Misie przeczytajcie notkę pod rozdziałem, bo to ważna sprawa, miłego czytania! :*
Nobody's POV:
Dziewczyna ze złamanym sercem wydawała się słaba. Z każda sekundą samotny człowiek czuje się coraz gorszy, odczuwa cholerną pustkę z każdym dniem bardziej. Samotni ludzie to cudowni ludzie, jednak pytanie jest jedno... Czym zasłużyli sobie na takie życie? Dlaczego nie mogą mieć przy sobie całego świata i cieszyć się tym codziennie? Każdego ranka? Przecież ponoć uśmiech kogoś, kto często w oczach ma łzy jest najpiękniejszy, więc to znaczy, że najmocniej kocha ten, który nie jest kochany. Mam rację? Czujecie to pieprzone ukłucie w sercu? W głowie pojawia się coraz więcej pytań, a serce z nerwów bije szybko. Bije, ale nie wiemy jak długo, dla kogo i po co. To zabija. Brak odpowiedzi na wszystkie pytania dosłownie robi nam w głowie tornado. Katy była samotna i zakłopotana. Nie wiedziała jak udźwignie to wszystko, bała się myśleć o tym czy sobie w ogóle poradzi. Nie chciała wracać do swojego mieszkania, bo wiedziała, że jest ono puste, pozbawione życia. Nie chciała spać na swoim łóżku, na którym kochała się z chłopakiem, który jej jednak nie kocha. Pokręcone to wszystko, prawda? Oh, ironio, życie jest popierdolone.
-Podnieście ją!- krzyczał chłopak, klęcząc z łzami w oczach nad brunetką. Nikt nie wiedział, kiedy i jak Katy upadła na ziemią. Jej przyjaciele usłyszeli jedynie jakby coś ciężkiego uderzyło z całą siłą o ziemie. Coś? Dokładniej jej głowa. Wystraszeni i dosłownie sparaliżowani, wybiegli niosąc ją na swoich rękach. Musieli zadzwonić po pogotowie, ale nie mogli zrobić tego w środku, jeśli tylko inne grupy by coś usłyszały, plotki rozniosłyby się z prędkością światła. Nikt oprócz nich nie widział, co się stało. Taką mieli bynajmniej nadzieję... W tamtym momencie jednak liczyło się najbardziej dla nich jej zdrowie. Biedna Katy nie zdawała sobie sprawy ile dla nich znaczyła. Tyle razy miała wszystkiego dość, tyle razy chciała ze sobą skończyć. Nie wiedziała o tym, że dla nich jest tak cholernie ważna. Luke i reszta, położyli nieprzytomną dziewczynę na ławce na dworze, wykonując jakieś czynności, które miały w śmieszny sposób ją im przywrócić. Odwracali głowy, szukając wzrokiem karetki, która już była w drodze. Oni nie zdawali sobie sprawy z tego jak słaba była i mimo, że wiedzieli, że się źle czuję to nie byli w stanie wyobrazić sobie tego jak jej obraz się rozmywał, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Była wykończona, zmęczona całym dniem, który ponownie przewrócił jej chore życie do góry nogami.
Luke płacząc w jej włosy, co kila sekund podnosił głowę rozglądając się za pomocą.
-Jak mogłem do tego dopuścić..- kręcił głową, w jego głosie było można usłyszeć pogardę. On dosłownie gardził sobą, nie mógł wybaczyć sobie tego, że pozwolił jej wejść na scenę. Kochał ją całym sobą. -To niemożliwe, to nie miało mieć miejsca..- dalej płakał, a reszta razem z nim. -Kurwa, wszyscy, ale nie ona!- krzyczał, szarpiąc z całej siły za końcówki swoich włosów.
-Nic jej nie będzie, słyszysz?! Nie może!- krzyczał Jake, jednak brzmiał jakby sam w to nie wierzył.
-Nie będzie? Kurwa słyszałeś ten huk?! To jej głowa, jej głowa uderzyła tak mocno, że aż podłoga pod nogami mi się zatrzęsła!- krzyczał, próbując wyładować wszystkie emocję.
Dziewczyny płakały, głaszcząc jej zimne policzki. Była blada, wyglądała jakby za chwile miała być martwa. Nie wierząc w to wszystko, Mike zadzwonił ponownie po pogotowie, jednak po kilku sekundach usłyszeli syreny karetki, która wyjechała z niesamowitą prędkością z zakrętu.
-Szybko!- krzyczał Mike, kiedy mężczyźni wyskoczyli z samochodu. Czas jakby przyśpieszył, wszystko działo się niesamowicie szybko.
-Jesteś jej rodziną?- zapytał siwy mężczyzna, zamykając prawie Lukowi drzwi przed nosem.
-Narzeczonym.- skłamał, próbując dostać się jak najbliżej, Katy.
-Dobrze, wsiadaj. Reszta musi dojechać do najbliższego szpitala na własną rękę.- powiedział i wskakując do samochodu, ruszyli z piskiem opon.
Katy zapadła w słodki sen..
-Justin?- zachwiałam się, biegając beztrosko po kolorowej polanie.-Justin?- powtórzyłam, szukając mężczyzny swojego życia. Kiedy chłopak nie odpowiedział, usiadłam smutna na starym pniu, wiercąc się nerwowo.
-Tęsknie.- powiedziałam cicho do siebie, rozglądając się za chłopakiem. Dalej nic. Potarłam swoje zmęczone oczy i westchnęłam smutno, miałam wrażenie, że zniknął na zawsze. Po krótkiej chwili silne ramiona, które kochałam oplotły moje drobne ciało, przyciągając je do siebie.
-Wołałaś mnie, księżniczko.- spytał zachrypniętym, pełnym tajemnicy głosem.
-Myślałam, że znowu mi Cię zabrali.- obróciłam się w jego stronę, lustrując go wzrokiem.
-Już nigdy Ci mnie nie zabiorą.- odparł do mojego ucha.
