z tego rozdziału. Jesteśmy coraz bliżej czegoś na co tak czekam, ale muszę was potrzymać w niepewności!
Wydaje mi się, że dowiecie się o czym mówię w 6/7 rozdziale, ale to też zależy od tego jak bardzo chcecie tą niespodziankę, co chcę przeczytać właśnie w komentarzach pod tym rozdziałem!
Jestem trochę zawiedziona jeśli chodzi o ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Przyznam, że jest mi z tego powodu przykro, bo wiem, że jest was więcej.
Proszę zostawiajcie komentarze, bo to DLA WAS to piszę i chcę, żeby to WAM się podobało. Skąd mam wiedzieć czy rozdział wam się podoba skoro mi tego nie napiszecie w komentarzu?

MAM DLA WAS 2 NIESPODZIANKI, KTÓRE CHCĘ ZROBIĆ, ALE TO NAPRAWDĘ ZALEŻY TYLKO I WYŁĄCZNIE OD WAS I OD TEGO JAK DUŻO BĘDZIE TUTAJ KOMENTARZY!

Liczę na was, naprawdę. Dziękuję za wszystko! Kocham Was!


ZAPRASZAM NA TWITTERA, NA KTÓRYM BĘDĘ TWEETOWAĆ JUŻ ZA KILKA DNI O WSZYSTKIM, CO DOTYCZY TEGO FF! DAWAJCIE FOLLOW, DAM FBACKI! xx
KLIK


PS. Piszcie, co najbardziej wam się podobało w tym rozdziale i czy myślicie, że pomiędzy Jake'iem, a Lily coś iskrzy?

wtorek, 8 lipca 2014

4. Baby take a chance or you’ll never ever know.


BARDZO WAŻNE, PROSZĘ PRZECZYTAJ!
od autorki: Przepraszam, że piszę to tutaj, ale mam wam coś bardzo ważnego do przekazania.
Po pierwsze zaglądnijcie do zakładki 'Bohaterowie' myślę, że fajnie będzie jak zapoznacie się trochę z postaciami, opisałam ich całkiem szczegółowo.
Po drugie to stworzyłam konto na twitterze: KILK , żeby z wami tam pisać, możecie się mnie tam pytać kiedy nowy rozdział, będę również tam dodawać jakieś zdjęcia i oczywiście będę was informować o różnych rzeczach, WIĘC DAJCIE MI FOLLOW NA TYM KONCIE (Jeśli chcesz być informowany o rozdziałach to podaj swojego twittera/aska w zakładce 'informowani')
Po trzecie to jest ostatni rozdział, który jest taki krótki. Od 5 rozdziału postaram się, żeby były dłuższe i żeby oczywiście pojawiały się szybciej, ale to zależy też od was.

Dziękuje, że to przeczytaliście, miłego czytania rozdziału i pamiętaj o komentarzu!






Katy's POV:


