*Katy dalej jest nieprzytomna, błądzi gdzieś w swoim umyślę, nieświadoma tego, co się stało i gdzie jest. Krótko mówiąc- śni o Justinie i jakiejś starej polanie, której stała się więźniem.*
Katy's POV:
Błądziłam gdzieś. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy gdzie jestem. Powieki miałam ciężkie, kiedy tylko chciałam się poruszyć, przez całe moje ciało przechodził ogromny ból. Justin zginął gdzieś w burzy na ogromnej polanie. Od tamtego czasu nie wiedziałam gdzie sama się znajduję. Stałam się słaba, nie potrafiłam się odnaleźć, moje mięśnie odmawiały współpracy, wiec nie było mowy, żebym jakoś kontrolowała swoje ciało. Biłam się ze swoimi myślami zastanawiając się czy ktoś mnie tu znajdzie i uratuję. Czy Justin wróci i zabierze mnie z tej ciemnej przestrzeni. Od czasu do czasu słyszałam jakby coś mówił. Jego głos był jak echo, słyszałam tylko kilka słów, reszta była szumem dla moich uszu. Nie byłam pewno czy to on gdzieś być blisko czy to po prostu moja wyobraźnia. Nie byłam zdolna, żeby się pozbierać. Leżałam na zimnej ziemi, chciałam uciec gdzieś gdzie będę bezpieczna, ale naprawdę czułam się jakby ktoś przywiązał do moich kończyn łańcuchy, których nie byłam gotowa unieść. Sparaliżowana leżałam, starając się zrozumieć słowa chłopaka. Jego głos mieszał się z biciem mojego serca i szumem wiatru. Tak bardzo chciałam zrozumieć to gdzie on jest i dlaczego zniknął mi z oczu, chciałam wiedzieć dlaczego nie potrafię się ruszyć, ale dalej nic nie wiedziałam i mimo starań... Wszystko szło na marne. Czas leciał szybko, miałam wrażenie, że leże w tym miejscu już kilka lat, przykuta do zimnej ziemi. Z każda sekundą jego głos słyszałam głośniej, jednak na tym się kończyło. Mimo, że nic nie widziałam, promienie słońca do mnie nie docierały, czułam się jakby dni mijały. Któregoś razu poczułam na swojej skórze coś całkiem innego. To nie był zimny wiatr, który muskał moją skórę, to było coś mokrego. Nie potrafiłam podnieść ręki i dotknąć tego miejsca, ale czułam kroplę spływającą po moim nadgarstku. Zdezorientowana sapnęłam, starając się podnieść powieki, jednak one były jak kamień. Za każdym razem moja praca szła na marne. Szum liści zagłuszył ponownie chłopaka, którego głos dobrze znałam. Tęskniłam za nim, jednak nie byłam pewna gdzie jest i czy coś mi chcę zrobić. Byłam nieufna, ale to tylko przez to, że wcześniej zostawił mnie podczas burzy. W ten właśnie sposób zostałam sama na polanie i trafiłam tu, do miejsca, którego nie znam.
-Przepraszam.- usłyszałam jedno słowo chłopaka, jednak ono po krótkiej chwili zostało rozwiane przez wiatr. Sklejałam myśli, nie wiedziałam za co, przez co i po co on to robił. Zniknął, zostawił mnie na okropnym deszczu, a teraz chce, żebym mu wybaczyła? Przecież ja nawet nie wiem gdzie jestem, a on mnie nie będzie szukał. Pewnie poświęci na mnie chwilę swojego czasu, a jak po kilku minutach mnie nie odnajdzie- odpuści. Bo ja nie jestem warta czasu ludzi, oni zawsze mnie zostawiali i będą to robić do końca moich dni, które są chyba policzone. Suchość w gardle nie dawała mi spokój, czułam jakby coś krążyło w moich żyłach. To było coś czego wcześniej tam nie czułam, jednak to chyba mi pomagało. Ciemność to była jedyna rzecz, która mi towarzyszyła. Wymieniała ona swój dyżur przy moim ciele z wiatrem, który również mnie pilnował nocami. Chcecie wiedzieć jak odróżniałam dzień od nocy? A więc każdego dnia wiatr wiał, ciągnąc za sobą odrobinę ciepła to dziury, w której się znajdowałam, jednak noc była wypełniona jedynie chłodem i wilgocią. Do moich uszu nie dochodziły żadne dźwięki oprócz kilku słów Justina, których w ogóle nie rozumiałam. Nie wiedziałam czy bawi się ze mną w chowanego i dlatego dalej tu tkwię, ale byłam na niego zła, bo ponownie mnie zostawił. Samą, bez żadnego wsparcia.
Justin's POV:
Nie potrafiłem patrzeć na nią, kiedy była w takim stanie. Nie mogłem pogodzić się z tym, że pozwoliłem jej pójść tam bez żadnej opieki. Nie mam pojęcia dlaczego była niby taka słaba i co się dokładnie stało, ale to coraz bardziej mnie martwiło. Godziny miały, a jej serce przyśpieszyło w momencie, w którym powiedziałem, że ja kocham. Nie byłem pewny czy mnie słyszała, ale takie miałem wrażenie. Czułem jakby ona słuchała tego, co mam jej do powiedzenia, jednak przez to, że była nieprzytomna, nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Tęskniłem coraz bardziej za jej pełnymi szczęścia oczami, rozmyślałem nad tym jak będzie między nami i czy w ogóle będzie mnie pamiętać. Cholernie bałem się tego, co nas czekało, ale chciałem, żeby się obudziła, żeby nic jej nie było.. Martwiłem się cholernie o to wszystko, ona była silna, ale przy takim uderzeniu.. Różne rzeczy mogą się wydarzyć, kiedy się obudzi. Ona może mnie nie poznać, może zacznie jedynie zadawać pytania, kim jestem i co tu robię.. Tak cholernie się tego boję. Nie chcę jej stracić, bo tak wiele dla mnie znaczy. Nie obchodzi mnie teraz nic poza tym jak się czuję i czy wyjdzie z tego bez żadnego 'ale'. Gdybym tylko mógł zabrać od niej wszystko, co złe, szczerze? Zrobiłbym to bez zawahania się. Ona zasługiwała na dużo więcej niż miała. Zasługiwała na cudowny dom, rodzinę, przyjaciół, normalną pracę i zero nieprzyjemności z ludźmi z podziemia. Wyrosłem z wielu rzeczy i dojrzałem, więc wiem, co to znaczy stracić bliską osobę. Nie mam kontaktu ze swoimi rodzicami, mój niby najlepszy przyjaciel okazałam się chorym na głowę idiotą, a dziewczyna, którą kocham leży nieprzytomna przede mną.. Jest nieświadoma, taka bezbronna i nie zdaję sobie sprawy, że siedzę z nią już pół nocy modląc się, żeby wróciła. Niczego nie pragnę tak bardzo jak tego, żeby otworzyła swoje piękne oczy, spojrzała na mnie pewna tego, co czuje tak samo jak wcześniej.. Nie radzę sobie z tym, to chore, bo wszystkiego zawsze stawiałem czoła, ale kiedy siedzę przy jej drobnym ciele, a jej klatka piersiowa unosi się w górę i w dół, wymiękam.. Nie powinno jej tu być, to nie miejsce dla niej. Ona na to nie zasłużyła.