-Obiecujesz?- spytałam jak mała dziewczynka, która chciała, żeby tata zabrał ją wieczorem do wesołego miasteczka.
-Na wszystko, co mam.- musnął delikatnie moje wargi.
-Ale ty przecież masz tylko mnie.- powiedziałam, marszcząc brwi.
-I to jest wszystko, czego potrzebuje.- delikatnie się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam gest i kiedy złączyłam nasze usta, przerwał nam grzmot z nieba. W kilka sekund rozpętała się straszna burza. Wszyscy mieszkańcy kolorowej polany uciekli do lasu, a ja zostałam sama. Widziałam jedynie jak postać chłopaka, którego kochałam całą sobą, oddala się.
-Obiecałeś!- płakałam, nie wierząc, że znów zostałam samotna i smutna. Słońce zaszło, a mnie ogarnęła przerażająca ciemność. Bałam się.
-Gdzie ja jestem..- szlochałam, nie potrafiąc ruszyć żadną częścią swojego ciała. Czułam się jakbym została wrzucona do wody, a jedyne, co mnie unosiło to powietrze, które w małej ilości miałam w sobie..
-Doktorze, czy ona z tego wyjdzie?- pytał Luke, biegnąc za ciałem Katy, które było na noszach. Wyglądała tak bezbronnie i niewinnie. Wszyscy się o nią martwili, jednak ona nie była niczego świadoma, jedynie śniła o chłopaku, który nawet nie wiedział, co z nią się działo.
-Teraz zabieramy ją na prześwietlenie. Przykro mi, musimy czekać.- powiedział lekarz, zamykając drzwi od jakiejś okropnej sali.
-Nienawidzę tego.- rzuciła ostro Nicole, siadając na podłodze przy drzwiach.
-Musimy czekać...- powtórzył słowa lekarza, Jake.
Wszyscy usiedli pod salą z minami, które naprawdę przerażały. Ogarnął ich smutek, nie wiedzieli w jakim stanie ona jest i co dokładniej jej się stało przy tym uderzeniu. Jednak wiedzieli jedno.. To zapowiadało się kiepsko. Miny lekarzy, którzy wychodzili z sali, zbywając ich uśmiechami, które miały dodawać otuchy, zdradzały to, że było źle. Zależało im na niej i tego nie dało się ukryć. Może nie interesowali się jej życiem dokładnie, bo mieli swoje, ale dalej byli jej najlepszymi przyjaciółmi.. Jej jedyną rodziną. Katy przeszła naprawdę wiele i każdy o tym doskonale wiedział, byli pewni, że jest silna, jednak każdemu spływały łzy po policzkach. To strach zawładnął ich umysłem. Przypominali sobie jak dzisiaj się zachowywała, jak płakała w samochodzie, jak słaba przed występem była.. Nikt z nich nie mógł wybaczyć sobie tego, że tak po prostu pozwolili jej wystąpić. Gdyby odpowiednio się nią zainteresowali i zajęli, nie doszłoby do tego wszystkiego. Lily kręciła ciągle głową, nie wierzyła w to jak wszystko szybko się działo. Jej przyjaciółka była na jakimś cholernym prześwietleniu, które miało odpowiedzieć na pytania lekarzy. Mieli podjąć oni konkretne kroki, jak pomóc brunetce, która leży teraz nieprzytomna na łóżku, na którym umierało wcześniej tylu ludzi.. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po plecach Lily, starała się ona wyrzucić ze swojej głowy najgorsze scenariusze, jednak to było trudne biorąc pod uwagę całą tą chorą sytuację. Ludzie w szpitalu patrzyli na grupkę znajomych smutnym wzrokiem, bił od nich po prostu smutek, bo jedna z nich leży taka bezbronna.. niczego nieświadoma.. martwa? NIE NIE NIE.
Ich myśli dosłownie biły się ze sobą. Kiedy ktoś uderzy głową naprawdę mocno i nie ma przy tym szczęścia.. to może się skończyć tragedią, a wiecie na czym polegają tragedię, prawda?
-Dziewczyny może odwiozę was do domu?- podniósł się, Jake. -Nie wydaję mi się, żeby coś się teraz zmieniło, wiec po prostu zawiozę was do mnie i tam wszyscy przenocujemy.- dokończył brunet.
Wszyscy go słuchali i przemyśleli w głowie kilka razy jego pomysł. Wszyscy oprócz Luke'a. On dosłownie toczył walkę w swojej głowię. Nie mógł darować sobie tego, że zachował się tak lekkomyślnie i jego ukochana może na tym tyle stracić...
-Luke?- spytał go Jake, chcąc w ten sposób poznać jego zdanie.
-Cokolwiek.- rzucił niedbale i ruszył przed siebie. Luke przeżywał to wszystko najbardziej, bo czuł do niej coś więcej od reszty przyjaciół.
-Dajcie mu pobyć samemu.- zatrzymała chłopaków, Nicole. -I ja jestem za tym, żebyśmy pojechały teraz do mieszkania. Nic tu po nas, chyba nie zniosę tego wszystkiego, a jak coś się zmieni to po nas wrócisz, Jake.- powiedziała podnosząc się. W jej oczach dominował smutek, była zmęczona i zestresowana tak samo jak reszta.
-Jasne.- powiedział chłopak obejmując opiekuńczo, Lily. -Zaraz wrócę, Mike.- powiedział chłopak, kierując się z dziewczynami do samochodu.