-Co jest do cholery...- powiedziałam głośno po czym poczułam na swoim ramieniu silną dłoń, która przyciągnęła mnie w swoją stronę.
Poczułam nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł przez całe moje ciało. Na samą myśl kto to był i co może mi zrobić, aż zrobiło mi się słabo. Silne dłonie ciągnęły mnie w jakimś kierunku, a ja kompletnie nie wiedziałam gdzie idę. Nogi same się pode mną uginały, poczułam kropelki potu na swoim czole przez te nerwy, z którymi tak bardzo sobie nie potrafiłam radzić. Kilka razy syknęłam z bólu, kiedy chłopak Domyśliłam się, że to chłopak przez siłę, którą miał zacisnął rękę na moim nadgarstku i ramieniu. Strach w tamtym momencie ogarnął mnie całą, nie wiedziałam, co się dzieje. Ja nic nigdy kurwa nie wiem. Jęknęłam kiedy zderzyłam się z kimś głową. Chaos, który nastąpił po zgaszeniu świateł w pomieszczeniu  powodował, że jeszcze bardziej się bałam. Wszyscy przeklinali i wydaje mi się, że doszło do kilku bójek. Nawet to, że było ciemno nie powstrzymało tych idiotów od agresji. 
Chłopak prowadził mnie stanowczo w jakimś kierunku, trochę już znałam podziemie, więc domyślałam się, że chcę mnie wyprowadzić tylnym wyjściem. Cholera.
W mojej głowie panował totalny mętlik. Ja i moi przyjaciele, zespół Justina i jakiegoś innego chłopaka, którego nie znałam- przeszliśmy dalej. Rozumiecie to? 
Ja i Justin w jednej kategorii, będziemy za równy tydzień walczyć o ten sam puchar. Pieniądze, które dostanie wygrana grupa taneczna to naprawdę poważna sprawa i wiecie co? Sama już nie wiedziałam, co jest gorsze. To, że prowadzi mnie jakiś nieznajomy, czy to, że może się stać coś mi oraz mojej ekipie Jeśli oczywiście przeżyje ten wieczór i nikt nie wyrzuci moich zwłok do rzeki bo ktoś będzie chciał nas wykluczyć z zawodów, żeby mieć większe szanse na wygraną. Możecie mi wierzyć lub nie, ale chciwość ludzi w podziemiu to coś, co przyprawia mnie o dreszcze. Ludzie tutaj są nieobliczalni i kiedy tylko będę mogła to ucieknę z tego gówna.
Ujrzałam światło na końcu korytarza, teraz ramię chłopaka spoczywało na mojej talii. Poczułam się trochę, hm, bezpieczniej? Wiedziałam, że to chore, bo nie miałam pojęcia kim był tajemniczy mężczyzna, ale jednak sposób w jaki mnie obejmował był taki stanowczy i opiekuńczy. 
Tak, to dziwne.
Zbliżaliśmy się już do wyjścia z tego pieprzonego pomieszczenia, wiedziałam, że zaraz wyjdziemy na dwór bo wiatr muskał moją rozgrzaną skórę. Przegryzałam nerwowo wargę, na której po jakimś czasie pojawiła się krew. Chłopak przyśpieszył, dosłownie ciągnął mnie za sobą, bo ja już sama nie miałam tyle siły. Robiło mi się naprawdę słabo. Ten stres i to wszystko, co wydarzyło się tego wieczoru...
To mnie wykończyło.
Drzwi się otworzyły, a ja od razu zadrżałam, było cholernie zimno. Obróciłam się w stronę chłopaka, który zabrał już ręce. Było ciemno, jednak mogłam zobaczyć mniej więcej kim on był.
Cholera.
Tego się naprawdę nie spodziewałam, myślałam o najgorszych rzeczach, a tu co? Ja pierdole.
-Do cholery, co to miało być?- warknęłam.
-Shhh- uciszył mnie. -Chodź do samochodu.- dodał i złapał mnie mocno za łokieć prowadząc do auta.
-Luke, wiesz jak ja się przestraszyłam...- powiedziałam dalej spięta przez wydarzenia sprzed kilku minut.
-Wiem, Katy.- powiedział smutno. -Przepraszam, ale musieliśmy szybko zareagować z chłopakami, Mike zabrał Nicole, a Jake szybko wyprowadził Lily.- szepnął i otworzył drzwi do naszego samochodu, którym zawsze jeździliśmy gdzieś razem.
Wsiadłam bez słowa, dłonie mi się dalej lekko trzęsły. W samochodzie siedzieli już wszyscy.
Mike, Nicole, Jake, Lily, Luke i ja. Wszyscy bezpieczni. Całe szczęście.
-Katy!- krzyknęli.
-Nic mi nie jest, spokojnie.- powiedziałam z lekkim uśmiechem, takie sytuacje tylko potwierdzały to, że ja i moi przyjaciele jesteśmy dla siebie jak rodzina. Możemy na sobie polegać i martwimy się o siebie. Tego nigdy nie miałam w swoim rodzinnym domu.
-Tak, spoko, mi też nic nie jest, dzięki, że pytacie.- powiedział Luke na co wszyscy się zaśmiali, więc atmosfera się trochę rozluźniła. 
-Przecież też się o Ciebie martwiliśmy.- zaśmiała się Lily i cmoknęła po przyjacielsku Luke'a w policzek.
-Aww.- zagruchałam.
-Dobra, koniec z tymi czułościami, odpalaj Mike. To będzie długa noc.- westchnął Jake.
-Poczekaj, jak to długa noc?- spytałam i zmarszczyłam brwi.
-Musimy porozmawiać, więc tą noc spędzimy u mnie w mieszkaniu.- odpowiedział mi Jake, a ja tylko kiwnęłam głową i skupiłam się na drodze. Jak zwykle korki. Uroki Nowego Yorku.