-Kochanie?- starałem się brzmieć normalnie. Głos załamywał mi się, a gula w gardle rosła, jednak mimo to starałem się nie pokazywać jej, że jest źle. Ona mogła mnie słyszeć, mogła martwić się, kiedy mówiłem załamany. To dla niej starałem się być silny, bo to ona była moją motywacją, ona była definicją mojego wszystkiego. Naprawdę.
-Skarbie, obiecuję, że jak się wyśpisz, zabiorę Cię do domu. Wniosę Cię po schodach. Nie będziesz musiała nic zrobić, ugotuję Ci wszystko, co będziesz chciała, ale proszę nie śpij długo...- położyłem głowę w zgięciu jej szyi, składając tam krótkie pocałunki. Jej skóra dalej była blada. Martwiłem się o to wszystko, dziewczyna była zimna, a ja nie miałem możliwości jej nawet ogrzać.
-Zapomnij o wszystkim, co złe i proszę wróć do mnie. Wiem, że jesteś silna i sobie poradzisz, tylko znajdź właściwe drzwi i otwórz oczy. Jak się obudzisz, ja będę tu czekał, wiesz?- mówiłem, a cholerne łzy same cisnęły mi się do oczu. -Obiecuję, że tu będę.- powtórzyłem, całując ja w czoło.
Jej serce biło w naturalnym rytmie, tylko od czasu do czasu jej oddech przyśpieszał. Przez głowę przechodziły mi różne pomysły. Liczyłem, że ona słyszy to wszystko, że otworzy oczy, zatrzepota rzęsami, wezmę ją na ręce, zaniosę do domu i wszystko wróci do normy. W takich chwilach człowiek uświadamia sobie, co naprawdę czuję. To jak się o nią martwiłem uświadomiło mi, że ona naprawdę jest ta jedyną i mimo wzlotów i upadków to właśnie z nią chcę spróbować żyć inaczej. Nie chcę chodzić na imprezy i rozglądać się za jakimiś laskami, chcę tylko jej. Chcę z nią się leżeć, przytulać się, całować ją i kochać się kiedy tylko oboje tego zapragniemy. Seks z Katy był tym o czym każdy facet marzy. Ta dziewczyna to anioł, nawet w snach nie wyobrażałem sobie kogoś takiego, a teraz? Nazywam ją swoją dziewczyną i kiedy tylko się obudzi, zabiorę ją gdzie tylko będzie chciała. Wyjedziemy i mimo, że to nie jest wyjście, nie chcę mierzyć się ze swoimi problemami teraz. Chce tylko z nią spędzać czas i nie martwić się o żadne gówno.
-Naprawdę potrzebuję Cię tu obok.- zacząłem. -Leżysz nieprzytomna, taka nieświadoma, a ja chcę żebyś sama łączyła nasze usta w jedną całość, żebyś poprawiała mój humor i uśmiechem udowadniała mi, że warto żyć.- ułożyłem głowę na jej ramieniu, zamykając ciężkie od snu powieki.
Kilka moich łez, które spłynęły po jej ciele, sprawiły, że dziewczyna poruszyła dłonią delikatnie. Pełny nadziei przyglądałem jej się uważnie przez kilkanaście minut, jednak ona dalej postanowiła słodko spać, a ja chciałem się dołączyć. Dołączyłem do krainy Morfeusza.
**
Promienie słońca obudziły mnie. Zasnąłem z głową w zgięciu jej szyi. Rozciągając się chwilę przy łóżku, na którym leżała nieprzytomna Katy, przelotnie spojrzałem na zegarek.
-Już ósma rano kochanie, trzeba wstawać.- powiedziałem do niej, jednak to nic nie zmieniło. Urządzenia, które stały przy jej łóżku, przerażały mnie. Patrzyłem na hotler, który pokazywał rytm bicia jej serca.
-Bije dla mnie, prawda?- zaśmiałem się, całując brunetkę w nos. Zawsze, kiedy to robiłem, marszczyła go słodko, a na jej policzki wkradały się niesamowite rumieńce. Tym razem na jej twarzy dominował chłód. Nie pokazywała ona żadnych emocji, za czym zdążyłem się już stęsknić. Potrzebowałem jej w swoim aucie, marudzącej mi nad uchem na każdy możliwy temat. Tęskniłem za jej pytaniami, gdzie jedziemy i za ile będziemy. Często zachowywała się jak mała dziewczynka, którą trzeba było po prostu prowadzić za rękę. Kochałem to jak słodka dla mnie była.
-Zaraz wrócę, kochanie.- westchnąłem cicho, wychodząc z pokoju, zostawiając ją w ten sposób samą. Kilka pielęgniarek weszło do niej po chwili, jednak ja zająłem się wybieraniem jakiegoś ciepłego napoju. Wiedziałem, że powinienem załatwić sprawę Ryana, ale ten dupek mógł jeszcze trochę poczekać. Jestem pewny, że moja dziewczyna jest silna i z tego wyjdzie, a ja wtedy dopilnuję, żeby on zapłacił za wszystko. Trzymałem w prawej dłoni gorący kubek kawy, szybkim krokiem wróciłem do swojej dziewczyny. Opadłem zrezygnowany na krzesło obok jej łóżka, przyglądając jej się przy tym.
-Obudzi się, spokojnie. Trzeba trzymać kciuki.- powiedziała pielęgniarka, poprawiając jej poduszkę.
-Wiem.- odwzajemniłem gest, jednak moje oczy skupiały się na słodkich ustach Katy. -To najsilniejsza kobieta jaką znam, musi się obudzić.- powiedziałem, zerkając na chwilę na rudą dziewczynę, która nie miała więcej niż trzydzieści lat.
-Nie wątpię.- zaczęła zajmować się kroplówką.-Na pewno tworzycie cudowną parę, gdybyś czegoś potrzebował, daj znać, bo nie wyglądasz jakbyś miał zamiar się gdzieś teraz ruszyć.- powiedziała z uśmiechem, zostawiając mnie samego z nieprzytomną brunetką.
-Nigdzie się teraz nie ruszę..- powiedziałem cicho do siebie.
Godziny mijały, a Katy leżała nieprzytomna i w sumie to nic się nie zmieniło. Nie mogłem się pozbierać, łzy ciągle cisnęły mi się do oczu, co wydawało mi się dziwne. Ja nigdy nie płakałem, nawet jako dziecko unikałem tego, bo po prostu nie lubię tego robić. Zdawałem sobie sprawę, że jestem taki bezsilny i może to mnie tak ciągle podłamywało. Nie byłem pewny tego, kiedy się obudzi. To wszystko mogło trwać nawet kilka miesięcy, a ja nie mogłem nic zrobić. Miałem tylko siedzieć i patrzeć na nią. Na jej smutną twarz, suche usta i blada skórę. Nie potrafiłem znieść tego widoku, obwiniałem się z każdą sekundą bardziej. Nie pilnowałem jej, Ryan zrobił jej krzywdę i z niewidomego powodu, była podczas występu, osłabiona. Wcześniej w mieszkaniu zachowywała się normalnie, dopiero pod koniec zmienił jej się nastrój, no ale co takiego się stało? Naprawdę nie rozumiałem tej całej sytuacji, chciałem już ją przytulić, zapewnić, że wszystko będzie w porządku, że nie pozwolę już nikomu się do niej zbliżyć. Byłem pewny, że ona nienawidziła podziemia i nie chciała już tam pracować, więc może cała ta sytuacja zmusi ją do zakończenia tej historii? Jeśli nie, będę zmuszony być przy niej cały czas, co akurat mi odpowiada, bo ją kocham. Nie chcę, żeby ktoś ją skrzywdził.