**
Luke's POV:
Siedziałem na szpitalnym krześle, a ukłucie w sercu nie dawało mi spokoju. Byłem na siebie tak okropnie zły, nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo źle się czuła. Widziałem, że była słaba, ale byłem wcześniej przekonany, że to przez stres i rywalizacje, której ona nienawidziła. Nie dawała sobie z tym wszystkim rady, coś w jej życiu się zawaliło, widziałem to po jej oczach, a mimo wszystko nie zaopiekowałem się nią odpowiednio. Poniosła mnie ta cała zabawa w podziemiu, przecież ważniejsze jest nasze zdrowie i szczęście. Miałem wrażenie, że czas dosłownie stanął w miejscu. Ludzie przechodzili na korytarzu przyglądając mi się z zaciekawieniem. Pewnie w ich głowach pojawiały się pytania, co mi się stało i dlaczego tu jestem. Nie obchodziło mnie już nic poza jej zdrowiem, od takiego uderzenia można nawet odejść, ale to już najgorszy scenariusz. Splotłem dłonie i w głowię powtarzałem modlitwę, tak cholernie bałem się o to, co będzie.. Ona tyle w życiu już przeszła, ma tylko osiemnaście lat, a została znienawidzona przez swojego ojca. Przeżyła porwanie swojego brata, za które się cholernie obwinia. Gdyby tylko był jakiś sposób, żeby zabrać od niej ten cały ból, gdybym mógł to wszystko, co złe wziąć na siebie...
-Coś się wydarzyło?- wrócił z napojami Mike, a za nim od razu przybiegł zdyszany Jake.
-Nic. Kompletnie nic.- pokręciłem głową, patrząc w jakiś martwy punkt.
-Cholera, przecież muszą nam coś powiedzieć!- wybuchł Jake, w jego oczach rozbłysły łzy.
-Teraz najważniejsze są badania, prześwietlenia i to wszystko, co ma jej jakoś pomóc.- starałem się być spokojny, ale tak naprawdę w środku krzyczałem, mając po prostu dość.
Chłopacy zrezygnowani opadli na krzesła obok mnie, wzdychając głośno i niespokojnie, co kilka minu
-Co z dziewczynami?- przerwałem ciszę, martwiąc się o swoje przyjaciółki.
-Chyba to samo, co z nami. Są załamane, zapłakane i roztrzęsione, ale obiecałem, że będę dzwonił, kiedy tylko będzie coś wiadomo.- odpowiedział mi Jake.
-Rozumiem.- pokiwałem głową. -Za pół godziny do nich zadzwonimy, żeby spytać czy wszystko okej, bo może będą czegoś potrzebować.- odparłem myśląc nad jedną sprawą.
-Co masz na myśli?- spytał Mike.
-Wiesz..-zacząłem niepewnie. -Uciekliśmy z podziemia od razu po występie, czyli dalej bierzemy w tym udział i nasz występ będzie brany pod uwagę, kiedy będą ustalać kto wygrał..- kontynuowałem, ale Mike mi przerwał.
-Kurwa, co masz na myśli.- przetarł twarz i pociągnął nerwowo za końcówki swoich włosów.
-To, że dalej jesteśmy tak jakby w niebezpieczeństwie. Jeśli wygramy, inne grupy będą chciały się zemścić, a sami wiecie do czego zdolni są Ci idioci.- schowałem twarz w dłonie, martwiąc się dosłownie o wszystko w jednym czasie.
-Kurwa.- rzucił pod nosem Jake i wyciągnął po chwili telefon, wybierając jakiś numer. -Lily? Zamknijcie wszystkie okna, drzwi i najlepiej pospuszczajcie rolety. Nie pytaj dlaczego, po prostu zrób to dla mnie, będę spokojniejszy. Dziękuje.- mówił, a ja widziałem, że stara się być jak najbardziej opanowany. Nie chciał ich dodatkowo stresować, ale jakoś musieliśmy zadbać o ich bezpieczeństwo. Ludzie z podziemia, przegrywając z nami, są zdolni do wszystkiego. Ogarnia ich jakiś chory szał i nienawiść bierze nad nimi górę. Tak to chore.
Zapadła okropna cisza. Już żaden z nas nic nie mówił. Siedzieliśmy razem, bijąc się z myślami. Przegryzałem swoją wargę nerwowo, stukając palcem w wyświetlacz swojego telefonu. Nie potrafiłem tak po prostu siedzieć i czekać, kiedy dziewczyna, którą kochałem leżała za ścianą.
-Ty jesteś narzeczonym, pacjentki?- podszedł do mnie siwy mężczyzna, jego plakietka mówiła, że na nazwisko ma Smith. Spojrzałem na jego twarz, która nie pokazywała dosłownie żadnych emocji.
-Tak.- ponownie skłamałem, ale nie miałem innego wyjścia, tylko w taki sposób mogliśmy się dowiedzieć, co się dzieje. Katy nie ma kontaktu ze swoją rodziną, więc ciężko byłoby nam to wszystko załatwić. -Co z nią? Wyjdzie z tego? Czy mogę tam wejść?- zrzuciłem na lekarza mnóstwo pytań, stojąc przed nim załamany.
-Jest nieprzytomna.- wypuścił powietrze, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu. -Niby wszystko jest w porządku, ale to od niej zależy, kiedy się wybudzi..-patrzył mi w oczy. -To nie jest pora na odwiedziny, ale mogę zrobić wyjątek.- westchnął. -Mogę dać panu trzydzieści minut.- spuścił wzrok. Wiedziałem, że to nie od niego zależy, takie po prostu były przepisy.
-Dziękuję.- rzuciłem krótko, wymijając go. Otworzyłem drzwi od sali i wchodząc niepewnie, zauważyłem ją. Dziewczynę o najpiękniejszych oczach, uśmiechu i włosach. Leżała nieprzytomna, nieświadoma i poobijana, na końcu pomieszczenia. Przykryta była jakąś szpitalną kołdrą. Przyśpieszyłem, idąc w jej stronę. Kiedy usiadłem na krześle tuż obok jej łóżka, łzy od razu zebrały mi się do oczu.
-Już jestem.- szepnąłem do nieprzytomnej brunetki, łapiąc jej zimną dłoń. Zadrżałem, ona była bez żadnego czucia. Jej ręka luźno leżała pod moją, nie poruszyła się chociaż przez chwilę.
-Katy, proszę obudź się.- wydukałem przez łzy. Kompletnie nic się nie wydarzyło. Siedziałem tam, tracąc już poczucie czasu. Jej policzki były zimne, a twarz była pozbawiona jakiegokolwiek uśmiechu czy w ogóle życia.