**


Siedzieliśmy już na kanapach w mieszkaniu Jake'a. Stresowałam się tą rozmową z nimi, bo nie wiedziałam o czym ona będzie. Zastanawiałam się czy powiedzieć im o tych dwóch sytuacjach z Justinem. Wiedziałam, że nie powinnam nic przed nimi ukrywać, ale to mogłoby się gorzej skończyć. Luke by nie odpuścił Justinowi, że w ogóle mnie dotknął. Zrobiłby się agresywny i wtedy nic by do niego nie docierało, on nie potrafi racjonalnie myśleć kiedy ogarnia go złość.
Kurwa. 
Siedziałam skulona na kanapie obok Lily, wszyscy byliśmy teraz zamyśleni. Widziałam po ich twarzach, że to będzie ciężka rozmowa. To mnie tak bardzo stresowało.
W głowie ciągle słyszałam pociągający głoś Justina, cholera, nie mogłam przestać o tym myśleć. Było w nim coś, co mnie tak bardzo ciekawiło, a zarazem coś, co mnie przerażało. Nigdy wcześniej nie poznałam kogoś tak tajemniczego jak on.
Jestem ciekawską osobą i lubię sama załatwiać sprawy, więc jeśli będę chciała go poznać to zrobię to, nawet jeśli będę ryzykowała swoje życie.
-Sam nie wiem, co robić.- warknął Luke i przypierdolił mocno w ścianę, na co podskoczyłam.
Zapadła cisza. Wszyscy zerkali na siebie, tylko Luke opierał swoją głowę o ścianę i dyszał głośno.
Wstałam i ruszyłam w jego kierunku, wiedziałam, że jestem jedyną osobą, która może go teraz uspokoić. Jake posłał mi spojrzenie, które dodało mi trochę odwagi.
-Luke...- szepnęłam cicho, mój głos się trochę załamał kiedy zobaczyłam sporą ilość krwi na jego ręce.
-Nie!- krzyknął w furii. -Zostawcie mnie teraz.- krzyknął i ruszył do wyjścia.
Odwróciłam się w stronę swoich przyjaciół, którzy machnęli ręką, żebym za nim poszła. Mieli rację.
Tylko mój dotyk i mój głos działał na Luke'a uspokajająco. Musiałam z nim porozmawiać. Sama.
Szarpnęłam za klamkę i wyszłam na zewnątrz. To była wyjątkowo zimna noc.
Poczułam dreszcz kiedy zauważyłam w oddali Luke'a kopiącego jakiś  przypadkowy przedmiot na drodze, szedł przed siebie i naprawdę mnie przerażał, nigdy nie widziałam go w takim stanie. Przez to jeszcze bardziej bałam się rozmowy z moimi przyjaciółmi, co się do cholery musiało stać? 
Szybkim krokiem w milczeniu szłam w kierunku bruneta. Jedynym światłem był księżyc, Jake mieszka na takiej nieciekawej dzielnicy, więc latarnię są tu rzadkością. Po bokach dostrzegłam kilku podejrzanych typów, zerknęli w moją stronę, więc zaczęłam szybko biec w stronę Luke'a.
-Proszę, stój.- sapnęłam zmęczona przez wcześniejszy bieg, mój oddech był nierówny i było mi okropnie zimno. Chłopak obrócił się i kiedy mnie ujrzał jego zaciśnięta szczęka trochę się rozluźniła, a jego oczy pokazywały już coś innego niż złość.
-Katy, ja..- jęknął i spojrzał niezręcznie na mnie. -Ja, przepraszam.- powiedział i przełknął głośno ślinę.
-Nic się nie stało.- odpowiedziałam mu z lekkim uśmiechem.
-Powinniśmy już chyba wracać, oni czekają, a ja tylko wszystko przedłużam.- warknął zły na siebie.
-Tak, wracajmy.- odparłam, szliśmy w ciszy, ale nie takiej niezręcznej, to było przyjemne.
Kiedy zamyśliłam się trochę usłyszałam pisk opon, podniosłam głowę i zobaczyłam auto pędzące prosto na nas.
-Cholera!- warknął Luke i pociągnął mnie w stronę chodnika, który prowadził do mieszkania Jake'a.
Nogi się pode mną uginały, ale starałam się nie zatrzymywać. Uwierzcie mi, że ta dzielnica była naprawdę niebezpieczna i bierzmy pod uwagę, że dostaliśmy się do kolejnego etapu. Razem z Justinem, który nie potrafi przegrywać.
Mój oddech był nierówny, wszystko się działo tak niesamowicie szybko. Byłam zmęczona tym, że nie mogliśmy nigdzie wyjść nawet na chwilę, bo już nam coś zagrażało. Co to jest? Jakiś pieprzony film? 
Luke'a otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka, trzasnął nimi głośno kiedy byliśmy już w mieszkaniu.
-Zaklucz drzwi, nie wiem czy nas gonili!- głośno dyszał, a ja szybko zrobiłam to, co mi kazał. Wszyscy pojawili się przy nas w kilka sekund.
-Co jest?!- krzyknął Mike i przyglądał nam się w szoku, dziewczyny od razu do nas podeszły i przyglądały się nam, żeby sprawdzić czy nic nam nie jest.
-Jakieś auto- dyszał. -Ktoś jechał prosto na nas i nie chcę mi się wierzyć, że to był jakiś przypadek.- szybko odpowiedział mu Luke i schował twarz w swoich dłoniach.
-Macie kogoś na myśli?- jęknęłam ze łzami w oczach.
To wszystko tak bardzo nas wykańczało. Musieliśmy ciągle siebie pilnować i uciekać, nie mieliśmy żadnych szans na normalne życie. Kiedy wplączesz się w interesy w podziemiu to na swojej drodze spotkasz dużo idiotów, którzy za wszelką cenę będą chcieli Ci coś zrobić. Mogą chcieć dla Ciebie źle, bo z nimi wygrałeś lub po prostu będą chcieli wygrać z tobą. To jest takie popierdolone.
-O tym chciałem z wami pogadać.- odezwał się Jake, więc wszyscy spojrzeli na niego, bo wcześniej milczał.