Siedziałem wpatrzony w nią, obrócony plecami do drzwi wejściowych. Dosłownie biłem się ze swoimi myślami, jednak coś odwróciło moją uwagę. Usłyszałem kroki za sobą i jak zahipnotyzowany, odwróciłem głowę. Zlustrowałem chłopaka wzrokiem, a moja szczęka od razu się zacisnęła. Podniosłem się do góry, sam nie wiedziałem dlaczego byłem taki wściekły, może po prostu nie chciałem, żeby ktoś inny był u jej boku.
-Co ty tu kurwa robisz?- warknął ten cały, Luke. Zauważyłem jak zaciska pięści, jednak mało mnie to obchodziło. Nikt nie mógł się do niej zbliżyć. To ja jestem jej chłopakiem, nie on.
-Siedzę, nie widać?- warknąłem, nie mając ochoty na pieprzone kłótnie. Wiedziałem, że jeśli pozwolę się ponieść złości, wszystko mu powiem. Powiem mu, że ona jest moja, że mnie kocha. Mnie nie jego, a wtedy zachowam się źle wobec niej, bo to w końcu jej przyjaciel i to ona powinna porozmawiać z nim o tym, że się spotykamy.
-Zauważyłem, ale po co siedzisz właśnie z nią.- wybuchł, najwidoczniej jego pieprzony mózg nie ogarnął niczego i myślał, że coś z Katy kiedyś mu wyjdzie. Zignorowałem go, odwracając głowę w jej stronę. Spała. Cały czas spała i mimo tego, że atmosfera w pomieszczeniu była napięta, czułem jakby była tego świadoma. Położyłem swoją ciepłą dłoń na jej, która niestety była ciągle zimna.
-Nie dotykaj jej, kurwa.- warknął, ciągnąc za krzesło, na którym siedziałem. Podniosłem się, moja klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie, szczęka i pięści zacisnęły, a z oczu strzelały złowrogie pioruny w stronę bruneta.
-Uważaj kurwa lepiej, co robisz i komu. -warknąłem, popychając go z całej siły na ścianę.
-Jesteśmy w pieprzonym szpitalu, uważaj lepiej, co ty robisz!- warknął rzucając się na mnie z pięściami.
-Jesteś idiotą, sam nie potrafisz panować nad własnymi emocjami, a mnie pouczasz!- przygwoździłem chłopaka do ściany.
-Bo nie będziesz jej kurwa dotykał!- splunął. -Taki śmieć jak ty nie będzie się do niej zbliżał. Ty i twoja grupa, jesteście popierdoleni, wywołujecie strach u innych, bo macie chore pomysły, ale na tym to się kończy, kurwa! Jesteś gówno wart, rozumiesz? Nie masz prawa się do niej zbliżać, nie mam pojęcia, co tu robisz i kim dla niej jesteś, ale wypierdalaj!- krzyknął mi prosto w twarz, pewny tego, co mówi. Chciałem mu kurwa wygarnąć. Chciałem powiedzieć mu wszystko, chciałem, żeby jego pieprzone usta się zamknęły, chciałem pokazać, że się mylił! Nie miał racji! Jestem Katy chłopakiem, kocham ją, a on gówno o mnie wie, jedyne, co słyszał to pieprzone plotki o mnie i grupie, do której już nawet nie chcę należeć. Chciałem powiedzieć mu wszystko, adrenalina w moich żyłach wystrzeliła, pięści zaciskały się ze złości, a kiedy już otworzyłem usta... Usłyszałem jej cichy, słaby głos.
-Justin?- powiedział cicho mój aniołek, otwierając delikatnie, swoje piękne oczy.
Katy's POV:
Czułam jakbym wypływała na powierzchnię, ciągle brakowało mi powietrza, jednak czułam, że go znajdę. Tęskniłam za jego cudownymi ramionami, w których mogłam nawet umrzeć. Tęskniłam za jego ustami, za karmelowymi oczami i czymś, co razem tworzyliśmy. Czułam się jakby ktoś wymazał z mojej głowy wszystko, co złe, a w niej pozostawił tylko obraz mnie i Justina, razem. To było coś cudownego, nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu i mimo, że dalej nie wiedziałam, gdzie jestem, bo ogarniała mnie ciemność, potrafiłam się chociaż ruszyć. Wspinałam się ku górze, pewna tego, że właśnie tam go znajdę. Kiedy czułam się coraz pewniej i lepiej, usłyszałam kłótnie. Krzyki uderzały z różnych stron, serce biło mi w niesamowicie szybkim tempie. Głosy, które słyszałam były znajome, ale mimo to, bałam się. Bałam się, że zrobią mi krzywdę, więc nie poddając się, płynęłam do góry, gdzie powinien czekać na mnie Justin. Zmartwiona tym, że czym wyżej byłam, głosy słyszałam głośniej i wyraźniej, nie chciałam odpuszczać. Nie chciałam się wycofać i trafić ponownie na samo dno. Czując jak moje powieki się rozchylają, zaczerpnęłam zachłannie powietrza, będąc na powierzchni.
-Justin?- wydukałam, słabym głosem, którego nie używałam przez wieki. Bynajmniej tak mi się wydawało. Promienie słońca oślepiły mnie, więc ponownie przymknęłam oczy, czując na sobie męską dłoń. Byłam pewna, że to on, że to chłopak, którego szukałam. Jego rozgrzana skóra musnęła moją, co dodało mi otuchy, jednak nie byłam zdolna ponownie podnieść powiek.
-Kochanie, jestem tu.- powiedział cicho, jednak wyraźnie. Kąciki moich ust od razu podniosły się do góry. Majaczyłam coś pod nosem, powieki wydawały się ciężkie. Byłam słaba, jednak to, że czułam jego rozgrzane ciało, przypominało mi, że muszę dowiedzieć się, co się tutaj dzieje. Musiałam być silna.
-Katy, nie odpływaj, proszę.- jego głos się załamywał, co sprawiło, że rozbolało mnie serce i coś w moim brzuchu wywinęło fikołka. Dreszcze przeszły po moim ciele, powoli dochodziło do mnie gdzie jestem, obudziłam się z tego snu i kiedy z każdym oddechem nabierałam nowej siły, w końcu otworzyłam oczy. Zamrugałam kilka razy, starając się przy tym złapać ostrość.
-Justin?- spojrzałam na chłopaka. Jego oczy wypełnione były łzami, które co jakiś czas bezsilnie spływały po jego policzkach.-Gdzie jesteśmy?- spytałam cichym głosem, nie widząc nic poza nim. Nie obchodziło mnie to, że czułam obecność kogoś jeszcze. Ja po prostu nie chciałam spuszczać z niego ponownie wzroku. Nie chciałam znów trafić na to okropne dno, w którym czułam się taka niechciana. Przy nim czułam się dobrze. Czułam się kochana.
-Katy, jesteśmy w szpitalu.- gładził moje włosy. -Nic Ci nie jest, zasłabłaś, uderzyłaś się w głowę i straciłaś przytomność. Pamiętasz?- zapytał mnie, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zamrugałam, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą powiedział.