-Dlaczego ty..- szepnąłem, obwiniając się cholernie za to wszystko. -Dlaczego byłaś taka słaba? Dlaczego płakałaś w aucie, dlaczego nic nie powiedziałaś?- kręciłem głową. -Teraz będę musiał sam dowiedzieć się, co wydarzyło się w twoim życiu. Musze wiedzieć, co Cię tak złamało.- postanowiłem.
-Pan Grey?- do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
-Tak?- spytałem, patrząc ponownie na Katy.
-Przykro mi, ale musi pan już wyjść.- spojrzała na mnie smutno.
Bez słowa podniosłem się, pochyliłem nad jej drobnym ciałem i pocałowałem jej czoło.
-Trzymaj się, kochanie.- uśmiechnąłem się tak jak robiłem to zawsze, kiedy byłem obok niej. Wychodząc, chłopacy spojrzeli na mnie, podnieśli się i od razu zaczęli zadawać mi mnóstwo pytań.
-Jest nieprzytomna, mówiłem do niej przez cały czas, trzymałem ją za rękę i...- zatrzymałem się. -I nic. Dosłownie. Jakby jej nie było.- ostatnie zdanie wypowiedziałem cicho.
-Musimy czekać, niestety. Teraz tylko to nam zostało.- przetarł swoją zmęczoną twarz, Mike.
-Chodźcie.- kiwnął głową w stronę wyjścia, Jake. -Katy musi wyzdrowieć, ma tutaj dobrą opiekę, a my teraz musimy wrócić do dziewczyn. -wiedziałem, że ma tą cholerną rację, ale za nic nie chciałem jej zostawić.
-Luke..- zaczął Mike, wiedząc, że nie chcę stąd wychodzić. -Musimy im to przekazać, a ty wiesz najwięcej.- przekonywał mnie.
-Dobrze, ale jutro z rana tu wrócę.- spojrzałem przez szybę, jednak ciało Katy zasłoniła mi ta pielęgniarka, która podłączyła jej już kroplówkę. -Wrócę do ciebie.- powiedziałem, patrząc dalej w tamtą stronę. Po chwili biorąc się trochę w garść, ruszyłem za chłopakami, wiedząc, że tak trzeba.
Justin's POV:
(czas- jeszcze przed finałem, Katy z Justinem rozstali się pod jej mieszkaniem)
Pożegnałem się z Katy, wyglądała tak uroczo, kiedy się złościła, szkoda tylko, że nie wiedziałem na co. Tak nagle straciła humor. Tłumaczyłem sobie, że to wszystko przez to, że dzisiaj miał być ten cały finał. Martwiłem się o nią i tak naprawdę to najbardziej chciałem pójść tam z nią i ją bronić przed spojrzeniami wszystkich dupków z podziemia. Rzuciłem ten cały swój plan w momencie, w którym uświadomiłem sobie, że naprawdę ją kocham. Kiedy całe te gówniane występy się skończą, wszystko jej wyjaśnię. Zdaję sobie sprawę, że moja grupa mnie znienawidzi, ale nie dbam o to, bo ona stała się dla mnie najważniejsza w tak krótkim czasie. Mało kto to rozumie, ja sam bym tego nie zrozumiał jeszcze kilka miesięcy temu, ale nie teraz. Teraz jestem zakochany, ona sprawia, że wariuję i z każdą sekundą pragnę jej bardziej. Nigdy nie czułem czegoś takiego do dziewczyny i mam zamiar to wykorzystać i starać się jak tylko mogę, żeby jej nie stracić. Naprawdę ją kocham. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko dzieje się tak szybko, że byłem dla niej dupkiem, ale chcę to zmienić. Wcześniej odrzucałem od siebie wszystkie możliwe uczucia, nie chciałem się przyznać przed samym sobą, że ona coś dla mnie znaczy. Brałem pod uwagę tylko ten cholerny plan, na którym teraz w ogóle mi nie zależy. Nie chcę mieć udziału w takim chorym oszustwie, bo pieniądze to nie wszystko. Jeśli Ryanowi aż tak zależy na wygranej, niech poszuka sobie innego przyjaciela, bo ja nie mam zamiaru już wpieprzać się w życie innych i robić tam bałaganu. Mam tego dość i chcę skupić się na swojej dziewczynie, która jest warta mojego czasu. Wiem, że jest cudowna i też mnie kocha, a ja na nią nie zasługuję, ale będę starać się być ciągle lepszy.
Bo ona jest tego warta jak cholera.
Wsiadłem do samochodu, ruszając z piskiem opon. Było po dwudziestej, finał miał się zacząć za niecałe dwie godziny. Mój zespół był przekonany, że ja dalej kontynuuje to chore gówno, że zatrzymam Katy i ona ze swoją grupą wylecą, ale nie.. Nie ma szans. Nie są oni dla mnie tak ważni jak ona, nigdy nie byli. Jedynie szkoda mi Ryana, on się w tym wszystkim pogubił. Znamy się tyle lat, a on pozwolił się wciągnąć cały w to gówno. Ja też prawie się w tą wkręciłem, ale na szczęście pojawiła się Katy, która pokazała mi, że pieniądze, władza i rywalizacja to nie wszystko. Jest jeszcze coś takiego jak miłość i przygoda, którą mam zamiar z nią przeżyć. Może pierdole teraz jak jakaś pizda, ale takie jest życie. Wszyscy ludzie na świecie chcą być kochani, a to, że to od siebie odrzucamy jest tylko chwilowe. Nie da się oszukać samego siebie, możemy odrzucać od siebie swoje uczucia, ale w końcu wybuchniemy.
Zerknąłem na wyświetlacz swojego telefonu.
-Alexis..- jęknąłem niezadowolony widząc wiadomość
od tej suki.