**

Skorzystałam z łazienki i ubrałam się w jakieś ciuchy Jake'a. Byłam naprawdę zmęczona.
-Dobra, możemy już o tym pogadać? Trochę się niecierpliwie.- westchnął Mike.
Usiadłam wygodnie na kanapie razem ze swoimi przyjaciółmi. Patrzyłam na Jake'a wyczekująco, miał on nam coś ważnego do powiedzenia, co mogło też wyjaśnić, co to był za samochód.
-Okej, nie będę przedłużać, bo nie ma to sensu, po prostu wam powiem. -westchnął. -Kiedy prowadzący wszedł na scenę tam w podziemiu, przyglądałem się innym grupą. Wszyscy byli skupieni na sobie i uważnie słuchali, co ma do powiedzenia ten czarnoskóry organizator, jednak znalazła się osoba, która patrzyła w innym kierunku. To był ten sam chłopak, który tańczył od razu po nas. To był Justin. On nie wiedział, że ja mu się przyglądałem, ale jestem pewny, że te światła to jego pomysł. Patrzył prosto na nas z takim głupim uśmieszkiem. Chciał zrobić zamieszanie, żeby najprawdopodobniej zrobić coś nam, ale szybko zareagowaliśmy. To są tylko moje przypuszczenia, ale na tej całej imprezie pytałem innych wcześniej czy go znają, niektórzy nie chcieli się nawet wypowiadać na jego temat. To chore. Mam ciarki kiedy o tym tylko myślę, musiałem się z wami tym podzielić, bo uważam, że to istotne i tak jak już mówił Luke... to auto to nie był przypadek. Nie chcę mi się wierzyć w takie pieprzone przypadki akurat po otrzymaniu wyników.- powiedział i wziął głęboki oddech, nikt z nas się nie odzywał. Teraz musieliśmy posiedzieć w ciszy i pomyśleć. Wiedziałam, że powinnam im powiedzieć, że Justin mnie "ostrzegł". Ale strach i to wszystko jakoś mi na to nie pozwalało.
-Jest coś jeszcze...-przerwał ciszę Jake. -Justin przyglądał się jakoś szczególnie Katy.- powiedział, a po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
To wszystko nie skończy się dobrze.






Kocham was i dziękuje za wszystko! xx

piątek, 4 lipca 2014

3. You hit it right on the head.




Katy's POV:



Czułam na karku jego miętowy oddech. Perfumy chłopaka, przez które odpływałam potwierdzały tylko moje przypuszczenia kim był. Byłam pewna, że to Justin. 
Chłopak przyciskał mnie do ściany swoimi dłońmi, które wylądowały blisko mojego biustu, co mi się średnio podobało. Nie wiedziałam jednak czego chcę, więc się bałam i siedziałam cicho. Przełknęłam głośno ślinę i dopiero wtedy sobie uświadomiłam jak nierówny miałam oddech. Spięłam się kiedy położył on dłoń na moim odkrytym ramieniu i cicho się zaśmiał.
-Pytałem się, czy tęskniłaś.- powiedział cicho, jego głos był cholernie pociągający.
Po chwili ciszy trochę się ode mnie odsunął, więc mogłam się mu przyjrzeć. Miał idealnie postawione włosy, w które już od razu miałam ochotę wsunąć palce. Jego usta były delikatnie różowe, oblizał je dokładnie tak jak ja to robię. Nie mogłam mu się dokładnie przyjrzeć, bo w tym korytarzu było naprawdę ciemno. Największą uwagę zwróciłam na jego oczy, w które spojrzałam na kilka sekund.
 Kryło się w nich coś tajemniczego i wiem, że to cholernie dziwne, ale nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Były ciemne i pokazywały coś, co chciałam odkryć.
To pewnie nic dobrego.
-Jak miałam tęsknić?- spytałam cicho patrząc na ścianę, chciałam uniknąć jego wzroku.
Chłopak zaśmiał się tylko bez humoru i oblizał kolejny raz usta, a ja przegryzłam wargę w nerwach.
-Nawet Cię nie znam.- skłamałam, nie chciałam, żeby wiedział, że orientuję się kim jest, bo wtedy mogłoby być dużo gorzej. Sama nie wiedziałam czego ode mnie chcę i czy szykuję już coś dla mojej grupy. Pieprzonii ludzie, zawsze chcą tylko wygrywać.
-Mi się jednak wydaję, że dobrze wiesz kim jestem.- szepnął i wsadził dłonie do swoich jeansów zostawiając tylko kciuki. 
-Niestety, ale nie.- powiedziałam już trochę odważniej i zrobiłam krok dalej od Justina.
-To spokojnie.- chłopak przywarł mnie znowu do ściany tylko teraz dużo mocniej. -Jeszcze mnie poznasz.- dodał tajemniczym głosem i odszedł.
Zostałam sama. Znowu.
Sama z tym mętlikiem w głowie, z którym nigdy sobie nie potrafiłam poradzić. Za Justinem zamknęły się tylko głośno drzwi. Wyszedł na zewnątrz i co teraz miało być ze mną? Wrócę do klubu i będę dalej czekać na te pieprzone wyniki, które będą tylko przejściówką do jakiś głupich gier ze strony innych ekip? Oj, nie dziękuje.
Poprawiłam swoje włosy i otrzepałam ciuchy. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wejścia do podziemia, w którym trwała ta cholerna impreza. Chciałam już być w domu, tylko ja i moje łóżko.