-Nie. Nie pamiętam nic oprócz Ciebie i mnie w moim łóżku z rana.- powiedziałam prawdę, jednak myśląc nad tym chwilę zarumieniłam się, a Justin nie mógł powstrzymać uśmiechu, przypominając sobie pewnie, co robiliśmy.
-W łóżku?- wybuchnął ktoś w tym samym pokoju, przestraszna podniosłam się delikatnie szukając wzrokiem tej osoby. Justin trzymał mocno moją dłoń, jakby nie chciał mnie ponownie stracić.
-Pieprzyłaś się z konkurencją?- parsknął mi prosto w twarz chłopak. Chłopak? Raczej Luke, mój przyjaciel, który nie miał się dowiedzieć o moim i Justina związku w taki sposób. Nie dość, że mnie kochał i pewnie nie pogodziłby się gdybym miała kogokolwiek, ja zakochałam się w konkurencji, której on nienawidzi najbardziej na świecie.
-Jest teraz słaba, dopiero się obudziła. Nie rób kurwa scen, tylko wyjdź jak nie potrafisz się powstrzymać.- warknął Justin, stając naprzeciwko Luke'a. Napięcie w pomieszczeniu rosło, pięści chłopaków zaciskały się w nerwach. Patrzyłam na szyje Justina, na której pulsowała żyła. Zawsze kiedy się denerwował tak się działo. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, wiedziałam, że muszę działać. Tylko jak? Gdzie w takich sytuacjach jest pieprzony lekarz?
-Wypierdalaj z naszego życia.- warknął Luke, a Justin jedynie zaśmiał mu się bez humoru w twarz.
-Waszego życia? Za dużo sobie wyobrażasz, koleś. To nie Ty decydujesz, tylko Katy.- Justin stał przed nim twardo, nie dając mu nawet na mnie spojrzeć.
Luke stracił nad sobą kontrolę, uderzył Justina prosto w twarz, moje serce przyśpieszyło, a nieprzyjemny ucisk w klatce, nasilił się. Zaczęłam kaszleć, powieki przymykały mi się ze zmęczenia, a serce prawie wyskoczyło z piersi.
-Przestańcie, błaga...- nie potrafiłam dokończyć, zaczęłam krztusić się własną śliną, a powieki ponownie stawały się ciężarem.
-Katy, co się dzieje?- podleciał Justin, zostawiając obolałego Luke'a na podłodze. Podniósł mnie, przez, co uspokoiłam swój oddech i przestałam się krztusić. Łzy spływały po moich policzkach. Wiedziałam, że Luke będzie miał z tym wszystkim problem, nie chciałam mu powiedzieć, a jak już się dowiedział, znienawidził nas obu.
-Skarbie, uspokój się.- wtulił mnie w siebie i nagle wszystko, co złe wyleciało mi z głowy. Justin zawsze tak na mnie działał, kochałam jego ciepłe ciało przy swoim, kochałam to jak mnie przytulał i się martwił.
-Przepraszam..-powiedział cicho.
-Shhh...- uciszyłam go swoimi ustami. Ten krótki pocałunek był jak chwila w raju. Odleciałam zatracając się w tym. Jego usta z ogromną pasją muskały moje. Tęskniłam za tym.
-Idź po lekarza.- powiedziałam do Justina, patrząc jak Luke tak po prostu znika w drzwiach.
Justin posłał mi uśmiech i od razu poszedł zrobić to, co mu kazałam. Ból w mojej głowie był silny, jednak to, że miałam przy sobie szatyna znowu, stawiało mnie na nogi.
-Dzień dobry, miło, że tak szybko się obudziłaś.- powiedział siwy lekarz, uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam gest, jednak wszystko dalej mnie bolało. Mężczyzna usiadł przy jakimś urządzeniu, sprawdzając jakieś rzeczy.
-Wszystko wydaje się być w porządku, jak twoja głowa?- spytał, a ja wzrokiem szukałam Justina. Znowu mnie zostawił?
-Jest okej, tak myślę.- powiedziałam uśmiechając się blado.
-Nie stało Ci się nic poważnego, głownie chodziło o to, kiedy się wybudzisz, uderzenie było porządne, jednak nic nie zostało przy tym uszkodzone. Miałaś duże szczęście.- uśmiechnął się wypełniając jakieś papiery. -Zostawimy Cię kilka dni na obserwacji, jeśli wszystko będzie dobrze, będziesz wolna.- dodał, a kiedy Justin wszedł do środka, posłał mi uśmiech. -Chyba masz jakiegoś anioła stróża, który ciągle Cię pilnuję.- uśmiechnął się wskazując dłonią na mojego chłopaka. Ostatni raz odwzajemniłam jego gest i odprowadziłam mężczyznę wzrokiem. Justin uśmiechnął się szeroko, patrząc mi prosto w oczy.
-Jak się czujesz?- spytał, siadając na brzegu mojego łóżka. Chłopak splótł nasze dłonie, przez co od razu uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Jest okej, głowa trochę mnie boli i nie wiem, co się dzieje.- powiedziałam, starając się przypomnieć sobie wydarzenia sprzed tego małego wypadku.
-Najważniejsze, że już się obudziłaś, cholera Katy..- zaczął. -Nawet nie wiesz jak się bałem, jak tęskniłem. Proszę obiecaj mi, że nigdy więcej to się nie powtórzy.- mówił, a w jego oczach dominował smutek.
-Nie mogę Ci tego obiecać, ale mam anioła stróża, który będzie mnie ciągle pilnować.- spojrzałam na niego, uśmiechając się. To on tutaj cały czas był, wiem to. Mimo, że nie wiem gdzie byłam umysłem, czułam jego obecność. On był moim aniołem stróżem.
-Oj, na pewno będzie Cię pilnować.- pocałował mnie w czoło, odgarniając moje włosy z twarzy. Wyglądał na zmęczonego, worki pod jego oczami były widoczne. Martwiłam się o niego, bo pewnie cały czas siedział tu przy mnie i nawet się nie wyspał.
-Justin, od kiedy ja tutaj w ogóle leże?- spytałam, marszcząc brwi.
-Od wczoraj.- powiedział. -Po występie zasłabłaś i upadłaś. Zabrali Cię do szpitala i przez jedną dobę, zostałem sam.- przyznał patrząc na mnie, a na jego ustach zauważyłam trochę krwi. Pociągnęłam go delikatnie w swoją stronę, przejechałam kciukiem po jego wardze i spojrzałam mu w oczy.
-Kłóciłeś się z Luke'iem zanim się obudziłam, prawda? - spytałam, czekając na odpowiedź. Chłopak spuścił smutno wzrok i jedynie pokiwał głową. Między nami zapadła nieprzyjemna cisza, zapatrzyłam się w jeden punkt myśląc nad wszystkim, jednak ból głowy mi w tym przeszkadzał.