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z
planem, a później się zabawimy.
wysłano: 20:34
Czy ona kiedyś da mi pieprzony spokój? Nic nie
pójdzie zgodnie z planem, bo cały ten plan rzuciłem. Wiem, że ona
tego nie rozumie, bo nie jest nic warta i jej jedynym zajęciem jest
puszczanie się. Katy taka nie jest. Ona potrafi poprawić mój
humor w kilka sekund. Jej jeden uśmiech sprawia, że mam lepszy dzień, jednak martwiła mnie jej przeszłość. To jak bała
się szybkiej jazdy i to jak mówiła o całym tym wypadku.. Wielu rzeczy się bała..
Chciałem pokazać jej, że przy mnie może być
spokojna, taka bezpieczna. Nie chciałem, żeby bała się ludzi i
żeby tak przejmowała się tym całym podziemiem. Gdybym tylko mógł
ją z tego wyrwać, pokazać jej, że jakoś sobie poradzimy bez
zarabiania pieniędzy na czarno.
Zawsze możesz jej to pokazać, Justin. Możesz
udowodnić jej, że przy Tobie wszystko będzie lepsze.-
podpowiedział mi głos w mojej głowie. Taki właśnie miałem
zamiar.
Olałem kompletnie tą żałosną wiadomość od
Alexis, nie miałem zamiaru rozmawiać z tą skończoną suką.
Żałowałem każdej chwili spędzonej z nią. Zaparkowałem samochód i wyciągnąłem kluczyki od
swojego domu. W głowie miałem ciągle brunetkę. Myślałem o jej
pięknych oczach, cudownym uśmiechu i wszystkim, co było jej. W
duchu gratulowałem sobie, że to właśnie mnie nazywa swoim
chłopakiem, nie wierzyłem, że aż tak mi się poszczęściło.
Zawsze życie dawało mi w kość, jednak ona była tym, co mi się
udało. Zatrzymałem się przy barku pełnym alkoholu. Obróciłem
kilka razy w dłoni napełnioną szklankę, myśląc poważnie nad
tym. Za kilka
-Nie dzisiaj.-pomyślałem. Za kilka godzin mam zamiar
odebrać ją z finału. Zdaje sobie sprawę, że przeze mnie moja
grupa zostanie zdyskwalifikowana, ale naprawdę o to nie dbam.
Chcieli oszukiwać, dałem się w to wciągnąć, ale teraz gówno
mnie to obchodzi. Kiedy nie ma chociaż jednego członka zespołu-
drużyna od razu wypada. Cieszyłem się, że dam im nauczkę i
może coś do nich dotrze, bo do mnie dotarło. Wiedziałem jak to
jest przegrywać, ale często byłem zwycięzcą. Uczucie tego jak
stajesz na podium było nie do opisania, ale wcale nie równało się
z uczuciem bycia z dziewczyną, którą darzy się takim potężnym
uczuciem. Wyciągnąłem telefon, próbując się do niej
dodzwonić. Wiedziałem, że się szykuje i tak dalej, ale byłem
pewny, że uda jej się ode mnie odebrać, jednak kilka połączeń i
nic. Cisza. Zaczynałem się powoli martwić, ale później
przypomniałem sobie, że jej grupa nie odchodzi od niej nawet na
krok, bo jest na to wszystko najmniej odporna. Cieszyłem się, że
ma takich przyjaciół, jednak nie dało się ukryć mojej zazdrości.
Ten cały Luke zachowywał się jakby coś do niej miał. Głupie
teksty, odwożenie pod sam dom i dzwonienie z kontrolą czy wszystko
w porządku było moją rolą, nie jego. Niech sobie lepiej to
przyjmie do serca, bo może być z nim źle. Zastanawiałem się też
nad tym w jaki sposób ona chce im o nas powiedzieć, ale byłem
pewny, że razem to obgadamy i podejmiemy jakąś słuszną decyzje.
Jeszcze kilka godzin, a ona będzie tylko moja. Będziemy mogli
ponownie leżeć w łóżku i rozmawiać na każdy możliwy temat.
Ona była dziewczyną, którą mogłem traktować jak swoją
przyjaciółkę i kobietę swojego życia w jednym. Dziwiło mnie to
w jaki sposób wszystko się u mnie zmieniło. Traktowanie dziewczyny
tak poważnie nie należało do moich zwyczajów, ale cóż. Mówią,
że kobiety potrafią nieźle zawrócić w głowie, prawda?
Godziny mijały, a ona dalej nie odbierała. Ignorowałem
natarczywe połączenia od Ryana i innych członków swojej grupy.
Nie chciałem z nimi teraz rozmawiać, bo to nie był czas na
pieprzone tłumaczenia. Ryan tak się w to wszystko wciągnął, że
mimo, że przyjaźnimy się od lat, wątpię, żeby zrozumiał tą
sytuację. Nigdy nie czuł niczego poważnego do dziewczyny, tak jak
ja wcześniej. Liczą się dla niego tylko imprezy i dobre sumy, więc
o czym my w ogóle mówimy? U niego nie istnieje coś takiego jak
miłość, nie oszukujmy się. Jedno połączenie, drugie, piąte,
dziesiąte i nic. Nie odbierała. Zdenerwowany ruszyłem do swojego
samochodu, coś w moim brzuchu wywijało co kilka minut podwójne
fikołki ze stresu. Martwiłem się. Martwiłem się jak cholera.
Odpaliłem samochód i przekraczając prędkość,
ruszyłem w stronę podziemia. Liczyłem, że chociaż tam się
czegoś dowiem lub chociaż ją znajdę. Skupiony na drodze, jęknąłem
kiedy moje myśli przerwał telefon. Spojrzałem na ekran z nadzieją,
jednak to był tylko Ryan.
-Czego?- warknąłem do słuchawki, mając w dupie go i
nasze sprawy.
-Gdzie ty kurwa byłeś, jak Cię nie było, co?-
syknął, wiedziałem, że jest wkurwiony.
-Nie mogłem tam być, chcesz coś jeszcze?- starałem
się opanować nerwy.