Drzwi otworzyłam gwałtownie i zamknęłam je z hukiem przez emocje, które miały teraz nade mną górę. Kilka osób w pomieszczeniu posłało mi jakieś dziwne spojrzenie,  więc czułam się jakby już wszyscy wiedzieli o mojej wcześniejszej rozmowie z Justinem. Tego oczywiście bym nie chciała.
Prawie wszyscy tutaj byli pijani do nieprzytomności, ominęłam jakiś napalonych kolesi, którym posłałam tylko wrogie spojrzenie. Z daleka już widziałam moich przyjaciół siedzących na kanapach w rogu sali. Szłam powoli, bo chciałam wymyślić porządną wymówkę gdzie zniknęłam na ten czas. Naprawdę, nie zrozumcie mnie źle, kocham i ufam im, ale jeśli chodzi o takie sytuację? Nie będę ich mieszać. Wiem, że to chodzi o naszą szóstkę, a nie tylko o mnie, ale jednak chcę zostawić Justina tak jak jest. Jeśli im powiem to zrobimy wokół tego niepotrzebny szum, a ja nie wiem naprawdę do czego ten chłopak jest zdolny. Nie oszukujmy się. Naskoczył na mnie w ciemnym korytarzu, dotykając przy tym połowę moich czułych miejsc i na koniec mnie ostrzegł. Czy to jest normalne? Nie, zdecydowanie nie. 
-No nareszcie!- krzyknął Mike, a raczej wybełkotał kiedy usiadłam na kanapię przy nich.
-Gdzie Ty do cholery byłaś przez ten czas?- spytał Luke, a ja tylko przewróciłam oczami. On jest zawsze taki opiekuńczy. Tylko szkoda, że tylko mnie tak pilnuję.
-Byłam w łazience.- powiedziałam obojętnie, naprawdę już mało obchodziło mnie to czy to kupią. Teraz bardziej martwił mnie Justin.
Oni tylko na to kiwnęli głowami i teraz wszyscy skupiliśmy się na mężczyźnie, który najprawdopodobniej wszedł na scenę, żeby ogłosić wyniki. Proszę, żebyśmy nie przeszli dalej.
Tak, wiem. Wygrana była dla mnie ważna, jasne, nowe występy i pieniądze, ale kiedy w grę wchodzi taki Justin to co? To ja nie chcę ryzykować. Kurwa, kto wie w jakim gównie on sam siedzi i w co może wkręcić mnie i moich przyjaciół jeśli tylko się wkurwi. 
-Widzę, że nikt z was tutaj nie jest cierpliwy.- zaśmiał się mówiąc do mikrofonu czarnoskóry mężczyzna. -Wszyscy się upili nie znając nawet wyników.- dodał i pokazał na wszystkich zalanych w trupa.
-Najwidoczniej!- krzyknął gdzieś z tłumu jakiś tancerz, a ja zaczęłam się bawić swoim telefonem. Miałam naprawdę nadzieję, że to gówno zaraz się skończy, będziemy mogli w spokoju wrócić do domu i nie przejdziemy dalej. Nigdy tak nie myślałam, naprawdę i jeśli ktoś by mi kiedyś powiedział, że ja będę chciała przegrać to wyśmiałabym go w twarz. Ale kilka rzeczy się zmieniło, a ja nie chcę poznawać Justina. Boję się go i najgorsze jest to, że nic kurwa  o nim nie wiem. Nie mam pojęcia do czego jest zdolny.