-Katy, nie chciałem się z nim bić, ja nawet nie wiedziałem, że on tutaj przyjdzie. Kiedy tylko dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu, zapomniałem o reszcie naszego życia. Nie myślałem nad tym, że twoi przyjaciele przyjdą tu i zobaczą jak siedzę przy twoim łóżku. Luke na mnie naskoczył, nie chciałem mu nic mówić, jednak on od razu załapał, a jak się obudziłaś... Naskoczył też na Ciebie.- starał się wytłumaczyć mi tą całą sytuację. Słuchałam go uważnie myśląc dosłownie nad wszystkim, bałam się, że Luke odszedł. Nie kocham go, ale to mój przyjaciel i naprawdę nie chcę go stracić. Wiem, że ciężko mu to zrozumieć, bo jest we mnie zakochany, a do tego ma złe zdanie o Justinie, ale to moje życie. Obudziłam się, a on zamiast się ucieszyć, naskoczył na mnie i tylko mnie zdenerwował.
-Nieważne. -powiedziałam zaciskając zęby.
-Kochanie, wiem, że to ważne. Nie musisz udawać, znam Cię i widzę, że się tym przejmujesz, ale on w tym wszystkim zachowuje się jak egoista. Masz prawo, żeby mnie kochać, a to, że ze sobą rywalizujemy nie ma na to wpływu, rozumiesz?- pocałował mnie szatyn, przez, co w moim brzuchu wybuchło stado motyli.
-Wiem to..- powiedziałam, wplatając palce w jego włosy.
-To proszę nie wątp w to, nie chcę Cię do niczego wykorzystać ani Cię zranić. Kocham Cię, naprawdę.- powiedział, a ja byłam pewna, że wszystko z tego, co mówi jest prawdą.
-Ja Ciebie też.- przegryzłam jego wargę, przez co jęknął.
-Nie tutaj, obiecuję, że jak wrócimy do domu, będę cały dla Ciebie, ale nie zaczynaj, bo nie wiem czy będę potrafił się powstrzymać.- zaśmiał się.
-Będziesz musiał, przecież mnie nie zgwałcisz.- zaśmiałam się również, pożerając go wzrokiem.
-Kochanie, to nie byłby gwałt, bo ty również tego mocno pragniesz.- uśmiechnął się łobuzersko. Cholera, wygrał i jak zwykle miał rację.
-Zarumieniłaś się, księżniczko.- jęknął, łapiąc mój policzek.
-Justin, przestań!- zaśmiałam się odpychając jego rękę.
-Kocham jak krzyczysz moje imię.- powiedział z wyższością, a ja zalałam się kolejnym rumieńcem. Chłopak zachichotał, cholernie na mnie działał i do tego był tak pewny siebie. Kochałam każdy jego najmniejszy szczegół, jego każdą wadę i każdy centymetr jego szyi. Ja go po prostu kochałam, sprawiał, że byłam gotowa na różne szalone rzeczy. Przez niego wariowałam.
-Jeszcze tylko jeden lub dwa dni i będziemy mogli ponownie spać razem w łóżku.- powiedział chłopak, ziewając przy tym.
-Nikt nie powiedział, że teraz nie możemy.- zachichotałam, przesunęłam się odrobinę w prawo i pociągnęłam go na łóżko. Chłopak zdziwiony tym, co robię przyglądał mi się uważnie i nie protestował. Kiedy w końcu ułożył się wygodnie, wtuliłam się w jego tors, a on oplótł mnie w talii.
-Jesteś szalona.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
-Może i tak, ale za coś musisz mnie kochać.- przegryzłam wargę, czując jego perfumy.
-Ja Cię kocham za wszystko.- trącił nosem moją szyję, a po chwili zaczął składać na niej pocałunki. Jęknęłam kiedy przegryzł skórę w jednym wrażliwym miejscu.
-Tęskniłem.- powiedział zachrypniętym głosem, jego kciuk błądził po moim policzku. Zaczerpnęłam powietrza gwałtownie, jego ciepłe ciało tak blisko mojego, wyprowadzało mnie z równowagi. Zerkając na jego usta, przegryzłam swoje. Justin uśmiechnął się delikatnie, wiedział już co chcę zrobić. Wpiłam się zachłannie w jego usta, robiliśmy to z taką ogromną pasją. Przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało, z każda sekundą pragnęłam go bardziej. Chłopak przejechał swoim językiem po mojej wardze, bez zastanowienia dałam mu pozwolenie i właśnie przez to nasze języki walczyły o dominację. Jęknęłam cicho w usta chłopaka, kiedy ścisnął on moje pośladki i zachichotałam. Czułam jak się uśmiecha, nie musiałam mieć przy tym nawet otwartych oczu. Wplatając palce w jego włosy, otrzymałam jego jęk. Moje usta z uczuciem muskały jego, jednak musiałam to przerwać, bo zaczynało robić się naprawdę namiętnie, a w dalszym ciągu byliśmy w szpitalu. Odsunęłam się od chłopaka, patrząc na niego z uśmiechem. Na jego twarzy pojawił się grymas i po chwili głośno westchnął.
-To było...- zaczął, jednak ja zamknęłam jego usta pocałunkiem, który nie był taki jak wcześniej. Był krótki i słodki, jednak dalej pełny uczucia i pasji.
-Wiem.- uśmiechnęłam się łobuzersko, ponownie wtulając w jego ciało. Słyszałam jak jego serce biło, oddychał spokojnie, gładząc mnie delikatnie po głowie.
-Myślisz, że wszystko się poukłada?- spytałam patrząc na niego spod swoich długich rzęs.
-Jasne.- posłał mi swój idealny uśmiech i spojrzał mi w oczy. -Katy, mimo wszystko oni będą musieli to zaakceptować, jesteś dla nich ważna i liczy się dla nich twoje szczęście. Jakoś przez to przejdziemy.- pocałował mnie w czoło, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.-Naprawdę nic nie pamiętasz?- spytał po chwili.
-Pamiętam...- zaczęłam myśląc nad wydarzeniami. -Pamiętam tylko to jak leżeliśmy u mnie, wzięliśmy prysznic, zaczęłam się szykować, zadzwonił do Ciebie telefon i...- myślałam nad tym, co było później. -Dalej nic nie pamiętam.- przyznałam szczerze.
-Zapomniałaś o tym jak się kochaliśmy?- spytał, a ja od razu przypomniałam sobie tą gorącą scenę.
-Nie, tego nie da się zapomnieć.- powiedziałam rumieniąc się.
-To dlaczego tego nie wymieniłaś?- szatyn podniósł się na łokciach, podniósł jedną brew i zlustrował mnie wzrokiem.
-Bo byś się głupio uśmiechał i jeszcze byś zapragnął powtórki, a ja nie chcę być złapana na łóżku szpitalnym.- zaśmiałam się, a po chwili chłopak mi zawtórował.
-No tak, to było podniecające.- przyznał i patrzył jak ponownie się rumienie. Cholera, czy on musi tak na mnie działać? Przecież ja pewnie już wyglądam jak burak! Zakryłam swoją twarz we włosach i cicho jęknęłam.
-Ej, ej, ej..- powiedział Justin zabierając kosmyki włosów z mojej twarzy. -Nie zasłaniaj się. Kocham kiedy się rumienisz, shawty.- powiedział i musnął moje wargi.
-Co później się działo?- zapytałam, starając się zignorować stado motyli, które wybuchło w moim brzuchu.