-Poza tym, że zjebałeś cały plan i nawet nie
raczyłeś się tam pojawić, wszystko kurwa spoko!- darł się mi do
słuchawki.
-Miałem ważniejsze sprawy na głowie.- rzuciłem,
uchylając okno i wypuszczając przy tym gęsty dym z fajki.
-Jest coś w ogóle ważniejszego od finału? Jest coś
ważniejszego od planu, który był genialny, a Ty odpuściłeś tak
łatwo tej suce?- jego głos był przepełniony nienawiścią. Sposób
w jaki mówił o Katy, doprowadzał mnie do szału, miałem ochotę
mu tylko za to wyjebać.
-Nie mów tak o niej, kurwa.- wycedziłem przez zęby,
czując jak złość bierze nade mną górę.
-Oh, popatrzcie kurwa, Bieber się zakochał.- zaśmiał
się. -Ciekawe czy twoja ukochana z tego wyjdzie.- rzucił krótko i się rozłączył.
Przepełniony złością uderzyłem z całej siły w
kierownicę. Wyprzedzałem auta na nowojorskich drogach, słysząc za
sobą jedynie trąbienie zdenerwowanych kierowców.
-Pierdolcie się.- wysyczałem, kierując się do
mieszkania tego pieprzonego idioty.
**
W kilkanaście minut znalazłem się pod jego drzwiami.
Nie dbałem dosłownie o nic, znałem go i wiedziałem, że
imprezuję. Nie starając się nawet zapukać, wparowałem do jego
mieszkania, rozglądając się na boki. Ryan siedział na kanapie, a
wokół niego tańczyło przynajmniej pięć dziwek.
-Wypierdalać, koniec imprezy.- warknąłem, zbliżając
się do chłopaka. Jego zdezorientowana mina aż mnie rozśmieszyła.
Dobrze wiedział do czego jestem zdolny, ale pewnie nie spodziewał
się, że dotrę do niego w tak szybkim czasie. Pól nagie
kobiety, wyleciały z mieszkania, zbierając po drodze swoje
dziwkarskie ubrania. Podszedłem do niego, moje mięśnie były
napięte, adrenalina wystrzeliła w moich żyłach i oczywiście
poddałem się złości.
-Co miałeś kurwa na myśli, mówiąc, że ciekawe
jest to czy z tego wyjdzie.- krzyczałem, podnosząc go za szmaty do
góry.
-No popatrz, w podziemiu nie było po tobie śladu, ale
tutaj stawiłeś się w kilka minut.- zaśmiał mi się prosto w
twarz, przez co straciłem kontrolę. Wymierzając pięścią w jego
twarz, również zaśmiałem mu się ironicznie, ściągając z jego
twarzy ten głupkowaty uśmieszek.
-Lepiej się pośpiesz.- zagroziłem mu, moja szczęka
zaciskała się z nerwów.
-Nic.- wzruszył obojętnie ramionami, nie był
świadomy tego ile ona dla mnie znaczy. -Jest słabą suką, to
tyle.- w jego oczach wybuchło rozbawienie. Był naćpany. Przez to
jak ja nazwał, ponownie straciłem kontrole, popchnąłem go na
ścianę, kucając po chwili przy jego obolałym ciele.
-Masz kilka sekund, jeśli nie powiesz gdzie jest i co
się z nią stało, skończę z Tobą.- wycedziłem, podnosząc go
ponownie do góry. Zachwiał się na swoich nogach i kiedy na mnie
spojrzał, wiedziałem, że uzyskam odpowiedź. Doszło do niego, że
jestem śmiertelnie poważny.
-Nie dotrzymałeś słowa. Zjebałeś cały plan, a do
tego nie pojawiłeś się tam gdzie powinieneś. Zespół nie mógł
wystąpić przez twoje pieprzone sprawy, więc postanowiłem się
odegrać.- patrzył pusto w ziemię. -Była słaba, co było widać
już podczas jej występu, ja tylko pomogłem jej upaść, nie moja
wina, że trafiła do szpitala.- zaśmiał się. Popchnąłem go
ponownie z całej siły na ścianę i już w kilka sekund znalazłem
się przy aucie. Dowiem się wszystkiego, a on zapłaci za to
odpowiednią cenę, ale nie teraz. Ruszyłem i kierowałem się do
szpitala, który znajdował się najbliżej od podziemia. Wszystko
działo się tam, więc musieli zabrać ją właśnie tam gdzie myślę. Często
tam trafiałem po jakiś bójkach, które kilka lat temu były u
mnie na porządku dziennym. Biegłem prosto do środka, serce biło
mi w niesamowitym tępię.
-Gdzie ona leży?- wydukałem będąc w szoku, ręce aż
trzęsły mi się ze stresu. Nie mogłem znieść tego, że nie
wiedziałem, co dokładniej się stało i w jakim jest stanie.
Zjebałem, ponownie.. Powinienem być ciągle przy niej..
-Proszę się uspokoić.- powiedziała pielęgniarka,
która stała przy biurku pełnym papierów. -Mogę prosić
nazwisko?- spytała obracając się w stronę komputera.
-Jones. Katy Jones.- wydukałem, nie mogąc się
uspokoić.
-Pokój dwieście trzydzieści na drugim piętrze.-
powiedziała po chwili, pokazując dłonią stronę.
Wypuszczając powietrze, które na kilka minut wstrzymałem, biegiem ruszyłem na drugie piętro. Serce biło mi głośno, dłonie się pociły i nieprzyjemny ucisk w brzuchu dawał o sobie znać. Przegryzając zestresowany wargi, rozglądałem się za pokojem, w którym miała leżeć moja dziewczyna. Nie wiedziałem w jakim jest stanie, co dokładniej się stało i w sumie to... Nie wiedziałem nic. Chowając zrezygnowany dłonie do kieszeni, westchnąłem, wszystko wydawało mi się takie bezsensowne. Jak to mogło się stać? Katy była słaba? Nie wierzę.. Spuszczając głowę, myślałem jak znaleźć ten pieprzony pokój. Ten szpital był ogromny, a to zadanie wydawało się z każdą sekundą bardziej niemożliwe.