~flashback~

-To spokojnie.- chłopak przywarł mnie znowu do ściany tylko teraz dużo mocniej. -Jeszcze mnie poznasz.- dodał tajemniczym głosem i odszedł.

~end of flashback~

-Dobra.- zaczął prowadzący. -Ten wieczór był rzeczywiście pełen wrażeń, pokazaliście się z jak najlepszej strony i to utrudniło nam podjęcie decyzji. Wasze choreografię i cała energia jaką każda z grup pokazała na scenie jest niesamowita.- powiedział mężczyzna patrząc na tłum. -Jednak każdy chcę już znać trzy zespoły, które przejdą dalej, więc skończmy to gówno.- zaczął otwierać powoli kopertę, wszyscy tancerze zerkali na siebie z nienawiścią. Każdy chciał przejść dalej. Tylko ja nie chciałam, żeby moja grupa przeszła, bo co będzie z Justinem?

Facet uśmiechnął się łobuzersko patrząc na kartkę papieru. To napięcie, które tworzył było nie do zniesienia, naprawdę. Ludzie zaczęli krzyczeć, żeby mężczyzna się pośpieszył. Wszyscy tutaj byli teraz spięci, nie wiedziałam, co się stanie i jaką aferę zrobią grupy, które nie przejdą. Pociągnęłam za końcówki swoich włosów w nerwach i rozglądnęłam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widziałam Justina. I bardzo dobrze.
W całym podziemiu robił się coraz większy chaos, a ja tyko wbiłam się w kanapę, naprawdę chciałam mieć już to wszystko za sobą.
-Wszyscy odwalili kawał dobrej roboty, jednak wygrać mogą tylko trzy najlepsze zespoły.- ciągnął prowadzący, a mnie coraz bardziej irytował jego głos. -Ja już znam wynik, a wy? Chcecie już wiedzieć?- droczył się machając złośliwie kartką i praktycznie wszyscy w klubie zaczęli krzyczeć głośno, że chcą już wiedzieć, więc mężczyzna zaczął czytać.
-Każdy z was chcę być tutaj zwycięzcą- zaczął. -Jednak do następnych zawodów musieliśmy wybrać tylko trzy zespoły...-zrobił chwilę przerwy patrząc w każdy kąt tego pieprzonego pomieszczenia. -Gratulujemy zespołom John'a Reed'a,  Luke'a Gray'a i...- przyglądał się chwilę imieniu i nazwisku na kartce, którego nie znałam. -Justin'a Bieber'a! Widzimy się za tydzień, niech wygra najlepszy.- dodał po czym zgasły wszystkie światła.
-Co jest do cholery...- powiedziałam głośno po czym poczułam na swoim ramieniu silną dłoń, która przyciągnęła mnie w swoją stronę.


~*~


Hejka misie!
Na początku chcę wam bardzo podziękować za ponad 2000 wyświetleń tutaj na bogu! Jesteście cudowni.
Dziękuje również za każdy komentarz, bo to właśnie dzięki temu mam motywacje do dalszego pisania.
Chcę dodawać rozdziały częściej, ale to nie tylko zależy ode mnie, jeśli każdy z was skomentuje to z pewnością rozdział pojawi się szybciej!
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH PODAJ SWOJEGO TWITTERA LUB JAKIŚ INNY KONTAKT W ZAKŁADCE 'INFORMOWANI'

czytasz= komentujesz



25 komentarzy= nowy rozdział!

Kocham was x






Obserwatorzy