-Później powiedziałaś, że chcesz ze mną zamieszkać, mieć trójkę dzieci, oczywiście najpierw chłopczyka. Mówiłaś, że jestem najseksowniejszy na świecie i nie znasz nikogo tak pociągającego jak ja.- powiedział, a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
-No co?- dodał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. -Niby nie jestem seksowny?- zaśmiał się, ale po chwili jego mina zrobiła się cholernie poważna, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
-Ale sobie wymyśliłeś historyjkę.- śmiałam się, patrząc jak uroczo się denerwuje. -Ale spokojnie, skarbie, marzenia się spełniają.- musnęłam jego wargi, pewna, że moje słowa doprowadzą go do szału.
-Okej, może to z tymi dziećmi i mieszkaniem sobie wymyśliłem, ale cholera jestem seksowny!- zdenerwował się, a ja powstrzymałam śmiech. Był taki uroczy. -Jestem prawda?- chyba sam w to zwątpił. Kochałam się z nim droczyć.
-Justin Drew Bieber w siebie wątpi?- przyłożyłam dłoń do ust, udając zszokowaną. Zaczęłam ponownie chichotać, przybijając sobie w duchu piątkę. Kochałam również z nim wygrywać.
-Jesteś pewna, że nie jestem seksowny?- powiedział, a jego głos pełny był tajemnicy. Przełknęłam ślinę i starałam się grać dalej, więc pokiwałam stanowczo głową.
Chłopak podniósł się szybko na łokciach i obrócił moje ciało. Górował nade mną, a jego gorący oddech czułam na całej swojej skórze. Przez moje ciało przeszły dreszcze, Justin zassał moja skórę na szyi. Odpływałam z każdą sekunda tracąc kontrolę. Jego dłonie pewnie jeździły po moim brzuchu. Po krótkiej chwili jego dłoń wpełza pod moją bokserkę, chłopak pewnie wjechał do góry, łapiąc moją pierś. Jęknęłam z przyjemności, szatyn nie przestawał. Składał pocałunku na linii mojej szczęki, zbliżając się do warg, które delikatnie przegryzał. Wplotłam dłonie w jego włosy, moje serce biło, a podniecenie wzięło nade mną górę. Jego dłoń zjechała do gumki moich krótkich spodenek, przełknęłam ślinę patrząc w jego oczy.
-Jak bardzo pragniesz mnie teraz w sobie?- spytał seksownym głosem, przegryzając moją dolna wargę.
-B-bardzo...- wydukałam i przełknęłam głośno ślinę.
Justin opuścił moją bluzkę, zasłaniając w ten sposób piersi, pocałował mnie krótko, a na jego ustach zagościł pewny siebie uśmiech. Szatyn położył się ponownie obok mnie i tak jakby nigdy nic, zachichotał.
-Co, co to było?- spytała zdezorientowana, moja klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie, a podniecenie zmieszało się ze złością.
-Mówiłaś, że nie jestem seksowny, więc musiałem coś sprawdzić i wiesz, co? Jak na faceta, który nie jest seksowny, całkiem nieźle na Ciebie działam.- zaśmiał się i puścił mi oczko. Wydęłam dolną wargę w grymasie i westchnęłam głośno. Cholera, wygrał. Obróciłam się do niego plecami, byłam zła, bo droczenie się z nim szło mi jeszcze kilka minut dobrze, ale jego dotyk...
-Księżniczko, nie bądź zła.- wtulił mnie w siebie ponownie, całując w czoło. W moim brzuchu wybuchło ponownie stado szczęśliwych motyli, a na twarzy pojawił się uśmiech. To były tylo zżarty, a ja nie potrafiłam się na niego długo gniewać.
-Nienawidzę Cię.- powiedziałam śmiejąc się.
-Kochasz mnie.- powiedział przegryzając swoje wargi. -I bardzo chcesz poczuć mnie w sobie.- dodał z łobuzerskim uśmiechem. Uderzyłam go w ramie, a on jedynie potarł to miejsce, udając, że okropnie go to bolało.
-Uważaj, Bieber.- syknęłam.-Daj mi tylko wyzdrowieć, a to Ty w łóżku będziesz wariował z podniecenia.- dodałam szeptem do jego ucha.
-To obietnica?- uniósł jedną brew, lustrując moje ciało wzrokiem.
-Może...- powiedziałam, muskając jego wargi. Uwielbiałam to jak smakował. Mięta wymieszana z papierosami to był zapach, który w nim cholernie lubiłam. Kochałam sposób w jaki jego ciało przylegało do mojego. Kochałam to, co razem tworzyliśmy.
-Justin?- przerwałam cisze.-Powiedz mi, co tak naprawdę wydarzyło się później, ale po kolei..- spojrzałam w jego piękne, karmelowe tęczówki.
-Spędziliśmy tak naprawdę cały dzień w domu, dopiero pod wieczór zadzwonił do mnie telefon, co jest akurat mało ważne. Jak wróciłem do pokoju, byłaś w łazience, zapewne się szykowałaś, bo to było trochę przed dwudziestą. Później wyszliśmy, nie miałaś humoru, ale to pewnie przez to, że stresowałaś się tym całym gównem. Przyjechali po Ciebie przyjaciele i.. o resztę ich musisz spytać.- powiedział patrząc na mnie.
-A finał? Mój upadek? Widziałeś to? Kto wygrał?- zadałam mu kilka pytań myśląc o tym wszystkim. Tak naprawdę to mało pamiętałam, kiedy Justin wyszedł porozmawiać przez telefon... No i na tym wszystko się kończy, już nic dalej nie pamiętam. Upadek musiał namieszać mi w głowie.
-Shh..-uciszył mnie, mój chłopak. -Spokojnie, porozmawiamy jeszcze o tym, mamy całe życie, ale teraz śpij, skarbie.- ucałował mnie w czoło, a ja już nic nie powiedziałam. Byłam zmęczona i w sumie nie miałam ochoty tracić na to teraz czasu. Chciałam cieszyć się chwilą i tym, że Justin jest obok.