-Kochanie, gdzie jesteś.- powiedziałem cicho do siebie, a na swoim ramieniu poczułem czyjąś dłoń.
-Pomóc w czymś?- spytała mnie starsza ode mnie pielęgniarka.
-Szukam pokoju..- zacząłem, starając się zebrać swoje myśli. -Tam leży moja dziewczyna.- potarłem twarz.
-Jaki to pokój?- patrzyła na mnie współczującym wzrokiem. Zdawała sobie sprawę, że potrzebuję chwili, żeby pomyśleć. Najwidoczniej wyglądałem na naprawdę roztrzęsionego, bo kobieta stała cierpliwie przede mną.
-Pokój dwieście trzydzieści.- powiedziałem po chwili, na co ona jedynie kiwnęła głową i skręciła w prawo. Ruszyłem szybko za nią, rozglądając się dalej.
-Jest noc, nie powinnam Cię wpuszczać, ale myślę, że mogę przymknąć na to oko.- powiedziała stając przed właściwymi drzwiami. Posłałem jej jedynie blady uśmiech, dziękując za to i kiedy zostawiła mnie już samego, złapałem niepewnie za klamkę. Kiedy wszedłem do środka, poczułem się jakby ktoś wbił nóż w moje serce. Katy leżała przypięta do różnych urządzeń. Jej oczy były zamknięte, twarz blada i jedyne, co wyglądało tak jak zawsze to jej włosy. Ułożone w idealne fale przykrywały delikatnie jej policzki.
-Kochanie..- powiedziałem cicho, mając nadzieję, że się przebudzi.
-Jest nieprzytomna, nie wiemy, kiedy się obudzi.- powiedziała pielęgniarka, zaskakując mnie. -Przepraszam, ja tylko na chwilę.- powiedziała zajmując się kroplówką. Kiwnąłem głową, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą powiedziała. Nie odrywałem wzroku od swojej dziewczyny, która mimo swojego stanu była dla mnie najpiękniejsza.
-Co się stało, kiedy nie mogłem być przy Tobie.- po moim policzku spłynęły łzy. Sam nie pamiętałem, kiedy ostatnio płakałem, ale to było naprawdę dawno.
-Musisz się obudzić..- kręciłem głową, wtulając się w jej szyję. -Musisz, bo ja bez Ciebie nie dam rady.- mówiłem, a łzy same cisnęły mi się do oczu.
-Bez Ciebie jestem nikim, rozumiesz? Nie możesz mnie tak zostawiać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile się zmieniło. Kiedy Cię poznałem dosłownie wszystko u mnie pozmieniałaś. Zmieniłaś nie tylko mnie, ale także moje nastawienie do wszystkiego. Pokazałaś mi, że można być szczęśliwym bez tego całego gówna. Nie potrzebuje niczego ani nikogo oprócz Ciebie, kochanie.. Tak strasznie nie mogłem się doczekać końca finału, chciałem wyjaśnić Ci to całe zamieszanie. Kłamałem swoich przyjaciół nawet przez telefon będąc u Ciebie, żeby tylko dali nam święty spokój, wiesz? Już w ogóle mnie nie obchodzi, co myślą.. Nie mogłem pilnować Cię podczas tego, bo nawet nie chciałem tam przychodzić. Nie chciałem rywalizować z dziewczyną, którą kocham. Tak, kocham Cię. Naprawdę, Katy.- powiedziałem, trzymając jej dłoń i patrząc to na jej twarz i na jej klatkę piersiową, która unosiła się spokojnie do góry, a po chwili opadała.
-Ty też mnie kochasz, prawda? Kochanie, powiedz, że mnie kochasz.- pocałowałem jej dłoń, a Holter* pokazał, że bicie jej serca przyśpieszyło.
~*~
Kochani, dodaję ten rozdział ze względu na to, że was kocham i to chyba tyle, bo ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem, trochę mnie zawiodła, przyznaję..
Liczę, że zepniecie tyłki i przyjmiecie wyzwanie:
Jeśli ten rozdział będzie miał 50 komentarzy, a tutaj na pewno jest tylu czytelników- rozdział następny dodam bardzo szybko, bo mnie ogromnie zmotywujecie.
Nie chcę was zmuszać do komentowania, ale wy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy, jak to co piszecie poprawia mi humor. Jeśli wasz komentarz jest o tym, co wam się podobało w rozdziale, piszecie o tym, co najbardziej lubicie, co myślicie o tym jak zachowuje się Luke, Justin, co będzie z Ryanem- będę zadowolona.
Ja piszę rozdział kilka godzin, wiecie? Zastanawiam się czy będziecie zadowoleni i czy to ktoś w ogóle czyta. Nie wiem ile tak naprawdę mam czytelników, więc proszę- niech ten rozdział będzie takim, który skomentuje każdy!
Justin również każe Ci to skomentować!
*Holter to jest urządzenie służące do całodobowego monitorowania rytmu serca.
much love <3
Jaki pięknh rozdział! : O już nie moge sie doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńJezu co bedzie z Katy? Omg boje sie o nia...
OdpowiedzUsuńBoziu i co bedzie jak sie obudzi? Bo musi sie obudzic!
Omfg rozdzial genialny! 💘💘💘
Świetny!!!! Uwielbiam to, czekam na następny i zapraszam do siebie -> love-is-sweet-mystery.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOmg co za rozdział tyle się dzieje, ta w szpitalu nic nie ogarnia, justin się zamartwia, mam nadzieje że wszystko się dobrze skończy ona z tego wyjdzie i porozmawia z justinem tak na serio bo to co on czuje jest takie aww prawdziwe :D rozdział serio świetny to ff jest genialne i nie mogę się już doczekać następnego❤
OdpowiedzUsuńaha i jeszcze ten gif na końcu jeju jest idealny!❤ :D
UsuńOmomomo nie jestem belieber ale dla tego Jusa to skomentuje xd słodziak xd także challange accepted czy jak to tam xd a co do rozdziału to parę literówek i błędów gramatycznych i fleksyjnych by sie znalazło, ale nie są straszne, a że jestem na tel to nie będę się zagłębiać, w końcu jesteśmy ludźmi <3 a Justin jaki słodki pod koniec, jak się martwił i ciekawe co będzie z Katy :o musi z tego wyjść, ale mam przeczucie, że będzie miała amnezję tą pourazową :c Rayanowi sie dostanie po dupie :d i prawidłowo a Luke bedzie miał z Bieberem na pieńku i pewnie zaczną otwarcie rywalizować o względy Katy :d ok to tyle z mojej strony xd prawdopodobnie najdłuższy komentarz, ktory napisałam na telefonie :d pozdrawiam i czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńBoże .. biedna Katy.. biedny Justin
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału
Oby szybko z tego wyszła
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza :) niech ona z tg wyjdzie szybko ;* chce już kolejny
OdpowiedzUsuńJezu, przez cały rozdział się trzęsłam i płakałam. Jak ja Cię uwielbiam, jeju *.* jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuńjejku oby Katy szybko z tego wyszla :C
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny :D
Mam nadzieje że Katy z tego wyjdzie i wszystko wybaczy Justinowi, czekam na nn
OdpowiedzUsuńciekawe ja się potoczy :)
OdpowiedzUsuńJezu! To jest idealne... Justin naprawdę się zakochał, słodkie... Oni muszą ze sobą być, kurde no, nie ma innego wyjścia.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie wiem, co napisać... Rozdział cudowny, rozwaliłaś mnie nim po prostu XD
Ta ostatnia scena, jeju, ona musi z tego wyjść cało ;c
Czekam na kolejny, jesteś super!
http://too-easy-love.blogspot.com/
Jestem ciekawa co będzie kiedy Katy się obudzi i zobaczy Justina, jeju, nie mogę sie doczekac x
OdpowiedzUsuńChce już kolejny :) a ludzie jak czytacie to możecie dać kom tak trudno ? :D ten rozdział jest megaaa jak wszystkie :*
OdpowiedzUsuńJustin najsłodszy *o* naprawde mdleje :D to było słodkie przesłodkie a najgorsze to jest to że ona była w takim stanie przez to że go od razu posądziła a on tak ją kocha i to jest piękne <3 naprawde musi byc te 50 komentarzy bo nie wytrzymam :o i jeszcze wiecej takich słodkich momentów Justina *.* wogóle to Katy ma branie i Luke i Justin no każda by tak chciała i jeszcze jeden fajny i drugi no tylko pozazdrościć :D czekam z niecierpliwością na następny xx
OdpowiedzUsuńWow. Weszłam tutaj i byłam zaskoczona, że dodałas juz rozdział, biorąc pod uwagę, to że pod ostatnim rozdziałem było faktycznie mało komentarzy... Ale strasznie się cieszę! Podoba mi się. Justin bosh jakby nie mógł jej powiedzieć wcześniej, tylko czekał, aż finał się skończy. Teoretycznie rzecz biorac, to nie mógł, bo nie byłoby akcji i nie mógłby być taki słodki pod koniec. Kiedy Katy się obudzi, bo wierzę, że tak będzie, wyniknie pewnie ogromna drama, ale to czytelnicy najbardziej lubią ;) Luk... Boshe on je wspaniały i taki kochany, tak strasznie się o nią martwi i sprawia, że się rozplywam xd Mam dziwne przeczucie, że kiedyś tam Katy spróbuję z Luk'iem, ale i tam mam nadzieje, ze wybierze Justin'a, no bo sory, ale kto, by go nie wybrał? <3 Tak czy inaczej mam nadzieje, ze wszystko się ułoży i znowu będą tacy słodcy :) Czekam na nn. Życzę udanego sylwestra ;*
OdpowiedzUsuńSuper, naprawdę świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńkochanie wiesz dobrze że uwielbiam to opowiadanie i każdy rozdział. Jesteś niesamowita w tym co robisz ogólnie to strasznie się cieszę z tego co zrobił Justin ta końcówka była przekochana jeju:( Mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze i czekam na nastepny rozdział. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział .Biedna Katy mam nadzieję że z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńswietny jak zawsze !!! ;) czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńswieetny
OdpowiedzUsuńRozdział boski
OdpowiedzUsuńto opowiadanie jest cudowne :) a ten rozdział mega niech Katy wybaczy Justinowi :) czekam nn
OdpowiedzUsuńmówiłam Ci jak bardzo kocham twojego ff? <3 uwielbiam cię! <3 czekam na kolejny miś ;*
OdpowiedzUsuńJejku idealny
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego.
OdpowiedzUsuńdawaj następny no dziewczyno!
OdpowiedzUsuńSuper! Kiedy next? Już nie mogę się doczekać, kocham <33
OdpowiedzUsuńnajlepszy ff życia, kocham najmocniej a ten rozdział jest świetny mam nadzieje, że Justin wszystko wytłumaczy Katy, bo on okłamał przyjaciół dla niej, zostawił plan a ona tego nie wiedziała oby dalej byli razem
OdpowiedzUsuńniech ona z tg wyjdzie i niech jej wszytko wytłumaczy. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńale świetne*.* czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Mam nadzieję, że pomimo narkozy dziewczyna usłyszała Justina. Nie mogę się doczekać, gdy w końcu będą razem bez przeszkód. Oby Luke nie zrobił jakiejś afery :/. Czekam na NN! Pozdrawiam! / Laura.
OdpowiedzUsuńboski rozdział !!! <3 już chce nn !!! tak mało brakuje do 50 kom ... :(
OdpowiedzUsuńboże serce mi sie łamie :'( ale kocham <3
OdpowiedzUsuń