Justin's POV:
Patrzyłem na swojego aniołka, który słodko spał. Nie mogłem nacieszyć się tym, że mam ją ponownie przy sobie, mogę ją całować, przytulać i mówić wszystko o czym tylko myślę. Przy niej mogłem być sobą i mimo tego, że cała nasza znajomość zaczęła się na planie to na nim się nie skończy. Przecież zrezygnowałem z niego i nie zrobiłem nic złego, wszystko jej oczywiście powiem i wyjaśnię, ale nie teraz. Nie kiedy dopiero odzyskała przytomność i jest jeszcze osłabiona. Nie mogę jej denerwować, więc odczekam jeszcze jakiś czas. Tak będzie dla niej najlepiej. Odgarnąłem włosy z jej cudownej buzi, na której, co jakiś czas pojawiał się delikatny uśmiech. Często zdarzało jej się uśmiechać przez sen, co było niesamowicie uroczę. Pielęgniarka, co jakiś czas wchodziła, żeby sprawdzić jej stan, jednak nie przeszkadzało jej, że leżę obok brunetki. Wiedziała chyba, że nawet może być spokojniejsza i zrobić sobie przerwę, bo ja przy niej jestem. Martwił mnie Ryan i Luke, oni mogą stanąć na naszej drodze i tego cholernie się boję. Nie pozwolę skrzywdzić mojej księżniczki ani mi jej zabrać. Za wiele dla mnie znaczy, żebym mógł tak po prostu o niej zapomnieć. Nie mam pojęcia, co ten cały Luke do niej czuje, ale mało mnie to obchodzi. Katy jest tylko moja i nie mam zamiaru się nią dzielić. Kocham ją, a ona kocha mnie i w tym wszystkim nie ma miejsca na innych. Nie chcę psuć relacji między nią, a jej przyjaciółmi, bo wiem, że to dla niej wiele znaczy, ale wątpię, żebyśmy się polubili. Zdaję sobie sprawę, co ludzie o mnie myślą i mówią i dla innych łatwiej jest wierzyć w plotki. Ludzie to tchórze i zamiast kogoś poznać i dać mu szanse, po prostu oceniają go z góry. Katy taka nie jest i najwidoczniej nigdy nie była. Dała mi szanse mimo, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt ciekawie. Ciągnęło ją do mnie, wiedziała, że jestem niebezpieczny, ale mimo to widziała we mnie prawdziwego Justina, który potrafi się zakochać, jednak trochę się pogubił. Jeszcze miesiąc temu sam udawałem przed sobą kogoś innego, ale ona to zmieniła. Pokazała mi, że muszę być sobą i musze stawiać czoła problemom w inny sposób. Oszustwo i wygrana nie zapewnią nam w życiu szczęścia, nie wypełnią pustki.. Ona ją wypełniła, jest jedyną osobą w moim życiu, którą kocham i wiem, że ona to odwzajemnia. Rodzicom nigdy jakoś na mnie nie zależało, więc byłem zdany na siebie i prawie dałem się cały wciągnąć w podziemie, jednak ona to zatrzymała i nie zapomnę o tym do końca życia. Będę jej wdzięczny i mam zamiar uszczęśliwiać ją każdego dnia. Może to brzmi oklepanie, ale kiedy leżała nieprzytomna, a jej twarzy nie rozpromieniał uśmiech, byłem smutny. Nie miałem ochoty jeść, całą noc siedziałem z nią i martwiłem się o to wszystko. Kiedy tylko się obudziła, poczułem się lepiej. Jakby Bóg zrozumiał, że bez niej nie mam po co tu nawet być. Nie sądziłem, że aż tak się w niej zakocham, ale naprawdę nie chcę jej stracić. Zależy mi i mógłbym oddać za nią wszystko. Spała sobie spokojnie przy mnie już kilka godzin, mimo, że byłem zmęczony, nie chciałem zamknąć oczu. Wyglądała tak cudownie, niewinnie.. Zawsze lubiła mi dogryzać, co jest jedną z rzeczy, za które również ją kocham. Taka dziewczyna nawet nigdy mi się nie śniła, a tu proszę... Jest tylko moja.
Kiedy leżeliśmy u niej w mieszkaniu, a mój telefon zadzwonił i wyszedłem.. Jej zachowanie się zmieniło. Ona za bardzo nie pamięta momentu, w którym ten telefon dzwonił, ale ja dobrze pamiętam jak zmienił się wtedy jej nastrój. Może była zła, że wyszedłem i pomyślała, że coś przed nią ukrywam? Myślałem dużo nad tym i w sumie ta rozmowa była tajemnicą. Rozmawiałem z Ryanem o planie, którego nawet nie miałem zamiaru zrealizować. Okłamałem go, że wszystko mam pod kontrolą i Katy nie zatańczy tylko po to, żeby nic jej nie zrobili. Sam nie stawiłem się na finał, bo nie chciałem rywalizować z dziewczyną, którą kocham, a do tego mogłem dać swojej grupie pieprzoną nauczkę. Byłem gotowy powiedzieć o tym wszystkim Katy, nie wiedziałem jak zareaguje, ale wiedziałem, że ta rozmowa odbędzie się od razu jak wyjdzie ze szpitala...
Nobody's POV:
Było kilka minut po drugiej w nocy, a Justin leżał wpatrzony w swoją księżniczkę. Czuł się cholernie dobrze, kiedy miał ją przy sobie, jednak martwiło go kilka spraw. Wiedział, że ich związek nie będzie niczym łatwym, że zawsze znajdzie się ktoś kto będzie próbować stanąć im na drodze, ale on był pewny swoich uczuć. Był gotowy zrobić wszystko, żeby ona była szczęśliwa i żeby między nimi było wszystko dobrze. Zastanawiał się i w sumie był zdziwiony tym jak wiele ona zmieniła. Taka jedna osóbka, która miała piękne brązowe oczy, pełne miłości, zmieniła jego całe życie. Przywróciła go na ziemie i dopiero po jakimś czasie on zrozumiał jak podziemie go zmieniło. Zrozumiał jak to miejsce jest wypełnione fałszywymi ludźmi. Ryana znał od dziecka, pamiętał każdy ich rozegrany mecz w koszykówkę, którą lubił do dzisiaj. Pamiętał pierwszego zapalonego papierosa, którym oczywiście poczęstował się z przyjacielem. On i Ryan byli jak bracia. No właśnie, byli. Justin nie mógł darować mu, że dotknął Katy. Ona o tym nie wiedziała, prawie nic nie pamiętała. Nie była nawet świadoma tego jak upadła, w jaki sposób ją wynieśli i od kogo był ten telefon do Justina. Zamartwiało ją to, jednak wiedziała, że najpierw musi nabrać sił. Chciała znać pytania na wszystkie swoje odpowiedzi, ale znała Justina. Widziała, że teraz on stawia jej zdrowie ponad wszystko i nie będzie chciał rozmawiać o rzeczach, które ją mogły zmartwić. Justin nie był świadomy tego, że Katy słyszała jego rozmowę z Ryanem jeszcze przed finałem, nie wiedział, że to złamało ją na pół i nie wiedział, że ona przez resztę czasu aż do wypadku myślała, że on jej nie kocha. Ona myślała, że to była zwykła gra. Myślała, ze przekonała się, co do Justina i chciała skończyć ten cały związek, który okazał się dla niej kłamstwem. Ale to wszystko stało się popieprzone. Katy przez wypadek zapomniała o tym wszystkim i zapamiętała tylko dobre rzeczy z tego dnia. Natomiast Justin wiedział, że to, co mówił przez telefon było kłamstwem. Kocha ją i nie chcę jej skrzywdzić.. Co jednak będzie jak Katy przypomni sobie i dalej będzie myślała, że to część planu? Co jeśli nie da Justinowi tego wytłumaczyć? A może Justin zdąży powiedzieć jej o wszystkim zanim sama przypomni sobie tą złą wersję? Tego dowiesz się tylko czytając Bitwę na taniec, historię, która wstrząśnie Tobą i nigdy o niej nie zapomnisz.
Czytaj i komentuj, bo jak nie to dowiem się gdzie mieszkasz i przytulę Cię tak, że przestaniesz oddychać <3
Przepraszam za błędy, ale wolę dodać i dopiero później sprawdzić!
pozdrawiam @jarianaversace która zmotywowała mnie, żeby dodać rozdział szybciej mimo, że z waszym komentowaniem kiepsko, misiaki! x
much love x
Super rozdział!!! Chce juz kolejny xd zapraszam do siebie love-is-sweet-mystery.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSwietne!
OdpowiedzUsuńJeju, ten rozdział jest taki słodki.. Justin naprawdę ją kocha, to urocze i to bardzo ;3
OdpowiedzUsuńLuke niech spada, nie lubię go. Niby chce dobrze dla Katy, ale powinien zrozumieć, że ona nigdy z nim nie będzie. Za to Justin uwielbiam haha :) Chcę takiego na wyłączność ;)
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i że Katy nie przypomni sobie tej rozmowy, bo przecież Justin wtedy kłamał. Chyba, że Ryan przyjdzie do szpitala i jej powie o tym planie. Jednak lepiej, żeby się tak nie stało, bo oni mają żyć długo i szczęśliwie haha.
Czekam na kolejny:**
http://too-easy-love.blogspot.com/
boze tak tak tak !!!! oby justin jej powiedział, że zrezygnowal z planu i w ogóle, zanim sobie przypomni, jestem ciekawa co z jej przyjaciółmi oby nie jej nie zostawili
OdpowiedzUsuńNiech jej Justin wszystko wytłumaczy zanim sb przypomni ;* słodko że pamięta tylko Justina, on by się chyba załamał gdyby go nie pamiętała :) nie sądziłam że rozdział pojawi się tak szybko ;) rozdział świetny czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńObudziła się :-) już nie mogę się doczekać co wydarzy się w następnym rozdziale :) megaa
OdpowiedzUsuńo kurde niech on powie jej to zanim ktoś go uprzedzi
OdpowiedzUsuńtak sie ciesze ze wreszcie sie obudzila! ciekawe czy wreszcie przypomni sobie o tej rozmowie justina i tym calym planie...
OdpowiedzUsuńczekam na nn<3
Świetny :-)
OdpowiedzUsuń<3 oni są tacy słodcy! <3
OdpowiedzUsuńo jeju, super *.* naprawdę cieszę się, że Justin okazał się normalny! I ją kocha! Tylko żeby czasem czegoś nie narobił.... w zemście na Ryanie :D naprawdę świetny blog, czyta się lekko, dobrze i jest wgl super! kocham
OdpowiedzUsuńJezu, no ludzie, co z tymi komentarzami?! KOMENTUJCIE, BŁAGAM! Świetny blog! :D
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!!!!!!!!!!!!! *.* cudo !!!!!!!!!!!! kocam juz chce nastepny rozdzial .... :( <3 jeju ale jak justin przy kate w tym szpitalu tyle siedzi to takie słodkie <3 awwwwww <3 :*
OdpowiedzUsuńcudowny, czekam na kolejny aw <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńbardzo genialne *,*
OdpowiedzUsuńjeju, kocham
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rodzial :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie komentowałam żadnego rozdziału tutaj, ale stwierdziłam że może już czas. Opowiadanie czytam, ale jakoś swojej opinii nigdy nie umiałam dobrać w jakieś dobre słowa.
OdpowiedzUsuńOgólnie lubię ff o takiej tematyce. Przyjemnie się czyta to co piszesz, bo niestety nie u wszystkich czyta mi się tak lekko i przyjemnie.
Rozdział jak każdy poprzedni jest bardzo dobrze. Akcja wcale nie robi się nudna i za każdym razem czymś zaskakuje. Sama nie wiem czy mogę coś jeszcze dodać więc myślę, że to na tyle.
Na sam koniec życzę Ci jeszcze dużo weny i nowych, równie dobrych kolejnych rozdziałów i jak zawsze czekam z niecierpliwością
Pozdrawiam ;)
nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów,za co bardzo Cię przepraszam
OdpowiedzUsuńprzeczytałam twoją notkę i aż zrobiło mi się głupio, no ale czas to nadrobić!
co do rozdziału
jest naprawdę świetny,
z resztą każdy twój rozdział jest niesamowity bo kocham relację między Justinem,a Kate
mam nadzieję, że reszta zespołu zaakceptuje ich związek i będzie świetny happy end rodem z bajek haha
nie bardzo wiem czy masz listę informowanych na ty ale jeśli masz byłabym wdzięczna jeśli informowalabys mnie o nowych rozdziałach
co do konta na trasie gdzie dodawalabys różne spoilery itd..jestem jak najbardziej na TAK,to naprawdę fajny pomysł
kochanie nie porównuj się do innych autorek takich rzeczy,moim zdaniem jesteś na takim samym poziomie na jakim są one,a takim gadaniem 'wiem,że jestem gorsza...'psujesz sobie tylko humor
no nic,mam nadzieję, że mój komentarz podniósł Cię chociaż trochę na duchu
I co?pozostało mi czekać na następny rozdział!
@Demiismyq
Ja będę czekać na kolejny choćby miałoby uplynac iles tam czasu.... kocham twoje opowiadanie. I motywujcie ja do dalszego pisania bo warto.
OdpowiedzUsuńWkurza mnie Luke -,-...
OdpowiedzUsuńJustin jest taaaaaaki słodki! *.*
Mam nadzieję że Katy sobie nie przypomni tego co wtedy usłyszała, a jeśli nawet to, że uwierzy Justinowi, że kłamał... To trochę dziwnie brzmi xD
Z niecierpliwością czekam na kolejny słońce! <3
Dziewczyno jestes cudowna i to jak piszesz ach.. kocham Twoje ff i z ręka na sercu moge powiedziec że to jedno z moich ulubonych<3 czekam z niecirepliwoscia na nastepny
OdpowiedzUsuńCudowny! Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńCudowne, niesamowite, kocham Cie
OdpowiedzUsuńJesteś lepsza od bronx, dangera, lineb i wszystkich innych opowiadań. Historia jest oryginalna, a styl pisania cudowny! Naprawdę, jesteś niesamowita. Czytając lineb czy jakiekolwiek inne ff naprawdę, nie czuję tylu emocji, co przy każdym Twoim rozdziale, naprawdę. Co do ilości komentarzy, nie ma się czym przejmować, jesteś cudowna i z czasem zdobędziesz dużo więcej czytelników, którzy docenią ile pracy wkładasz rozdział i będą na bieżąco komentować. Postaram się porozsyłać linki do znajomych i może komuś spodoba się tak bardzo, jak mi i będą komentować. Przynajmniej mam taką nadzieję. Dziękuję Ci, że piszesz dla nas, bo robisz to naprawdę świetnie, czyta się to lekko i mam naprawdę miłe odczucia. Każde inne opowiadanie jest no... nie jest Twoim. Fabuła oklepana, na początku wiadomo co będzie na końcu, a tu? Tu nie wiem co będzie w następnym rozdziale, mogę tylko gdybać i to jest właśnie cudowne! Kocham Cię, naprawdę :)
OdpowiedzUsuńcudny rozdzial
OdpowiedzUsuńCudo *.* świetny blog!
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial nie moge sie doczekac kolejnego
OdpowiedzUsuńkocham ten rozdzial i wogole cale twoje ff
OdpowiedzUsuńkiedy next? świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńczekam na nowy rodzial :)
OdpowiedzUsuńKocham czytać tego bloga! Czekam na kolejny rozdział! ✌��
OdpowiedzUsuńJesteś zdecydowanie najlepsza! ��
OdpowiedzUsuńkocham <3
OdpowiedzUsuńAww, dzisiaj znalazłam to opowiadanie i się w nim po prostu zakochałam! Świetnie piszesz!! Mam nadzieję, że Justin powie jej to zanim ona sama sobie przypomni...Oni są tacy uroczy omb♡♡♡♡ Nie mogę się doczekać następnego ♡ ♡ ♡
OdpowiedzUsuń